Od gry w kulki ważniejsze zdrowie Lewandowskiego
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 1 grudnia 2017 08:17
I tak mam przekonanie, że dla Polaków ważniejsze od wyciągania kulek jest zupełnie co innego - zdrowie i forma Roberta Lewandowskiego w czerwcu przyszłego roku.
Dziś wielki dzień emocji i wróżenia z fusów, choć zabawy andrzejkowe mamy właśnie za sobą. W Moskwie odbędzie się losowanie finałów piłkarskich mistrzostw świata. Jak już kulki zostaną wypatroszone i poznamy układ grup, zaleje nas ocean bajdurzenia o szansach na wygranie i przegranie mundialu. Wypowiedzą się na ten temat prawie wszyscy. Także tacy, na których słuchanie szkoda czasu. Ja twierdzę, że możemy się losowaniem nie przejmować. Na mistrzostwach świata 2002 i na Euro 2012 podobno mieliśmy mieć łatwe grupy. Tak mówiło się po losowaniu, ale z tych grup reprezentacja Polski przecież nie wyszła. Ja i tak mam przekonanie, że dla biało-czerwonych ważniejsze od wyciągania kulek jest zupełnie co innego – zdrowie i forma Roberta Lewandowskiego w czerwcu i lipcu przyszłego roku.
Żeby nie pisać dwóch tekstów na ten sam temat, poniżej mój felieton, jaki w czwartek 30.11 został opublikowany na łamach Sportowych Faktów/Wirtualnej Polski:
Gale, ceremonie, czerwone dywany i całe to – aż kapiące – bogactwo stało się nieodzowną koniecznością skomercjalizowanego futbolu. Złoto ma świecić w oczy, biusty i nogi pań oślepiać, a obecność piłkarskich gwiazd oszałamiać. Na losowaniu w Moskwie też tak będzie. A że futbol gości teraz pod strzechą „Matuszka Rasija”, to złoto kapać będzie bardziej, a i blichtru będzie więcej. Ludzie otworzą gęby ze zdziwienia, a świat na chwilę zwariuje na punkcie futbolu. Ze smyczy spuści się te wszystkie facebooki, twittery i instagramy, a one już zrobią swoje. Która grupa śmierci, która grupa śmiechu analizować będą wszyscy: od poważnych ekspertów po pogodynki.
Zanim się z tego odgrzebię, będę musiał przeczytać tony głupot i banialuk, przy poznawaniu których rozsądnemu człowiekowi rumienią się policzki ze wstydu i zażenowania. Ale cóż, takie są prawa rynku, trzeba budować zainteresowanie, nakręcać koniunkturę i słuchać tych wszystkich „telefonicznych wróżek zza siedmiu mórz”. Ot, tradycja taka. Się przyzwyczaiłem. Ale stosunek mam do losowania anty-kolarski: nie kręci mnie to. Z powodu rozkładu kulek do poszczególnych grup, mundialu nikt jeszcze nigdy nie przegrał ani nie wygrał. Mało tego: opinie wygłaszane o potencjalnych faworytach i przegranych na ponad pół roku przed imprezą sens mają mały. Przez 6,5 miesiąca kontuzje, spadek formy, rotacje personale mogą wiele pozmieniać. Oczywiście, jeśli ktoś grać nie umie, albo gra słabo jak np. Panama, to się nauczyć grać już nie zdąży. A z kolei Niemcy i Brazylia będą faworytami do końca świata i jeden dzień dłużej. I tu ani opinia ekspertów ani pogodynek niczego nie zmieni.
Ale jak się zostawi w spokoju liderów i autsajderów, to robi się ciekawiej. Na przykład taka reprezentacja Polski. Jej sukces na mundialu w Rosji bardziej zależy od zdrowia i formy Roberta Lewandowskiego za pół roku, niż od wyników losowania. Z „Lewym” w optymalnej dyspozycji stać nas (uwaga: piszę stać nas, a nie, że to gwarancja!) nawet na medal. Bez kapitana wyjść z grupy będzie ciężko, nawet jeśli łaskawy los przydzieli nam Panamczyków czy Arabię Saudyjską.
Na Euro 2016 we Francji drużyna Nawałki odpadła dopiero po karnych w ćwierćfinale. I to mimo że Robert na tym turnieju nie był sobą. Walcząc ze zmęczeniem sezonem i konsekwencjami kontuzji, grał jakby na ręcznym hamulcu. Był oczywiście dobry, ale mniej skuteczny i nie wygrywał nam meczów w pojedynkę, do czego się trochę przyzwyczailiśmy.
A skoro w tamtych warunkach, z takim „zatartym” Robertem osiągnęliśmy tak wiele, to teraz stać nas na więcej. Przecież z drużyny, która była we Francji, nikt istotny nie ubył (poza Borucem, ale to w tym zespole nie ma znaczenia). A przecież rozwinął się niesłuchanie Piotr Zieliński, który na Euro 2016 był nic nieznaczącym, rozczarowującym zmiennikiem. Teraz z każdym dniem jest coraz lepszy i za pół roku będzie jeszcze lepszy. Pewnie, że w formie musi być np. Krychowiak, ustabilizować dyspozycję musi Glik, oczyścić głowę Grosicki i nie narzekać na zdrowie Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Ale przede wszystkim musimy w Rosji mieć Roberta takiego, jak w eliminacjach.
Wtedy kulki kulkami, asekuracyjne bajki, że celem jest wyjście z grupy bajkami, a my swoje ugramy. Że przegraliśmy 0:4 z Danią i mamy swoje słabości? No pewnie, że mamy. Hiszpanie też je mają. Na poprzedni mundial pojechali jako mistrzowie świata i Europy, a po dwóch meczach już było wiadomo, że wracają do domu. Z Holandią i Chile stracili siedem goli, a strzelili jednego i to z rzutu karnego.
Nie oczekuję deklaracji ze strony polskich zawodników (a już ze strony selekcjonera to w ogóle), że wrócimy z medalem. Ale doceniajmy, że mamy najlepsze piłkarsko pokolenie od lat 70-tych i – patrząc na zaplecze tej reprezentacji i model polskiego szkolenia młodzieży – taka szansa na medal szybko się nie powtórzy. Ta drużyna ma potencjał na sukces. To dobrzy piłkarze, grający w dobrych klubach, w optymalnym momencie swoich karier. Naprawdę nie każcie mi się cieszyć np. z dotarcia do ćwierćfinału. To jakiś chory minimalizm.
Więc teraz, zamiast wróżyć z fusów po losowaniu, wolę się cieszyć mundialem innym niż wszystkie. Bo ten taki właśnie będzie.
Dla kibiców z Zachodu wyprawa na mistrzostwa, na spotkanie z Rosją, będzie trochę jak ekscytująca randka z nieznajomą. Z kobietą już może nie pierwszej młodości, ale nadal atrakcyjną, ciągle posiadającą swoje walory. Czy futbol będzie zaprzęgnięty w służbę propagandy? Pewnie tak, bo –niezależnie od poglądów – czy ktoś chce, czy nie chce, mundial odbywa się u Putina. A na propagandzie to on się zna.
Ale ja liczę na – przepraszam za górnolotność – spotkanie kultur. Na rosyjskiej ulicy, a już szczególnie na peryferiach imperium, bezpośredni kontakt będzie ważniejszy, niż to co mówią gadające głowy w telewizorach. To będzie doskonała okazja, by skonfrontować własne wyobrażenia, uprzedzenia i stereotypy z rzeczywistością. I szansa, by przekonać się, że tam naprawdę niedźwiedzie nie chodzą po ulicach.
Wiem, że nie obejdzie się bez polityki, bez szczucia narodu na naród, ale koniec końców ci, co tam pojadą, przekonają się, co to znaczy wschodnia gościnność, rosyjska tęsknota duszy i jaka potęga drzemie za naszą wschodnią granicą.
I pomyśleć, że to wszystko pokaże nam piłka…
Inne artykuły o: Blogi | Mistrzostwa Świata 2018 | Reprezentacja
-
Robert Pietryka