Dialogi ze zgredem

Autor wpisu: 31 marca 2022 22:22

Znajomi pytają, czy ja się na selekcjonera nie gniewam. Nie, a skąd! Za co?! Pora była późna, trener zamroczony sukcesem, zareagował tak jak mu rozum podpowiedział.

Po największym sukcesie w karierze zawodowej, jakim było wygranie barażu o awans do MŚ 2022, Czesław Michniewicz przypuścił atak na dziennikarzy, którzy po jego nominacji przypominali niewyjaśnione wciąż relacje selekcjonera z ojcem chrzestnym mafii piłkarskiej Ryszardem F. ps. „Fryzjer”, zadawali niewygodne pytania i mieli uzasadnione obawy, czy trener, który niedługo wcześniej z hukiem wyleciał z Legii Warszawa, podoła wyzwaniu.

Jako pierwszego, tuż po zakończeniu meczu ze Szwecją (2:0), Michniewicz zaatakował Jacka Kurowskiego. Zrugał reportera na oczach milionów telewidzów Telewizji Polskiej. Kilka godzin później, w łączeniu z Kanałem Sportowym, powiedział:
Rozumiem, że ktoś może być do mnie nastawiony negatywnie jako do człowieka… Wiadomo, grupa tych zgredów – że tak powiem, ta ekipa: Tuzimek, Kołodziejczyk, ten Kurowski cały, Stefan „spocona koszulka”. Oni nie mogą mnie oceniać jako człowieka, bo nie mają do tego prawa, bo sam jeden leżał w krzakach pod redakcją pobity przez męża… My wygrywamy bardzo ważny mecz, a on mówi, że zawodnicy nie wiedzieli, w jakim systemie zagrają. No co on pier*** za głupoty?”.
Zachowanie selekcjonera spotkało się z krytyką kibiców i części mediów. Poniżej odpowiedź jednego z zaatakowanych dziennikarzy, felietonisty WP SportoweFakty Dariusza Tuzimka.
***
Urodziłem się tak dawno, że chwili swoich narodzin nawet nie pamiętam. I nie wiem czy to dopiero z biegiem lat stałem się zgredem, czy może zgredem się w ogóle już urodziłem. Bliższy jestem jednak tej drugiej teorii. W każdym razie jestem zgredem, dokładnie tak, jak mnie raczył określić – z charakterystyczną dla siebie subtelnością – pan selekcjoner reprezentacji piłkarskiej naszego kraju.

Nawet się ucieszyłem, że mnie docenił, i że jednak zauważa moją pracę, bo wcześniej znaku nie dawał że czyta, nie pozdrawiał przez media tak jak teraz. A ja bardzo łasy na pochwały jestem. No i dobrze wiedzieć, że on wie co ja myślę i – co ważniejsze – że jemu też daje to do myślenia. Od razu człowiekowi chce się żyć, pracować i pisać następne felietony. Rzeczywiście, potwierdziło się, że trener to znakomity motywator.
Znajomi mówią mi, że naiwny jestem, że nie powinienem brać tego co trener mówi za dobrą monetę. Ale raczej się mylą. Skoro sam pogromca Szwecji o mnie opowiada, i to w chwili swojego największego triumfu, to docenić to wypada i podziękować. Kindersztuba przede wszystkim.
Podpuszczają mnie tu różni, żeby nie popuścić, że to niby słoma z butów, że sok z buraka, pomylenie odwagi z odważnikiem i takie tam. Ale ja się podpuścić nie dam. Bo przecież żalu do selekcjonera nijakiego mieć nie mogę. Oszczędził mnie litościwie. Kiedyś za komuny publikatory podawały: „Towarzysz Stalin pogłaskał dziecko”. A złośliwi dodawali pod nosem: „a mógł zabić”.
Więc nie martwcie się o mnie. Selekcjoner tym „zgredem” to mnie jedynie pogłaskał. I cieszyć się powinienem, że o Tuzimku było tylko tyle. Innym członkom „syndykatu zgredów” przecież mocniej się dostało. Mogłem o sobie usłyszeć: „Co on pier**li?” Albo taką recenzję, jaką selekcjoner wystawił legendzie polskiego dziennikarstwa: „mokra, spocona koszulka”. No prawda, że nie mogę narzekać?
Ale tu mam pierwsze wątpliwości czy selekcjoner kogoś z kimś nie pomylił. Bo pracowałem ze Stefanem Szczepłkiem i jego z higieną zawsze wszystko było w porządku. Koszula czysta (pisał o tym nawet sam promotor pana selekcjonera), wcale nie mokra, dezodorant stosowany. Chyba, że tu chodzi o te meczowe koszulki piłkarskie, których Stefan ma największą w Polsce kolekcję? No to chyba ktoś trenerowi źle powiedział (co za ludzie!). Bo ja kiedyś byłem u Stefana w domu i te koszulki widziałem. Spoconych tam nie ma. Każda uprana, uprasowana, wszystkie ułożone w największym porządku, jak największa relikwia. Takich warunków nie mają nawet pensjonariusze domu spokojnej starości dla fryzjerów we Wronkach.
Pomyślałem, że zadzwonię do selekcjonera i powiem mu, że z tym spoceniem Stefana to nieprawda, ale numeru telefonu nie miałem. Zacząłem szukać po znajomych, ale oni też nie mieli i jeszcze dodawali, że selekcjoner akurat na temat spocenia to się wypowiadać nie powinien. Nie wiem o co im chodziło, nie drążyłem tematu, ale zdałem sobie sprawę, że mogą być trenerowi nieprzychylni. Lepiej się trzymać od nich z daleka. Co za ludzie… Sukcesu trenera nie szanują, wielkie święto mu psują, ujadają. Może znów potajemnie jakieś okładki gazet robią o trenerze, że „podzielił Polskę” itp., a to przecież oczywista nieprawda.
Zadawał się z nimi na pewno nie będę, bo jeszcze w niełaskę u trenera popadnę. A było by to głupie, szczególnie teraz, kiedy selekcjoner mnie już docenia i przez media pozdrawia. Kto wie, może trening kadry da mi dłużej pooglądać, może jakieś newsa mi puści. A muszę się starać, bo krąży o mnie opinia, że ostatni news jaki miałem, to był wynik bitwy pod Grunwaldem.

Teraz to się będzie wielu lizusów do trenera pchało. Uważać muszę, bo jeszcze wypchną mnie z kolejki. Cwaniaczki, pod sukces chcą się podłączyć! Ale selekcjoner nie tak głupi, potrafi rozpoznać swoich od obcych. Nabrać się nie da. I jest pamiętliwy, sam o tym mówił w wywiadzie.
Widzieliście jak załatwił tego reportera z telewizji? Szast, prast i po krzyku. Ten pan mu żadnego pytania już więcej nie zada! Zresztą trener od  razu go przejrzał! Bo co się będzie facet teraz głupio tłumaczył, coś wyjaśniał, sumitował, opowiadał, że został źle zrozumiany itd. Starego misia, na sztuczny miód chciał nabrać! Bezczelny. Ci z telewizji to w ogóle straszny tupet mają. Potrafią przepraszać nawet za to, czego nie zrobili. I myślą, że nikt się nie zorientuje! Sprytna taktyka, ale selekcjoner już wykrył ten spisek i plan tajnego syndykatu zgredów przejrzał. Cenię trenera za tę przenikliwość. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.

Znajomi pytają czy ja się na selekcjonera nie gniewam. Nie, a skąd! Za co?! Pora była późna, trener zamroczony sukcesem, zareagował tak jak mu rozum podpowiedział. Na pewno nie miał niczego złego na myśli. Zresztą pewnie każdy z was był na takim weselu, kiedy wujkowi z wąsem – w chwili uderzenia do głowy entuzjazmu – włączył się tryb nieśmiertelności. Różne rzeczy w takich sytuacjach się mówi i krzyczy. Ale to idzie w zapomnienie. Następnego dnia, jak już są poprawiny, to wujek taki jakby bardziej markotny, bliżej ciotki siedzi. Już nie krzyczy. Czasem tylko cienko nuci piosenki z popularnej – szczególnie we Wrocławiu – płyty pt. „Czesław śpiewa”.
Ja to chyba powinienem się w pierś uderzyć i głowę popiołem posypać.  W sumie niepotrzebnie tyle o selekcjonerze wcześniej pisałem. Np. że Legię zostawił w szczerym polu jak rozkręcony traktor. Nie spodobało się to ani trenerowi ani jego entuzjastom.
No i przez tę całą „fryzjeriadę” to jakoś też nie po drodze nam razem było. Choć wcześniej trener kilka razy chciał się zaprzyjaźnić, ale wtedy to ja jakiś nieufny byłem. Widzę dzisiaj, że niepotrzebnie zupełnie, powodów nie było. Głupio mi się wydawało, że to będzie wstyd wielki dziennikarzowi piszącemu o piłce z kumplem „Fryzjera” się zadawać. Odtrąciłem wyciągniętą dłoń. Ba! Z czasem zacząłem jeszcze kąsać. Dziś widzę – ale już po niewczasie – jakie to wszystko niepotrzebne.  Zazdrość mnie zżera, że zrobiłem tak, jak cześć kolegów, którzy uznali, że te marne 711 połączeń do „Fryzjera” to aż takie istotne nie było. Wyprzedzili mnie w kolejce do trenera. Teraz na końcu będę musiał stać.

Zresztą zdaje sobie sprawę, że – z racji wieku i ogólnego zezgredzenia – mam swoje wady. Trudno w ogóle ze mną współpracować. Nie otwieram dzioba w zachwycie gdy mi się pokaże drona, co to nad boiskiem w czasie treningu lata. Młodzież dziennikarska bardziej na urok osobisty selekcjonera otwarta i bystra. Wcześniej atuty trenera łapie. Że trener to człowiek z klasą: a tu komuś wody na konferencji naleje, tu żart rzuci, tam kogoś pochwali. No i tak znakomicie skraca dystans. W telewizji widziałem, że nawet prezesa PZPN na boisku w Chorzowie za głowę tak fajnie, swojsko wytarmosił. Musiało to się prezesowi podobać.
Zaskoczyło mnie tylko, że trener z nominacjami na zgredów to tak szerokim gestem pojechał. No my ze Stefanem to już rzeczywiście nad grobem stoimy, w naszym wieku to już długo nie potrwa. Nalepka na trumnie „zgredzi” jak najbardziej zasłużona. Ale wymienieni przez trenera dwaj panowie K. to ludzie młodzi, wysocy, szczupli, przystojni. I co? Też zgredzi? Chyba, że o charakter chodziło, to się nie wypowiem, bo selekcjoner na pewno ich zna lepiej. Bo jakby nie znał, to by nie mówił.
I tylko zdziwiło mnie, że jak w Wikipedii sprawdziłem, to się okazało, że mnie i trenera zaledwie miesiące w dacie urodzin dzielą. Eee, nie. To nie możliwe. Gdzież tam! Przecież selekcjoner nie może też być zgredem, prawda? Napiszę do tej Wikipedii, że błąd tam mają.

Jedno mnie tylko martwi, żeby selekcjoner nie miał kłopotów i trosk żadnych przed wyjazdem do Kataru. Bo nadal ma te 711 połączeń z „Fryzjerem”. A wszystkie jeszcze niewyjaśnione. I po tym awansie na mundial to nadal jest ich 711 i nie chce być ani o jedno mniej. Ale selekcjoner to na pewno wyjaśni, tak jak już „wyjaśnił” tych dziennikarskich zgredów.

Też pozdrawiam trenera.

Dariusz Tuzimek

Inne artykuły o: Reprezentacja

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli