Kozłowski i jego debiut to historia niesamowita. Trzeba to przyznać
Autor wpisu: Marcin Kalita 20 czerwca 2021 19:15
Kacper Kozłowski, pomocnik Pogoni Szczecin, zagrał około 40 minut w meczu z Hiszpanią stając się tym samym najmłodszym debiutantem mistrzostw Europy. Mając 17 lat i 246 dni zaledwie. Zważywszy na jego wyjątkowo skromne na razie obycie ligowe to wydarzenie niesamowite, a jeszcze bardziej niesamowite jest to, że ten nastolatek udźwignął odpowiedzialność i presję w tak ważnym meczu na tak ważnym turnieju. – Powiem szczerze, że miałem wejść na boisko i po prostu zrobić swoje. Grać tak, jak na treningach. A dla mnie to wyłącznie oznacza, że mam się bawić piłką i cieszyć grą – mówił po meczu niespeszony.
Patrząc na niego na boisku ciężko byłoby domyśleć się, że ma tak znikome doświadczenie ligowe (raptem 24 mecze na poziomie ekstraklasy i jeden gol), bo radził sobie znakomicie. Słuchając go przed kamerą – także. – Ten punkt jest dosyć istotny, ale chcieliśmy wygrać ten mecz i ja bardziej skupiałbym się na tym, że mogliśmy zdobyć trzy punkty i być na jeszcze lepszej pozycji – wypalił podpytywany przez reportera TVP Sport.
Zresztą, to nie był jego pierwszy występ medialny. Już podczas meczów z Andorą, Rosją czy Islandią budził ogromne zainteresowanie mediów. W jednym z pierwszych wywiadów w życiu dla telewizji Polsat Sport na pytanie o stres związany z debiutem w gronie piłkarzy, których wcześniej oglądał tylko w tv, odparł zupełnie niezmieszany: – Nie, nie czułem żadnego stresu.
Tydzień temu na plac gry trener Anglików wpuścił Jude Bellinghama (17 lat i 349 dni), ale on jak się okazało rekordem cieszył się tylko kilka dni. Do meczu Polski z Hiszpanią. Wcześniej rekordzistą pod tym względem był Holender Jetro Willems, który podczas turnieju w Polsce i na Ukrainie zagrał mając 18 lat i 71 dni.
Dziś to Polak, a nie nacje piłkarsko słynące z doskonałego szkolenia młodzieży – Holandia, Anglia, Portugalia, Hiszpania czy Francja – dzierży dość znaczący tytuł najmłodszego debiutanta.
Gdyby EURO 2020 odbyło się w planowanym terminie, czyli rok temu, oczywiście Kozłowski szans na debiut by nie miał. Wówczas był jeszcze młodzieńcem znanym jedynie najbardziej zapalonym fanom Portowców, mającym na koncie ledwie cztery ligowe epizody.
Rok temu tym najmłodszym w historii zostałby Czech Adam Hlożek, który na turniej pojechałby – podobnie jak dziś Kozłowski – przed swoimi 18. urodzinami. Tyle, że Hlożek – ofensywny gracz Sparty Praga – już wtedy, czyli rok temu, miał nieporównanie większe doświadczenie niż dziś Kozłowski (53 mecze w czeskiej lidze, z tego 47 w podstawowym składzie Sparty i 10 strzelonych goli).
Ciekawe, że w tej na razie bardzo krótkiej historii Kozłowskiego można doszukać się echa okoliczności stawiania pierwszych kroków w kadrze przez Roberta Lewandowskiego.
Lewy co prawda w kadrze debiutował o wiele później (tuż po 20. urodzinach), ale za to po zaledwie… czterech meczach na poziomie ekstraklasy (po przejściu do Lecha Poznań ze Znicza Pruszków). I nie będąc wcześniej powoływanym do młodzieżówki (Kozłowski w młodzieżówce też nie grał, za to ma rozegranych kilkanaście meczów na poziomie kadry U-17). Lewy zaliczył w niej raptem 3 występy.
W książce „Lewandowski. Jak wygrać marzenia” – skierowanej głównie do dzieci i młodzieży i mającej być inspiracją właśnie dla przyszłych Kozłowskich – tak możemy przeczytać o początkach Lewego w kadrze:
„Lewandowski trafił do pierwszej reprezentacji mając za sobą bardzo mało meczów w kadrach młodzieżowych. Trenerzy go nie zauważali…
Zagrał tylko trzy mecze w młodzieżówce do lat 21, ale to było już w 2008 roku, dosłownie moment przed tym, gdy otworzyły się przed nim drzwi tej pierwszej, najważniejszej reprezentacji. W młodszych kategoriach wiekowych Robert w ogóle nie był powoływany.
Z tego też płynie nauka, że trzeba być cierpliwym, czekać na swoją szansę, uczciwie i ciężko pracować, a w końcu ktoś to dostrzeże. Roberta dostrzegł trener kadry A (czasami tak określa się pierwszą reprezentację) Holender Leo Beenhakker. Właściwie ledwie Lewy został zawodnikiem Lecha Poznań, a już przyszło powołanie od selekcjonera.* Prowadzona przez Holendra reprezentacja Polski znalazła się w kryzysie po nieudanym dla Polaków turnieju EURO 2008, gdzie biało-czerwoni nie wyszli z grupy. Selekcjoner był mocno krytykowany przez prasę. Musiał (ale też sam chciał) szukać nowych zawodników do reprezentacji, a jednocześnie rozstać się ze starszym pokoleniem piłkarzy, którzy już kończyli karierę w drużynie narodowej.
Beenhakker szybko się zorientował, że Robert może być tym zawodnikiem, którego szuka, choć przecież niewiele wcześniej młody napastnik występował zaledwie w pierwszej lidze (i jeszcze zanim został piłkarzem ekstraklasy dostał pierwsze powołanie). Doświadczony i mądry Holender czuł, że Lewy to dobra inwestycja dla polskiego futbolu na przyszłość. Miał rację.”
To ciekawe – Lewandowskiemu, piłkarzowi wówczas z pierwszej ligi (w zasadzie) zaufał Holender Beenhakker, 17-letniemu Kozłowskiemu Portugalczyk Paulo Sousa. I Portugalczykowi trzeba oddać, że nie była to jedynie wizerunkowa szarża, a – jak się okazuje – wyłowienie i docenienie realnych możliwości bardzo młodego piłkarza.
Niebawem tych porównań między młodziutkim Kozłowskim a młodym Lewandowskim może być jeszcze więcej. Podobno jednym z klubów, które chcą zagiąć parol na pomocnika Pogoni jest Borussia Dortmund.
Inne artykuły o: Reprezentacja