Produkujmy piłkarzy, a nie wały obronne

Autor wpisu: 23 czerwca 2019 17:37

Sen polskiej młodzieżówki o igrzyskach olimpijskich brutalnie skończyło potężne lanie od Hiszpanów. Wynik 0:5 jest przygnębiający, a i tak można powiedzieć, że rywale byli miłosierni, bo mogli nam wrzucić 8 albo 9 bramek i byłoby nam jeszcze smutniej. Słabo kończymy turniej. Nie będzie półfinału, nie będzie medalu, nie będzie wyjazdu do Tokio.

Świadomość porażki jest smutna, ale jeszcze bardziej przygnębiające jest to, co pokazał ten turniej: jak mało ma do zaoferowania polski piłkarz. A przecież mówimy o najzdolniejszych naszych zawodnikach.
Zwycięstwa z Portugalią, Belgią i Włochami, na pewno warto doceniać. Ale daleki jestem od zachwytów nad pomysłem na grę polskiej młodzieżówki. Styl siermiężny, defensywny, zabijający futbol. Polegający na postawieniu dwóch „autobusów” we własnym polu karnym i liczeniu na kontrę albo stały fragment gry. Styl, który na końcu kończy się dramatyczną „obroną Częstochowy” i mantem, jaki Polakom spuścili Hiszpanie.
Tak, już słyszę „gęganie”, że inaczej się nie da, że trzeba się bronić, zamurować, zaryglować. I że tak się broniąc można zajść tak daleko, jak doszła nasza młodzieżówka. Można, tylko po co? Futbol młodzieżowy ma służyć wychowaniu piłkarzy, nie samym wynikom.
Czesław Michniewicz należy do tych trenerów, którzy nie wybierają gry w piłkę, tylko grę w zamek warowny. Zaryglować, a może nam kontra wyjdzie, albo któryś z naszych głowę dołoży po rzucie rożnym czy wolnym. I jeśli, w takim stylu Michniewicz chciał prowadzić Termalikę Nieciecza, to jego i właścicieli klubu sprawa.
Gorzej gdy trener dostaje najzdolniejszą polską młodzież i uczy ich jak nie chcieć grać w piłkę, tylko jak… cierpieć. Jak dobrze przesunąć, jak zamknąć wszystkie strefy, jak się asekurować.
Ktoś powie: inaczej by się nie dało wygrać z Belgią i Włochami.  No dobra, a – brutalnie mówiąc – co nam te zwycięstwa dały na przyszłość?
Przecież zawody młodzieżowe są po to, żeby później z tych zawodników wyrośli dobrzy piłkarze, którzy trafią do kadry A i dobrych europejskich klubów. Czy murowanie bramki i „obrona Częstochowy”, spowodują, że najlepsze kluby rzucą się na naszych młodzieżowców czy raczej na Włochów i Belgów, którzy z Polską  przegrali, ale cały świat widział, że chcieli grać w piłkę. I w nią grali. Przegrali, ale wynik w kategoriach młodzieżowych jest drugorzędny. Pokazali piłkarską jakość, pokazali technikę, odwagę i fantazję. Takich piłkarzy się kupuje, na takich się chodzi.
I tu dochodzimy do kluczowej kwestii szkolenia polskich piłkarzy.
Nasza reprezentacja U-21 to na pewno grupa utalentowanych chłopaków, z których przynajmniej ze czterech (Grabara, Szymański, Żurkowski, Bielik) powinno trafić do pierwszej reprezentacji. Szkoda, że nie pojadą na igrzyska, ale ważniejsze żeby zaistnieli w poważnej piłce.
Porażka na turnieju we Włoszech ma jeden pozytywny wymiar: nie pozwoli zamknąć dyskusji o szkoleniu młodzieży w Polsce. Gdyby był sukces Zbigniew Boniek i spółka dęliby w trąby triumfalne, że przecież ze szkoleniem młodzieży w Polsce jest dobrze, bo mamy wynik. A to, że stawiamy w polu karnym „autobus”, to że nie gramy w piłkę, a jedynie przeszkadzamy grać innym, albo to, że zwycięstwa odnieśliśmy na farcie, nie miałoby żadnego znaczenia. Szedł by w Polskę przekaz, że umiemy szkolić  i szkolimy dobrze. Jakby sam wynik rozgrzeszał wszystko. Jakbyśmy nie widzieli, że byliśmy wobec rywali nadzy i obnażeni: mizeria techniczna, braki odwagi w grze czy tragiczna szybkość myślenia na boisku.
Co gorsza, trenerzy grup młodzieżowych w Polsce mieliby mocny argument na to, że wynik usprawiedliwia wszystko. Że jak w rozgrywkach dzieciaków postawisz „autobus” w bramce i będziesz wybijał piłkę, a uda ci się rywala skontrować, to brawo, to masz sukces. Jesteś usprawiedliwiony. A że dzieci niczego się nie nauczyły? Nie szkodzi. Ważne, że trener ma sukces tu i teraz. Pochwali się w klubie, może premię dostanie. Następnym razem weźmie najwyższych i najsilniejszych. To nic, że nie umieją grać, ale będą daleko wybijać piłkę. Do najszybszego. A może się się uda…
I potem mamy weryfikację, w konfrontacji z rywalem technicznym, takim jak Hiszpanie. Mikrusy, ale klepią piłką, bo wiedzą, że w grze w piłkę chodzi o granie piłką. I gonią po boisku tych, którzy już w kategoriach młodzieżowych stawiają na siłę, na wzrost, na spryt, na sposób.
Ja nie akceptuję pomysłu, że my chcemy wygrywać w meczach reprezentacji młodzieżowych sposobem. Uczmy chłopaków gry w piłkę, utrzymywania się przy niej, rozgrywania ataku pozycyjnego. To nie jest tak, że my Polacy, skazani jesteśmy na „autobus Michniewicza”. To zabijanie radości z gry, zupełnie nie o to chodzi w futbolu.
Kadra Adama Nawałki, ta z turnieju Euro 2016, ale też eliminacji do tej imprezy oraz z eliminacji do mundialu 2018, pokazywała nie raz, że Polacy mogą grać atak pozycyjny, mogą utrzymywać się przy piłce, mogą grać ofensywnie i odważnie. Tam wynik nie usprawiedliwiał stylu. Wręcz przeciwnie, był skutkiem stylu: odważnego, pełnego fantazji i jakości piłkarskiej.
Reprezentacja Polski potrzebuje chłopaków, którzy nie boją się grać w piłkę, takich jak Sebastian Szymański czy Szymon Żurkowski. Produkujmy piłkarzy, a nie wały obronne.
I opowiadajmy o otaczającej nas rzeczywistości uczciwie i szczerze. Mówmy, że wyniki meczów z Belgią i  Włochami, to wynik ciężkiej pracy naszych młodzieżowców, ale też farta, bo przecież i jedni i drudzy mieli taką przewagę, że powinni nam wrzucić po kilka bramek.
Dorabianie legendy Michniewicza, jako genialnego stratega od „obrony Częstochowy” jest śmieszne, bo nieprawdziwe. I jest niepotrzebne, bo Michniewicz ma swoją własną, mroczną legendę, człowieka który miał 711 połączeń z „Fryzjerem”, który przez lata korumpował polską piłkę. Z tego Michniewicz nigdy się opinii publicznej nie wytłumaczył. A tego należy oczekiwać od kogoś, kto ma wychowywać młodzież.
Dziś próbuje się nam sprzedać, że porażka na turnieju we Włoszech i brak awansu na igrzyska to w sumie… epicki sukces. Szczyty zakłamania.
Naiwniacy zachwycają się a to dronami użytymi do treningów, albo pokazują, geniusz ekipy Michniewicza, bo faceci wstawili do szatni klimatyzatory, żeby zawodnikom było chłodniej. No nie ma co, odkrycie na miarę NASA…
Boniek, już pół roku temu zadbał, żeby z Michniewiczem przedłużyć kontrakt, tak by – niezależnie od wyniku na mistrzostwach Europy  U-21 – poprowadził kolejną młodzieżówkę. By Michniewicz nie musiał ugrać żadnego wyniku na włoskim turnieju.
Z czego wynikał ten pośpiech prezesa PZPN, który przecież ani przed Euro 2016, ani przed mundialem 2018, nie przedłużył wcześniej kontraktu z Adamem Nawałką?
Bał się, że inne federacje, zachwycone stylem polskiej młodzieżówki, będą nam chciały wyrwać Michniewicza? Jak ten Boniek przewidział, że nasza U-21 zrobi taką furorę w grupie z Belgią, Włochami i Hiszpanią? Prorok? Czy może spodziewał się w trzech meczach takich batów, jak w meczu z Hiszpanią, po których trudno by było znaleźć argumenty za przedłużeniem umowy z Michniewiczem?
Jak by nie było, taktyczny majstersztyk. W stylu porównywalny do „autobusu” Michniewicza. Nieefektowny, ale skuteczny.

Inne artykuły o: Reprezentacja

  • ursynów

    ,,Wygraliśmy 2 górskie premie,przegraliśmy wyścig” Kto to rzekł? Tako rzecze Pan Michniewicz- trener , który w swoim CV ma nawet Mistrza Polski z Zagłębiem Lubin, facet, który przemierzył w swojej karierze trenerskiej Polskę od południa do północy i ze wschodu na zachód. Zasłynął przede wszystkim jako kumpel fryzjera, bliski kumpel,który miał z nim gorącą linię.Ale któż w życiu się nie myli, kto nie ma coś za paznokciami. Czesław Michniewicz to taki swój chłop,jak coś powie to roztropnie. To Pan Czesław powiedział,że porażka jest gorsza od śmierci, bo trzeba się po niej obudzić. Po 5:0 z Hiszpanią, Czesław Michniewicz jest w śmierci klinicznej, jego wybudzanie może długo potrwać.Jak teraz czują się ci wszyscy eksperci piłkarscy, którzy porównywali tę drużynę do ekipy z czasów Wójcika, która zdobyła srebrny medal w 1992 roku w Barcelonie. Pewnie większość z nich chodziła wtedy jeszcze z pieluchą, albo leżakowała w przedszkolu. To nie ta póła, ba to nawet nie ta półeczka.Tam grali ludzie, którzy grać w piłkę potrafili- Kowalczyk, Brzęczek, Juskowiak, Świerczewski, Wałdoch- a taki grajek jak Tomek Wieszczycki nie wszedł na turnieju nawet na minutę. A tu – poza kilkoma ludźmi, którzy mają papiery na granie i których redaktor w swoim wpisie wymienił-reszta to zwykli kopacze.Za grosz taktyki w tej grze, poza polskim catenaccio- zresztą nieudolnym. W tej grze nie było fantazji , radości, a to powinno cechować grę młodych piłkarzy.Przepraszam jednemu ekspertowi- Premierowi Morawieckiemu, ta gra dostarczyła emocji i radości.Mnie gra tego pana i jego drużyny dostarcza takich samych emocji i radości, ku..a.Co było przyczyną,że to tak kiepsko wyglądało, zwłaszcza w meczu z Hiszpanią. Prezes Boniek wie- to wyładowane akumulatory. Fakt, widocznie w tej ekipie akumulatory wyładowują się w upale, a nie na mrozie.Ale co tam, wszyscy poza Panem i mną są zadowoleni.A co do wałów, jeszcze raz się okazało,że nie zawsze wytrzymują napór, czasami są przerywane i wtedy następuje potop.

  • zapax

    Artykuł w punkt. W Polsce dla trenera najważniejszy jest wynik, nawet w grupach 7 czy 8 latków. Brak otwierania gry, brak dryblingów (powszechne: nie kiwaj!!!), podstawianie starszych dzieciaków – bo przecież trzeba wygrać mecz, turniej…. Dzieci zamiast uczyć się wprowadzania piłki wybijają piłki po trybunach, a trener krzyczy: brawo!!! Polska rzeczywistość, którą firmuje PZPN i Okręgowe Związki.
    Dziennikarze powinni zejść niżej, pojeździć po dziecięcych turniejach, porozmawiać z trenerami z malutkich klubów, którzy próbują nauczyć dzieci grać w piłkę a nie uczą rąbanki. Dowiecie się wtedy, szanowni panowie dziennikarze jak wygląda ta oddolna rzeczywistość, z jakimi stykamy się problemami, jak mało mamy pomocy od PZPN-u. Dopiero wtedy złapiecie się za głowę. Bo piękne są rozmowy w programach sportowych, artykuły w prasie, tylko że nie rozmawiacie z tymi, którzy wykonują najważniejszą pracę z dzieciakami na samym dole. I dlatego w rozmowach z „ważnymi osobami ze świata piłki” zadajecie często niewłaściwe pytania, nie poruszacie pewnych ważnych kwestii a gdy już je poruszycie nie dociskacie pytaniami- bo nie macie całościowego oglądu sytuacji, wiedzy. Założę się, że wielokrotnie, trener z małego klubu, słuchając waszych wywiadów ma chęć złapać za telefon i sam zadać ważniakowi z PZPN-u pytanie, bo Wy ich nie zadajecie.
    Może kiedyś doczekamy się odważnego dziennikarza, który zrobi serię takich wywiadów z trenerami z małych miejscowości, z małych klubów…
    Pozdrawiam Pana Redaktora – trener z małego Klubu

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli