Żądajmy odważnej reprezentacji, takiej na miarę jej potencjału

Autor wpisu: 12 marca 2019 15:14

Za moment wraca do gry reprezentacja Polski. Nie mam wątpliwości, że z takim potencjałem, jaki ma obecnie nasza kadra, eliminacje do mistrzostw Europy 2020 powinny być dla nas… miłym spacerkiem. Grupa – wbrew fałszywej skromności naszych piłkarskich oficjeli – nie jest wymagająca, a na turniej można awansować kuchennymi drzwiami, nawet kompromitując się w eliminacjach, bo takie możliwości otworzyła nam gra w Dywizji A Ligi Narodów. Nawet spadek do dywizji B nam w tym nie zaszkodził.

A zatem z czym zaczynamy eliminacje do mistrzostw kontynentu? Ja osobiście zaczynam z nadzieją na nowe otwarcie, na inną reprezentację niż tę, którą zobaczyłem jesienią.
Od meczu z Portugalią minęło już sporo czasu, więc trochę zapomnieliśmy, w jakim stanie nasza drużyna narodowa zapadła w zimowy sen. A nie był to stan nawet przyzwoity. Co prawda remis 1:1 na stadionie w Guimaraes wprawił niektórych – w sposób zupełnie nieuprawniony – w stan nadmiernego optymizmu, ale ten wynik – który dawał awans do finału Ligi Narodów Portugalii – miał w sobie coś ze skazy słynnego „niskiego pressingu” i „triumfu” nad Japonią na mistrzostwach świata w Rosji. W obu spotkaniach, rywale walczyli o awans i go wygrali, a my jedynie o zachowanie twarzy.
Na tym wyjazdowym remisie z Portugalią zbyt wiele bym nie budował. Na pewnie nie tyle ile selekcjoner Jerzy Brzęczek, który zatruł się „sukcesem” i w nieuprawnionej euforii zaatakował przypadkowego dziennikarza przypisując mu zbyt daleko idące intencje jego wpisu na Twitterze.
Przypomnę też o mało chwalebnym konflikcie selekcjonera z Robertem Lewandowskim, gdy na konferencji Brzęczek ostro, publicznie skomentował słowa, które miał wypowiedzieć kapitan o niezrozumieniu pomysłu na taktykę reprezentacji Polski. Sprawę wyciszono, waśnie załagodzono.
Wierzę, że selekcjoner od tamtej pory dojrzał. Miał dużo czasu na analizę materiału meczowego i przemyślenie własnych zachowań. Brzęczek dostał bolesną lekcję. I od życia i od mediów, które go nie oszczędzały. Ale – zważywszy na styl, wyniki i ogóle rozczarowanie – miały ku temu pełne prawo.
Wierzę, że Brzęczek, który jeszcze jesienią był ewidentnie nieprzygotowany mentalnie do roli selekcjonera, a przede wszystkim do presji jakiej trener kadry jest poddawany, teraz zwyczajnie dojrzał, nabrał do swojej pracy niezbędnego dystansu.
Na pewno oduczył się już eksperymentów z chorą koncepcją gry bez skrzydłowych. Zmarnował przez to potencjał drużyny i sknocił nasz udział w grupie A Ligi Narodów, którego znaczenie starano się wówczas nieuczciwie bagatelizować. Tak jakby nie miało żadnego znaczenia czy będziemy rywalizować z zespołami klasy Włochów i Portugalii czy Walii i Austrii. Polski kibic oglądający co tydzień sukcesy Szczęsnego, Lewandowskiego, Piątka, Milika, Zielińskiego chce widzieć reprezentację na skalę ich talentu, rywalizującą z najlepszymi w Europie, a nie ze średniakami.
Spadek Polski z Dywizji A Ligi Narodów był dopełnieniem smutnego dla reprezentacji 2018 roku. Powrót do elity będzie trudny i długotrwały, stąd poczucie, że nie można było tak łatwo tego oddać, jak oddaliśmy to jesienią na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Z drużynami pokroju Włochów czy Portugalii zawsze można przegrać, kwestia tego, żeby nie zrobić tego w sposób tak naiwny, jak to zrobiła reprezentacja Brzęczka.
Poczucie, że marnujemy potencjał tej drużyny (np. Krzysztofa Piątka) było powszechne. Tak jak oczywiste jest to, że Adam Nawałka nie wykorzystał na mundialu w Rosji możliwości swojej reprezentacji.
Teraz chodzi o to, żeby Biało-czerwoni w eliminacjach do Euro 2020 zagrali na miarę swego potencjału.
Wcale nie liczę na to, żebyśmy na Austrię wyszli trzema napastnikami, bo w futbolu liczba napastników na boisku nie przekłada się w sposób prosty na liczbę zdobytych bramek. O czym najdobitniej przekonał się swego czasu Wojciech Łazarek remisując 0:0 z Cyprem, mimo, że na placu miał nawet pięciu nominalnych napastników.
Chodzi o to, byśmy w tych eliminacjach zbudowali drużynę na miarę sukcesu na… finałowym turnieju mistrzostw Europy. Nie chcę słyszeć, że liczą się tylko eliminacje. Tzn. piłkarze i trener będą tak mówić, ale oczekiwania – wcale nie nadmierne – są całkiem inne. I są uprawnione. Żadna reprezentacja na świecie nie ma trzech takich napastników, jakich ma Polska. Lewandowski, Piątek i Milik to jest ekipa jakiej trzeba się bać. Wojciech Szczęsny jest jednym z najlepszych bramkarzy świata. Piotr Zieliński ma potencjał na wielki klub w Europie. Do tego grona dokładamy kilku wysokiej klasy rzemieślników, który mądry selekcjoner musi poukładać. Taka ekipa wzmocniona młodzieżą: Szymonem Żurkowskim, Robertem Gumnym, czy później także Sebastianem Szymańskim, musi sobie stawiać większe cele, niż sam awans na Euro 2020. Bądźmy uczciwi wobec talentu tych chłopaków, wymajmy od nich więcej.
Wciąż trwa w reprezentacji era Roberta Lewandowskiego – może nawet polskiego piłkarza wszech czasów – który z reprezentacją niczego wielkiego nie wygrał.
W tej ekipie jest potencjał, więc nie bójmy się odważnie marzyć!
Kibice chcą odzyskać silną, ofensywną, odważnie grającą reprezentację Polski. Taką, jaką widzieliśmy w eliminacjach poprzednich mistrzostw Europy, w eliminacjach do mundialu i taką, z jakiej byliśmy dumni na samym turnieju w 2016 roku we Francji.
Wtedy Biało-czerwoni doszli do ćwierćfinału turnieju, odpadając pechowo w serii rzutów karnych z Portugalią, która później wygrała te mistrzostwa. Wtedy mieliśmy poczucie niedosytu, piłkarze wracali z przekonaniem, że mogli osiągnąć więcej. To była niedokończona misja. Stać nas było na medal.
Wiem, że najpierw trzeba napocząć siermiężną Austrię, a potem rozprawić się z kolejnymi rywalami w grupie. Ale wiem, że mówiąc jedynie o wygraniu eliminacji stawiamy sprawę w sposób nieuczciwy. Potencjał i szlachectwo, zdobyte na Euro 2016, zobowiązuje. Myśmy już swoją pozycję w futbolu wypracowali, nie zaczynamy od zera. Każdy z nas czuje, że tę drużynę stać na wielkie rzeczy. Nawet jeśli w wypowiedziach piłkarzy i trenera usłyszymy jedynie ostrożność.
Ona nie zaszkodzi, ale samą ostrożnością trofeów się nie wygrywa.

Inne artykuły o: Reprezentacja

  • smutas

    Wiosna się zbliża, niedługo przylecą bociany.Będzie zielono , radośniej. A czy radośnie będzie kiedy grać będzie nasza reprezentacja?
    Żądajmy odważnej reprezentacji na miarę potencjału- pisze pan redaktor..Czytając tekst redaktora wnioski nasuwają się oczywiste: potencjał jest, trener nabrał dystansu do wielu spraw, dojrzał do roli selekcjonera.Może i dojrzał, może ta reprezentacja ma jakiś potencjał(żadna reprezentacja nie ma trzech takich napastników ?).Może to starczy na siermiężną Austrię nie mówiąc już o takich tuzach futbolu jak Łotwa, Macedonia czy Izrael.Ale przed mistrzostwami świata też miało być łatwo, a wyszło do dupy. Wspomnienia niebieskiego mundurka z Mistrzostw Europy,też nie są za wesołe, bo przegraliśmy z Portugalią(co prawda po karnych), ale późniejszy Mistrz Europy, to taka nienadzwyczajna drużyna była. Trzymając się terminologii redaktora, określił by ją jako siermiężną.Tak samo trudno mi się zgodzić,że Lewandowski to być może piłkarz wszech czasów (rozumiem,że w Polsce). Być może z dużym znakiem zapytania.W reprezentacji niezastąpiony, ale sukcesów brak.Dobrze,że są ludzie, którzy pisząc o piłce, zwłaszcza o polskiej reprezentacji zachowali jeszcze tyle optymizmu i nadziei. Kiedy jeszcze pobierałem nauki, a to było wieki temu, wołali na mnie smutas.Minęło wiele lat i wciąż to pasuje do mnie, zwłaszcza jak patrzę na grę naszych orłów. Wiosna panie sierżancie,może będzie wesoło.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli