Sekretarz PZPN nie powinien być sierotką. No chyba, że chce…
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 9 listopada 2018 11:22
PZPN zaliczył wpadkę przy losowaniu 1/8 finału Pucharu Polski. Sekretarz związku Maciej Sawicki wyrzucił przez pomyłkę jedną kulkę z koszyka i później zdziwił się, że mu jej na końcu losowania zabrakło. Nabijanie się z PZPN od wczoraj nie ma końca. Ktoś napisał, że losowanie było ciekawsze niż same rozgrywki. Szydera tym bardziej bolesna, że przecież związek i jego prezes podkreślają bez przerwy jak to podnieśli rangę Pucharu Polski. Sekretarz Sawicki na froncie walki o lepsze rozgrywki nie zna kompromisów, walkę o prestiż PP wprowadził na wyższy poziom. Osiągnął już chyba sufit. A nam się wydaje, że obsadzanie sekretarza w roli „sierotki” jest niepotrzebne, to nie jego rola.
Warto obejrzeć dwa filmiki zamieszczone na Twitterze. W pierwszym bezcenna jest konsternacja sekretarza Sawickiego, gdy zorientował się, że… coś mu wypadło. W drugim filmiku, poniżej, kontynuacja hasła: „coś komuś wypadło”.
https://t.co/8qHUMjJKrZ
????????????— Wojtek Dobrzyński (@wdobrzynski) November 8, 2018
Losowanie powtórzono. Zbigniew Boniek na Twitterze przeprosił za błąd i za zamieszanie i w swoim stylu – szkolnej gimbazy – zakończył: „Kto chce teraz może na nas jechać 3… 2… 1… start”.
Ale ludzie jakoś przesadnie nie jadą z PZPN, tylko kpią, czyli robią to co zwykle robi Boniek na Twitterze. Szydzą, bo to w sumie śmieszne, gdy się skonfrontuje tę wpadkę z losowaniem z – jakże nieznośnym – nadęciem prominentów związku, które – można odnieść takie wrażenie – mało ich nie rozsadzi.
Boniek – bez mrugnięcia okiem – opowiada w mediach: „Jesteśmy wśród pięciu najlepszych federacji na świecie”… I żadne wtopy nie zmienią tego, że w chwaleniu siebie samego kompletnie nie ma umiaru. Mimo że polska piłka klubowa leży, mimo że kibole nie pozwalają skończyć meczu o mistrzostwo Polski i co roku robią burdę na finale PP, mimo że reprezentacja na mundialu dostała baty, a z nowym trenerem nie wygrała jeszcze meczu i styl gry prezentuje smutny i mimo że szkolenie młodzieży jest piętą achillesową rodzimego futbolu. Ale dla prezesa PZPN wszystko jest super…
Boniek nie czuje, że w chwaleniu siebie przekracza granicę dobrego smaku, a nikt z jego „dworu” nie śmie mu tego powiedzieć. Toteż w komentarzach po losowaniu można było przeczytać na Twitterze trochę szyderczych opinii kibiców:
„Kolejny sukces! Kiedy to się skończy?”
„Wypadło świetnie, idealnie dostosowaliście się do poziomu polskiej piłki”
„PZPN nie jest za to odpowiedzialny”.
A na wpis, że „polska piłka od tego nie upadnie”, ktoś przytomnie odpisał: „No nie upadnie, chociaż dalej będzie na kolanach”.
Błąd jak błąd, każdemu może się zdarzyć. Nawet samemu sekretarzowi. Tyle tylko, że PZPN niepotrzebnie się naraża na kpiny, że „przydałby się VAR do losowania”, albo, że sekretarz Sawicki „wyrzucił kulkę, bo parzyła, tak była mocno podgrzana”. Przecież w roli „sierotki” do losowania można zaprosić kogoś z zewnątrz, spoza PZPN. Któregoś z byłych piłkarzy, ex-reprezentantów, albo jakąś postać ze świata filmu czy estrady. Wtedy to byłoby naprawdę podniesienie prestiżu, a nie gdy kulki losuje – za przeproszeniem – sekretarz.
A jednak to, że robi to Sawicki nie jest – w mojej opinii – przypadkowe. Najwierniejszy żołnierz Bońka, jest przez swojego szefa mocno lansowany. Jest na miejscu, nie siedzi w Rzymie, pcha tę mu tę piłkarską karuzelę. No to w nagrodę jest doceniany, nawet wprowadzono go do międzynarodowych gremiów piłkarskich. Przez usłużnych dziennikarzy lansowana jest teza, że Sawicki to bystry gość, ale trudno nie odnieść wrażenia, że to opinia mocno przesadzona. Ilekroć ogląda się go na żywo w telewizji, widać, że facet ma polot enerdowskich piłkarzy. Jest sztywny, wali komunały i jeszcze wypowiada je w stylu, jakby się ich nauczył na pamięć. Luzu za grosz.
W świecie piłki wylansowano przynajmniej kilku prominentnych działaczy, którzy prowadzili ceremonię losowania różnych rozgrywek. Najbardziej znanym jest oczywiście obecny szef FIFA Gianni Infantino, który był powszechnie nazywany „łysym od kulek”. Transmitowane przez telewizje losowania, uczyniły go znanym działaczem, co mocno mu pomogło w dojściu do szczytu drabiny, czyli do stanowiska szefa FIFA. I choć Infantino – na skutek przecieków z Football Leaks i publikacji „Der Spiegel” – przeżywa ostatnio trudny moment, to jednak jest modelowym przykładem na to, jak obecność w mediach – także przy losowaniach – pomaga w robieniu kariery w środowisku.
Tyle tylko, że jeśli chodzi o charyzmę, o czar osobisty i o luz, to różnica między Infantino a Sawickim jest taka, jak między wyścigowym wierzchowcem a koniem pociągowym, który ciągnie furmankę w węglem. Wystąpienia publiczne wcale Sawickiemu nie pomagają. Wręcz przeciwnie. A przecież sekretarz związku nie musi przeprowadzać losowań Pucharu Polski. Taki Zdzichu Kręcina tego nie robił, choć on akurat zrobiłby z tego show w swoim stylu.
Sekretarz Sawicki losowanie powtórzył i dobrze.
Ale niezrozumiała była panika i pośpiech przy rozpoczęciu powtórnego losowania. Najpierw pojawiła się informacja, że wystartuje ono o 13.00, zresztą tak to było zapowiedziane na YouTubie, gdzie obywała się transmisja ceremonii (czy tak to w ogóle można w tym przypadku nazwać?), ale PZPN już nie czekał na zapowiedzianą godzinę, tylko zrobił losowanie… wcześniej. Rozumiecie coś z tego?
Komuś puściły nerwy.
Przepraszać i przyznać się do winy zawsze warto. Kibice to docenią. Ale w kwestii przeprosin i mocnego postanowienia poprawy to PZPN nadal więcej ma do zrobienia w kwestii organizacji finału Pucharu Polski, niż w kwestii samych losowań. Od tego czy Sawicki odnajdzie kulkę pod stołem czy nie odnajdzie, ważniejsze jest by 2 maja 2019 na Stadionie Narodowym było w końcu bezpiecznie.
Inne artykuły o: PZPN
-
zgubek