Sukces reprezentacji może przynieść tylko świadomość liderów

Autor wpisu: 1 stycznia 2020 16:48

To był dobry rok reprezentacji Polski. Nie tylko dlatego, że zakwalifikowała się do Euro 2020 – bo ten awans był obowiązkiem – ale także dlatego, że drużyna potrafiła prawidłowo reagować po niepowodzeniach. Dla samoświadomości tej drużyny więcej dobrego niż grupowe zwycięstwa, zrobiła porażka ze Słowenią i bezbramkowy remis z Austrią w Warszawie, gdzie kadra była o krok od przegranej. Zbawczy dla tego zespołu był ferment w drużynie, gdy czuło się i słyszało, że zawodnicy są niezadowoleni, mimo że awans od początku był niemal pewny.

Dobrze to świadczy o ambicjach reprezentantów. Pomruki niezadowolenia wydostawały się do mediów nawet po wygranych meczach. To po zwycięstwie 3:0 z Łotwą w Rydze, Kamil Glik powiedział dziennikarzom: – Jestem zdenerwowany, bo dobrze zagraliśmy tylko pierwsze 20 minut, a później każdy zaczął grać pod siebie. Futbol nie na tym polega. Bardzo mi się to nie podobało i powiedziałem o tym kolegom w szatni. Po tylu latach gry w reprezentacji mam do tego prawo. Trzeba szanować przeciwnika i mieć pokorę, bo jeśli jej nie masz, to piłka cię tego szybko nauczy. Staram się nie denerwować, ale dzisiaj niektóre rzeczy mnie bardzo mocno „zagrzały”. Gryzę się w język, żeby nie powiedzieć czegoś więcej – mówił wyraźnie poruszony Kamil Glik.
A Robert Lewandowski w ogóle się wtedy nie zatrzymał w strefie wywiadów, co też miało swoją wymowę.  Bo wcześniej publicznie „uciszał” go Zbigniew Boniek, radząc kapitanowi, żeby zamiast krytycznie mówić o kolegach, lepiej… zdemolował szafkę w szatni po meczu. A po spotkaniu z Łotwą prezes PZPN podsumował występ „Lewego” niezbyt miło: „strzelił trzy gole, ale do pustej bramki” . Jak widać inne pokolenia, inne metody i myślenie o sposobach na poprawianie stylu gry kadry.
Ja się bardzo cieszę, że takie pomruki niezadowolenia – mimo nieustannej propagandy sukcesu uprawianej przez PZPN – jednak wydostają się z reprezentacji. Bo wtedy mam pewność, że ta powszechna krytyka ze strony mediów do czegoś się przydała. Dostaję wówczas dowód, że opinie dziennikarzy i kibiców docierają do piłkarzy i że oni je – co ważne – podzielają. Zagłaskiwanie piłkarzy i selekcjonera zwykle kończyło się katastrofą. Tak jak np. na mundialu w Rosji, choć przed turniejem trzeba było oglądać straszne „wygibasy” ekspertów w telewizji, którzy przekonywali, że jest dobrze, a przecież gołym okiem widać było, że jest źle.
Jeśli jest jakieś źródło do optymizmu przed przyszłorocznymi mistrzostwami Europy, to właśnie świadomość piłkarzy. Oni wiedzą, w jakim miejscu jest ta drużyna, zdają sobie sprawę z tego, co mają do poprawienia. Mają też ambicję odniesienia wymiernego sukcesu z reprezentacją. Chcę wierzyć, że ci piłkarze są mądrzejsi o doświadczenia z turniejów w Rosji i we Francji, że wyciągną wnioski z błędów w przygotowaniach, że nauczyli się już, że futbol nie wybacza. Że sukces od porażki dzielą zaledwie detale. Komuś zabrakło kilku centymetrów żeby dojść do piłki, komuś ułamka sekundy żeby zdążyć z interwencją, a jeszcze komuś innemu koncentracji i dobrego przygotowania mentalnego. Może więc warto się poświęcić, narzucić sobie większy rygor, poszukać rezerw w organizmach, nie bać się wyrzeczeń. Więcej spać, mądrzej wypoczywać, a przy spotkaniach integracyjnych ograniczyć się do picia wody.

Powtórzę swoją starą tezę: reprezentacja Polski ma dużo większy potencjał niż to pokazuje na boisku. Stać ją na sukces w turnieju Euro 2020, ale pod warunkiem, że się nie zadowoli tym, co grała w mijającym roku, że się przesadnie nie uspokoi awansem z pierwszego miejsca w słabej grupie eliminacyjnej. Że ambicje liderów wymuszą na grupie profesjonalne przygotowanie, rygor i dyscyplinę. Że to właśnie Lewandowski i Glik nie dopuszczą, żeby w drużynę wkradło się rozprężenie.
Bardziej wierze w nich, w ich charyzmę i siłę przywództwa, niż – szczerze mówiąc – w rolę sprawczą selekcjonera. Jerzy Brzęczek to nie jest typ tresera, który wchodzi do klatki pełnej lwów, a one – nawet nie widząc bata – ulegają jego autorytetowi. Brzęczek to bardzo solidny trener, ale sam, bez liderów, tego nie podźwignie. Na pewnym etapie wydawało się, że pomoże mu w tej trudnej robocie Kuba Błaszczykowski, ale na dziś jest to co najmniej wątpliwe.
Ja osobiście mam nadzieję, że Robert Lewandowski odrobił lekcję z nieudanego mundialu w Rosji. Mniejsza z tym, czy był wtedy w swojej topowej formie sportowej. Ważniejsza jest odpowiedź na pytanie jak się to wszystko, w kadrze Adama Nawałki, totalnie rozpadło. Kiedy drużyna przestała być drużyną, kiedy ci, którzy w reprezentacji są „od noszenia fortepianu”, poczuli, że „wirtuoz” zbyt daleko odleciał, za bardzo się wyalienował. Boniek mówił tuż po mundialu: – Sukcesy zmieniły reprezentację. Kiedyś wszystkim podobało się, że mogą grać przy Lewandowskim, bo to była wartość dodana. Dziś niektórym przeszkadza, że pozostają w jego cieniu. Musimy to sobie jednak sami wyjaśnić w grupie – wskazywał źródła porażki na mundialu prezes PZPN.
Czasu minęło sporo, była dłuższa chwila na mądrą refleksję, więc może już piłkarze wszystko sobie wyjaśnili. Dobrze pamiętać o rosyjskiej lekcji i ciśnieniu w zespole, które skończyło się wewnętrznym konfliktem. Lepiej takie miny rozbrajać wcześniej. I to też jest zadanie, dziś już dużo mądrzejszych – bardzo chcę w to wierzyć – liderów drużyny. Sukces rodzi się bólach. Czasem ten ból musi mieć swoje źródło w trudnych rozmowach, ale warto je – mimo wszystko – przeprowadzić.
Wygrane nie zależą jedynie od wysokiej formy sportowej. Ona jest podstawą, bazą, fundamentem, ale jak zwykle o wszystkim decyduje głowa.

Inne artykuły o: Reprezentacja

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli