Rekord Kamila Glika. Wierzyłem w nas!
Autor wpisu: Redakcja 20 czerwca 2021 11:26
Kami Glik w meczu z Hiszpanią pobił rekord EURO 2020 w liczbie piłek wybijanych z pola karnego. Zaliczył aż 11 takich interwencji! – Przed tym meczem mało kto w nas wierzył. Ja wierzyłem, widzieliście to na konferencji. Czasami trzeba zrobić krok w tył, aby zrobić dwa do przodu. To była ta stara dobra reprezentacja Polski – mówił po meczu.
Wojciech Szczęsny po meczu stwierdził, że ani żadna sytuacja, ani żaden z piłkarzy nie był najważniejszy w tym meczu, że liczyło się to, co zrobiła cała drużyna przez 90 minut. Można przyjąć i taki punkt widzenia, ale można też uznać, że wśród wszystkich ważnych elementów meczu z Hiszpanią były te najważniejsze. Takim właśnie elementem był Kamil Glik, który bezkompromisową postawą i naładowaniem energetycznym wysadził w powietrze hiszpańską ofensywę.
Prawdopodobnie, gdybyśmy mieli do czynienia z jakąś bardziej kontaktową odmianą sportu, nakręcony na maksimum Glik nie potrzebowałby nikogo do pomocy, aby stłamsić 11 Hiszpanów.
Zresztą, co tam Hiszpanów. Spacyfikowałby i sędziów, z którymi kłócił się zawzięcie, no i stawiał do pionu swoich kolegów.
Nie da się powiedzieć, że był bezbłędny, bo pomyłek nawet z gatunku tych poważnych nie uniknął, ale niebywałą determinacją i zaciętością nadrabiał wszystkie minusy. Taki „stary, dobry Glik” z czasów EURO 2016, czy też Monaco, w którym był jednym z liderów sięgając po tytuł mistrza Francji czy z powodzeniem rywalizując w Lidze Mistrzów. Wtedy też – większe czy mniejsze – pomyłki mu się przytrafiały, nigdy nie był wzorem stopera bezbłędnego, ale wszystkie pozostałe cechy powodowały, że po prostu w układance Adama Nawałki czy Leonardo Jardima okazywał się niezastąpiony.
Sousa istotę Glika pojął dopiero po 58 minutach meczu z Węgrami, gdy przegrywaliśmy 0:2. To wtedy wprowadził go na boisko. I już z niego nie zdjął (pomijając towarzyską próbę z Rosją).
– Wiele ludzi we mnie wątpiło. Mam 33 lata, 80 meczów w kadrze i wciąż występuję na najwyższym poziomie. Inni mogą we mnie nie wierzyć, ale ważne jest to, że wierzę ja, trenerzy i moja rodzina. Prawdziwy finał zagramy jednak ze Szwedami. Mam nadzieję, że od dzisiaj ten turniej się dopiero dla nas zaczyna – podsumował Glik to, co stało się w meczu z Hiszpanią.
Inne artykuły o: Reprezentacja