Brzęczek, czyli selekcjoner zdruzgotany

Autor wpisu: 19 stycznia 2021 11:38

W poniedziałek około południa Jerzy Brzęczek musiał być w takim szoku, że mniej by go zaskoczyło, gdyby obok siedziby PZPN wylądowało UFO. Były już selekcjoner był zdruzgotany. Nie rozumiał co się stało, bo przecież robił wszystko, czego chciał od niego prezes związku. Przez całe 2,5 roku. Boniek potrzebował selekcjonera, na którego będzie miał wpływ, a Brzęczek bardzo chciał tej pracy. Układ ten wymagał od selekcjonera godzenia się na zgniłe kompromisy. Autonomia jego decyzji od początku była kwestionowana.

Boniek pozwalał sobie na dużo. Nawet na to, żeby powiedzieć publicznie, że Brzęczek nie powinien powoływać Kuby Błaszczykowskiego, choć ten pełnił w kadrze ważną rolę: trzymał w ryzach szatnię. Tak, by piłkarze nie wchodzili selekcjonerowi na głowę. Układ z Kubą przestał funkcjonować, a szatnia kadry szybko pokazała swoją siłę.
Boniek wymagał od Brzęczka coraz więcej, a ten nie umiał powiedzieć: stop. Nie zgadzam się. Pewnie ostatnim kompromisem było usunięcie ze sztabu kadry psychologa, do którego Brzęczek miał zaufanie. Nie obronił swojego człowieka, więc nie obronił także siebie.
Zresztą już na pierwszy rzut oka było widać, że Brzeczek nie ma takiej pozycji jak Pan Trener Adam Nawałka. Nie był Jerzym, tylko Jurkiem. Jak mu kazali w czasie zgrupowania kadry (sic!) – pomiędzy meczem Ligi Narodów 2018 z Portugalią, a meczem z Włochami –polecieć na mecz młodzieżówki do Danii, to poleciał. Zostawił swoją drużynę i poleciał wspierać mentalnie młodych piłkarzy, bo ktoś wymyślił (wiem nawet kto), że to dodatkowo zmotywuje zespół Michniewicza. Selekcjoner, który wyjeżdża ze zgrupowania oglądać inną drużynę? Nawałce, nikt by nawet nie śmiał tego zaproponować. On uważał, że na zgrupowaniu reprezentacji jest tak dużo do zrobienia, a czasu tak mało, że nawet spać szkoda.
Wycieczka do Danii nie pomogła Brzęczkowi w budowaniu autorytetu w drużynie. To wtedy doszło do pierwszego publicznego zgrzytu z Robertem Lewandowskim. I także wtedy Brzęczek nie bardzo umiał wyjaśnić kto mu podsunął taktyczny pomysł gry bez skrzydłowych.

A teraz, jeszcze dzień przed poniedziałkowym zwolnieniem Brzęczka, były publikowane zdjęcia z obozu w Hiszpanii, gdzie selekcjoner na – zorganizowanym przez PZPN – zgrupowaniu TalentPro prowadzi treningi dla… 14-latków, bo takie dostał zadanie. Nie przekonuje mnie ten sposób wykorzystania autorytetu selekcjonera. To kończy się tym, że traktuje się go jak misia z Krupówek, z którym każdy może sobie zrobić zdjęcie. Idąc jeszcze dalej, można by mu kazać skakać przez płonącą obręcz, bo też by się dało to jakoś uzasadnić.
A szatnia piłkarska jest wyczulona na takie rzeczy. Gwiazdy naszej reprezentacji potrzebują wyrazistej osobowości. Zawodnicy szybko łapią jak mocna jest pozycja trenera. Szanują wyłącznie silnych. Brzęczka tak nie odbierali. Nie był Panem Trenerem.
Sposób i czas w jaki Brzęczka zwolniono, też sporo mówi o jego statusie. Zresztą nikt w związku nie pracował nad wizerunkiem selekcjonera, nikt nie budował jego pozycji, nie wzmacniał autorytetu. Nikt go też nie zatrzymał, gdy pojawił się pomysł wydania ewidentnie szkodzącej mu biografii „W grze”. Był sam. A w pojedynkę strasznie trudno wygrać.
Boniek zwolnił go nagle, tu i teraz, bo wiedział, że może sobie na to pozwolić. Zresztą z Bońkiem jest tak, że jak się gdzieś pojawia, to najpierw wchodzi jego ogromne ego, a później długo, długo nic. Czasem zza tego gigantycznego ego człowieka nie widać. Teraz też go nie widać. Wystarczy posłuchać co Boniek mówi.
– Skoro podjąłem decyzję o zwolnieniu Jurka, to jest to decyzja dobra i przemyślana. Przemyślałem pewne kwestie, popatrzyłem do przodu, co może się wydarzyć i uznałem, że trzeba postąpić właśnie w ten sposób – powiedział Boniek.
Ktoś napisał na Twitterze, że powinniśmy się cieszyć, że PZPN-em kieruje człowiek, który podejmuje tylko i wyłącznie dobre decyzje.
I ja się z tego cieszę. Także z tej wypowiedzi Bońka, która idealnie wpisuje się poziomem w styl argumentacji : „Dlaczego tanie wina są dobre? Bo są dobre i tanie”.
U Bońka wszystko zaczyna się od „ja” i na „ja” kończy. Zawsze traktował PZPN jak własny folwark i tym razem też tak postąpił. Nie czekał na zarząd, nie konsultował się z wiceprezesami związku. Jednego z nich tylko łaskawie powiadomił, ale sposobem podjęcia decyzji wcale nie pomógł Markowi Koźmińskiemu, którego przecież oficjalnie popiera w wyborach (odbędą się w sierpniu) na nowego prezesa PZPN. Boniek pokazał, że wybierze mu selekcjonera, choć według kalendarza wyborczego związku, sam już nie powinien być prezesem, bo jego druga kadencja kończyła się w październiku. Pandemia otworzyła Bońkowi furtkę do przedłużenie swoich rządów, co chętnie wykorzystał. I, jak widać, nie zamierza być malowanym prezesem. Właśnie zrobił gigantyczną rewolucję na swojej ostatniej prostej. Nowy prezes związku (ktokolwiek nim zostanie) będzie zakładnikiem styczniowej decyzji Bońka. Co prawda będzie mógł zwolnić tego nowego selekcjonera, ale nie bez konsekwencji. Szkoleniowiec zacznie w marcu eliminacje do mistrzostw świata, więc wypadałoby mu dać je dokończyć, niezależnie od tego, co latem ugra reprezentacja w mistrzostwach Europy.
Bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy co pół roku zmieniali selekcjonera. Już i tak decyzja o zwolnieniu Brzęczka w takiej chwili, mocno podkopała autorytet tego stanowiska. Boniek pokazał, że może zrobić z selekcjonerem wszystko, i to kiedy chce i jak chce. Sposobem, w jaki działa powiedział bardzo dużo o sobie. Nie powiedział tylko jaką  naprawdę miał motywację. Bo że jest tu drugie dno, że czegoś o tej decyzji nie wiemy, to pewne.
Tyle że w życiu trzeba tak postępować z ludźmi, żeby ich nie upokarzać, nie szmacić. Boniek – niezależnie od tego, jakiego asa ma w rękawie – Brzęczka upokorzył.
Boniek żartował z Legii, kpił z prezesów klubów Ekstraklasy, że zwalniają trenerów byle jak. Sam okazał się nie być lepszy. Zwolnienie Brzęczka – choć odbyło się w gabinecie – nie było wcale w lepszym stylu, niż zwalnianie Beenhakkera przez Grzegorza Latę.
Mimo podziękowań dla Brzęczka, słów o tym, jaki to z Jurka dobry człowiek, wywalenie go z roboty jest odbierane jakby kopnął psa. Zrobił to, bo mógł.

Inne artykuły o: Reprezentacja

  • Norwid Dąbrowski

    Jest szansa dla Legii. 711 na trenera kadry i Legia ma szansę na trenera z prawdziwego zdarzenia:)

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli