Bijmy brawa, ale też wymagajmy awansu na mundial
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 13 października 2021 11:47
Brawa dla reprezentacji Polski i dla Paolo Sousy za zwycięstwo w Tiranie, bo jeśli czegoś obecnemu selekcjonerowi brakowało to chyba najbardziej wyników. A ma do dyspozycji grupę dobrych piłkarzy, która nie zasługiwała na to, żeby tak sromotnie przegrać mistrzostwa Europy. Chwalmy Sousę, ale nie zagłaskujmy go. Wymagajmy awansu na mundial, bo taki był cel zatrudnienia Portugalczyka.
Sousa ma własny, autorski pomysł na naszą kadrę. Chce żeby jego drużyna utrzymywała się przy piłce, posiadała ją, prowadziła grę. To jest u nas nowe i to nam się podoba. Jeśli w parze z tym stylem pójdą wyniki, to tylko bić Portugalczykowi brawo.
Wygrana w Tiranie była ważna. Odniesiona w specyficznych okolicznościach, gdzie stadionowa tłuszcza sama chciała być częścią meczu. Takie zwycięstwa dodają wiary drużynie, cementują ją, jednoczą.
Nie mniej istotne było to, że w tych trudnych warunkach Polacy zagrali bez straty bramki, konsekwentnie w obronie, jako cały zespół. Bo często zapominamy, że szansa na sukces w defensywie jest tylko wtedy, gdy pracuje na niego cała drużyna. Tak właśnie było w meczu z Albanią. Gorzej, że nie pokazaliśmy zbyt wiele w kreowaniu akcji, w ofensywie, ale… coś za coś. Liczyło się to, żeby przede wszystkim nie przegrać, wygranie meczu było jedynie opcją. Do zwycięstwa w Tiranie wystarczyły nam raptem dwa celne strzały w bramkę i gol zdobyty po akcji tak prostej, że prościej się już nie da.
Co było o tyle istotne, że nasz specjalista od finezji – Robert Lewandowski ma akurat słabszy moment, bo cztery kolejne mecze (licząc Bundesligę i spotkania kadry) bez gola, to w jego przypadku już seria. Ale o „Lewego” nie ma się co martwić, bo po chwilowej frustracji wróci silniejszy, on ma niebywałą zdolność samo naprawiania się. Będzie potrzebny w formie w marcu przyszłego roku, na mecze barażowe.
I wtedy reprezentacja Polski będzie musiała pokazać więcej, dużo więcej niż teraz, bo trafimy na dwóch rywali z najwyższej półki. Na pewno nie będą słabsi od naszej kadry, niezależnie od tego, kto to będzie.
Dlatego zanim wpadniemy w euforię (u nas nastroje są zawsze od ściany do ściany) trzeba sobie powiedzieć kilka oczywistości. Żeby wygrana z Albanią nie poszła na marne.
Otóż warto przypomnieć, że zajęcie tego drugiego miejsca w grupie było przed eliminacjami absolutnym minimum. Zestawienie drużyn, jakie wylosowaliśmy wskazywało na to, że reprezentacja Polski ma drugi po Anglii potencjał i niżej zejść nie powinna.
Tak, „brykali” w tej grupie nierówni Węgrzy. Tak, Albania pokazała, że potrafi grać w piłkę, ale akurat w Tiranie, to był inny zespół niż w Warszawie. Poszatkowany nieobecnościami kluczowych czterech piłkarzy nie był w stanie zagrać u siebie z Polską tak, jak zagrał na wyjeździe. Bądźmy szczerzy, poszło nam łatwiej niż przypuszczaliśmy.
Z tej grupy należało wyjść na przynajmniej drugim miejscu, ale… warto też było powalczyć z Anglią, która akurat w eliminacjach do mundialu kompletnie nie przypominała drużyny z tegorocznego turnieju mistrzostw Europy. Wcale nie musieliśmy przegrać w marcu na Wembley, gdzie – przypominam – pojechaliśmy bez Lewandowskiego. Gdyby Sousa inaczej zestawił środek obrony, mogliśmy – i powinniśmy – w Londynie zremisować. Zyskalibyśmy punkt, zabierając Anglikom dwa.
Doliczając dwa punkty, które zgubiliśmy w Budapeszcie – bo selekcjoner Sousa nie wiedział (chyba jako jedyny w Polsce) jak ważny jest Kamil Glik w obronie – bylibyśmy dzisiaj… przed Anglią. Wcale nie było to takie niemożliwe, wystarczyło, żeby selekcjoner już w marcu znał piłkarzy.
Dziś zna ich dużo lepiej, ale też potencjał tej drużyny jest większy niż kiedykolwiek w ostatnich latach. Bo kiedy – nie mając na boisku Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka – mogliśmy powiedzieć, że poza „Lewym” mamy dwóch świetnych napastników (Buksę i Świderskiego)?
Zanim zacznę zachwycać się tym słynnym trafianiem przez Sousę ze zmianami, zapytam: który polski selekcjoner miał taki komfort, że za jednego świetnego pomocnika z Premier League (Jakuba Modera) wchodzi inny świetny pomocnik z Premier League (Mateusz Klich). Podpowiem: nigdy!
Chwaląc więc Sousę za zwycięstwo przywiezione z Tirany, doceniajmy potencjał tej kadry. I zastanówmy się jak z niej wycisnąć jeszcze więcej. Na przykład warto się zastanowić nad dziwnym przypadkiem Bartosza Bereszyńskiego, który świetnie sobie radzi w Serie A, ale w reprezentacji zdaje się być piątym kołem u wozu. Takich piłkarzy nie wolno nam gubić. W marcu ta drużyna będzie miała bardzo wymagających rywali i musi się wznieć ponad poziom tego, co pokazywała w eliminacjach.
Chwalmy Sousę, ale też nie zagłaskujmy go. Wymagajmy awansu, bo taki był cel zatrudnienia Portugalczyka.
Inne artykuły o: Reprezentacja