Największym sponsorem rozwoju polskiej piłki są rodzice, a nie PZPN

Autor wpisu: 30 maja 2019 16:29

Polski futbol młodzieżowy odnotował kolejny „triumf” na młodzieżowych mistrzostwach świata do lat 20. Reprezentacja naszego kraju zremisowała bezbramkowo z Senegalem i awansowała z trzeciego miejsca w grupie. Polacy wyprzedzili jedynie wycieczkę z turystów z Tahiti. Tylko z tą drużynę wygrali i tylko temu zespołowi byli w stanie strzelić gola. Ale awansowali, więc PZPN będzie mógł odtrąbić sukces. Znów dowiemy się, że ze szkoleniem młodzieży jest u nas dobrze.

Zaskakuje mnie, że tak chwalący się dobrym szkoleniem młodzieży prezes Boniek, jak przychodzi do turnieju rangi mistrzostw świata, gdy trzeba efekty tego „modelowego” szkolenia pokazać, to… sięga pełną garścią po chłopaków, którzy urodzili się np. w Niemczech czy  Włoszech, tam się wychowali, jako piłkarzy ukształtowały ich kluby w Niemczech, Włoszech, Anglii czy Holandii, a teraz my się nimi chwalimy przed całym światem. Kapitalna reklama polskiego szkolenia, nie ma co…
Kadra na tym turnieju gra tak, że bolą zęby. W komentarzach najczęściej pojawia się opinia, że chłopaki kopią się po czołach i że nie da się tego oglądać. Nie ma w nich radości z gry, brakuje odwagi, paraliżuje ich presja i strach. W kadrze chorują na chroniczny lęk przed próbą dryblingu. Kiedy ci chłopcy – jak nie teraz – mają pokazywać fantazję na boisku? Ktoś na Twitterze zażartował: „Bramkarz podaje do stopera, ten do drugiego stopera i… laga na napastnika – Narodowy Model Gry”. Okrutny żart, ale prawdziwy.
Polska jest krajem, w którym nie brakuje młodych trenerów z pasją, którzy pracują na dole piramidy szkoleniowej, z taką chęcią i zaangażowaniem, jakby prowadzili drużynę w finale Ligi Mistrzów. Tylko trzeba im dać narzędzia i środki. Dofinansować ich pracę, opłacić szkolenia, staże, dać dostęp do wiedzy. Pokazać, że nie jest ważny wynik tu i teraz, tylko jacy zawodnicy z tych dzieciaków wyrosną. Że nie można na chłopaków tylko krzyczeć, że trzeba dać im się piłką bawić i że nie wolno ich uczyć, by jak najszybciej grali do napastnika. Bo to prymitywna gra. Niestety, wystarczy zejść na niższy poziom rozgrywek (także do grup młodzieżowych) żeby zobaczyć, że z wiedzą i świadomością trenerów nie jest dobrze. To polska szara rzeczywistość, że do szkolenia dzieci deleguje się tych, którzy nie nadają się do seniorów… Tam obowiązuje selekcja negatywna. Smutne, ale prawdziwe.
Co z tym zrobić? Edukować – innej drogi nie ma. Wiele razy pisałem o tym, że na szkoleniu trenerów PZPN nie powinien zarabiać. Nie na tym polega rola instytucji odpowiedzialnej za rozwój futbolu. Ona zarabia na pierwszej reprezentacji, na prawach telewizyjnych, na sprzedaży pakietów dla sponsorów. PZPN nie musi więc zarabiać na trenerach. Szkolenie powinno być tanie, jak najtańsze. By bariera finansowa nie blokowała rozwoju trenerów. Trzeba szkolić fachowców najwyższej próby, którzy będą szkolić młodzież.
Bo dziś w tych miejscach nadal pracują „trenerzy”, którzy grają na wynik. Strzelić gola z kontry lub stałego fragmentu gry i cieszyć się z miejsca w tabeli. A z tego jak się gra, albo czy się buduje akcję podaniami, nikt trenera nie rozlicza.
Kadra U-20 na razie w tych mistrzostwach świata – poza meczem z turystami z Tahiti – ma jedno do zaproponowania: walkę. Czy polski piłkarz nie może grać technicznie, śmiało, do przodu? Dryblować, wygrywać pojedynki, pokazywać sztuczki, bawić publiczność? Czy nasz futbol, już od etapu młodzieżowego musi być zredukowany jedynie do cech wolicjonalnych?
Zbigniew Boniek nie mierzy się z problemem, żyje rzeczywistością gabinetową. Musi zejść do ludzi i musi zrozumieć, że nie jest dobrze. Zmarnował w tym aspekcie aż dwie kadencje, bo rządzi w PZPN już siedem lat. O tych kadencjach będzie się mówić, że Boniek zastał polskich piłkarzy drewnianych i… zostawił drewnianych. Propaganda i grupa medialnych klakierów przykrywają teraz zaniedbania w szkoleniu młodzieży, ale skutki tej „polityki” wyjdą za kilka lat.

Turniej Tymbarka, którego propaganda PZPN używa jako dowodu na dobre szkolenie, w rzeczywistości nie wygląda tak kolorowo, jak na Stadionie Narodowym przy okazji finału Pucharu Polski. Na wcześniejszych etapach rzeczywistość skrzeczy, organizacja kuleje. Wiem, bo sam miałem wątpliwą przyjemność obserwować zawody na tym etapie, kiedy jeszcze nie ma kamer, dziennikarzy i nachalnego lansu działaczy, którzy chętnie fotografują się na tle dzieci.
PZPN chwali się pokręconą kompletnie inicjatywą dla nikogo – Akademią Młodych Orłów (AMO), która tak świetnie działa, że w Warszawie padła z kretesem, a prezes Boniek znalazł na to wyjaśnienie, że widocznie w dużym mieście jest… niepotrzebna. Sugerowałbym pójść dalej i szczerze powiedzieć, że w ogóle jest niepotrzebna, bo to zwykłe przepalanie kasy, którą można by wydać rozsądniej. Też na szkolenie młodzieży. Problem w tym, że PZPN zamiast się przyznać, że AMO to strzał kulą w płot, brnie w ten projekt dalej, byle nie przyznać się do błędu. W portalu Futbolefejs.pl wiele razy opisywaliśmy tę szkoleniową pomyłkę, więc nie będę się powtarzał (kto zainteresowany rzeczywistością AMO znajdzie ją na przykład tu: http://futbolfejs.pl/pzpn/obalamy-mity-wokol-projektu-pzpn-amo-czesc-2/).

To wcale nie PZPN jest największym sponsorem szkolenia dzieci i młodzieży. Największym sponsorem rozwoju polskiej piłki są… rodzice. To oni ponoszą koszty szkolenia dzieciaków w tysiącach prywatnych szkółek, których związek z PZPN jest taki, że teraz będą od piłkarskiej centrali dostawać certyfikaty. Bo to związek ma dzielić państwową kasę. I już wieje zgrozą, bo od wielu czołowych szkółek to PZPN mógłby się uczyć szkolenia. Wychodzi to tak, jakby uczeń miał oceniać profesora…
Po co są w Polsce te mistrzostwa U-20? Co nam dają? Czego dzięki nim się nauczą polscy piłkarze? Szczególnie, że tych, wychowanych w Polsce zastąpiono chłopakami szkolonymi zagranicą, bo PZPN sam nie ma zaufania do własnego systemu szkolenia. Czy na pewno robiąc tę mistrzostwa dobrze zainwestowaliśmy – jako kraj – pieniądze? Może można było zrobić za tę kasę coś właśnie dla szkolenia młodzieży? Może.
PZPN w tym czasie woli robić takie akademie „ku czci prezesa” jak te mistrzostwa świata do lat 20. Boniek będzie mógł się polansować na trybunie VIP, przybić „piątki” z kumplami z FIFA i UEFA, kadzić kibicom Widzewa, jacy są świetni (bo publiczność to najbardziej udana cześć imprezy, sportowo nie ma się czym chwalić). Ile ta cała impreza kosztuje? Ile wydano na nią publicznych, miejskich pieniędzy? Ile kosztuje logistyka i zabezpieczenie tego wydarzenia, którego prawie nikt na świecie nie chciał organizować? Jakby te koszty zebrać i policzyć, to dowiedzielibyśmy się szybko, kto tak naprawdę tym turniejem zrobił sobie dobrze.
I czy to naprawdę o szkolenie młodzieży w tym wszystkim chodzi.

Inne artykuły o: PZPN

  • Trener z Poznania

    Bardzo trafne spostrzeżenie Panie Darku,że najważniejszym ogniwem są rodzice. Szkółki piłkarskie stały się w Polsce czystą komercją która opiera się na zasadzie braku selekcji młodego zawodnika,gdyż każdy zawodnik gra bo rodzić uiszcza składkę co miesiąc.Kluby (małe kluby) są za biedne żeby szkolić bo dotacje otrzymywane na te cele są za niskie.Trenerzy to zazwyczaj dzisiaj młodzi ludzie którzy godzą prace w szkołach i pędzą po zajęciach na treningi do klubów po to żeby sobie dorobić do pensji.Trener powinien mieć godny etat w klubie po to żeby w pełni się poświęcić pracy z drużyną,póki tego nie będzie to możemy zapomnieć o solidnym szkoleniu młodzieży .Szkolenie jak sama nazwa wskazuje,wymaga czasu i pracy i na tej bazie można przygotować i trenować zespól .Trener musi mieć czas na przygotowanie mikro , makrocyklów ,analiz,testów (Coopera itp.)…..są to fundamentalne zasady elementu procesu treningowego .Nauczyciel w-f po pracy w szkole nie ma juz na to czasu niestety.Rola rodzica z kolei jest taka że jest płatnikiem,kierownikiem drużyny,kierowcą wożącym swoim autem zawodników na mecze itp.Nie tędy droga bo jest to wszystko nie zorganizowane i żadne AMO lub Narodowy Model Gry tego nie uzdrowi. Potrzeba wielu drastycznych zmian w procesie szkolenia młodzieży abyśmy mogli zaistnieć na światowych arenach Panie Prezesie Zbigniewie Bońku.Skoro są pieniądze na reprezentacje A to i powinny być na wszystkie kluby tam gdzie szkolimy młody narybek.

  • Dariusz Tuzimek

    Panie trenerze z Poznania
    W pełni zgadzam się z pana uwagami. Uważam, że PZPN już dziś staje się beneficjentem wielkiego rozwoju prywatnych szkółek piłkarskich, za które płacą rodzice.
    Dobrze pan zdiagnozował główny problem: godne pieniądze dla trenerów, żeby nie musieli gonić ze szkoły, z lekcji wf na zajęcia szkółki, żeby nie brali na siebie gigantycznej liczby godzin dzień po dniu, bo oni muszą mieć normalne życie, muszą normalnie, godnie funkcjonować. Muszą mieć czas, żeby przygotować się do zajęć, żeby sobie rozpisać ćwiczenia, które pozwolą im na indywidualnie podejście do każdego zawodnika. Żeby np. lepszy chłopak miał warunki do rozwoju, a nie równał w dół do całej grupy.
    Ale na to wszystko potrzebny jest czas i komfortowe warunki pracy. Jak się „trzaska” trening po treningu, byle więcej „utłuc” kasy, to do nikąd to nie zaprowadzi. Co gorsza, dobrzy, inteligentni trenerzy uciekną z piłki młodzieżowej do bardziej intratnych zajęć, nawet takich poza sportem.
    Chodzi właśnie o to, żeby bogaty PZPN inaczej dystrybuował środki, jakie zarabia na polskiej piłce. Żeby ta kasa popłynęła na dół piramidy, do tych trenerów, których warto w piłce zatrzymać. Szkolenia muszą być bardzo, bardzo tanie – tak by finanse w ogóle nie były dla trenerów barierą. PZPN nie musi na tym zarabiać, to jest inwestycja w wiedzę trenerów, którzy będą zajmować się dziećmi, tam potrzeba fachowców. Nawet trenerów z UEFA Pro, bo tacy pracują z dziećmi np. w Hiszpanii i nie są to odosobnione przypadki. Tyle tylko, że tam trenerów z UEFA Pro są tysiące, tak funkcjonuje ten system. W Polsce taka licencja to nadal ekskluzywny rarytas, ciągle dostępny jedynie dla wąskiego grona, które zamierza pracować w zawodowym futbolu. Cena kursu ogranicza liczbę chętnych. Cena i liczba takich kursów. A przecież rolą PZPN jest niesienie oświaty w futbolu, dostarczanie wiedzy. PZPNu nie warto rozliczać z tego czy Lewandowski trafi do bramki czy nie. Bońka i związek trzeba rozliczać z tego, ilu wyedukowali trenerów dla najmłodszych piłkarzy i jakiej jakości są to szkoleniowcy. To jest najlepszy factor dobrej roboty.

  • Piotr Borkiewicz

    Zgadzając się z panami co do rozłożenia priorytetów w szkoleniu trenerów, że bardziej potrzebni są trenerzy dzieci i młodzieży niż ci z najwyższego poziomu, zauważyć jednak warto że PZPN nie jest w stanie zorganizować szkolenia dzieci w całej Polsce. W to musi się aktywnie włączyć państwo i samorządy. Co do szkolenia trenerów, to one powinny być przede wszystkim na wysokim poziomie. Zamiast dotować koszty kursów, PZPN powinien dotować prelegentów na wysokim poziomie, tak aby kursy były maksymalnie efektywne.
    Ale same kursy też nie przyniosą oczekiwanego rezultatu jeśli trenerzy nie będą mieć warunków do pracy i sensownej ścieżki rozwoju osobistego.
    Komercjalizacja szkółek spowodowała że wykluczone są dzieci z biedniejszych rodzin a to przecież ich aktywizacja sportowa, czy ogólnie edukacyjna jest zadaniem państwa.
    Moim zdaniem sport najmłodszych powinien być rozwijany głównie w szkołach, bo tam może być dotowany przez państwo. Kolejnym etapem rozwoju dzieciaków i trenerów powinny być OSiRy, gdzie mogą trenować najzdolniejsi a potem od 11-12 roku kluby sportowe. Trzeba stworzyć logiczną ścieżkę rozwoju i upowszechniania sportu.
    Szkoła i OSiR są najbliżej miejsca zamieszkania a więc odpadają dwa największe problemy rodziców, koszty i logistyka.
    Obok tego mogą oczywiście istnieć komercyjne szkółki.
    Mieszkam w Warszawie i obserwuję jak dynamicznie rozwija się miasto. Budowane są kolejne osiedla o liczbie mieszkańców równej małych miast. Ale nie powstają tam kolejne OSiRy, stare kluby leżą w ruinie, nawet nie będę ich wyliczał. Co z tego że w szkółkach trenuje mnóstwo dzieciaków jak praktycznie nie ma zróżnicowanej oferty gdzie mają pójść trenować po skończeniu wieku 11-13 lat.
    Łączenie obowiązków szkolnych z trenowaniem w klubie, jest chyba dobrym rozwiązaniem. Taki trener może się poświecić wyłącznie pracy trenerskiej i ma doskonały przegląd kadr wśród dzieci ze swojego rejonu. Na takim rozwiązaniu opiera się szkolenie w wielu krajach z dobrym skutkiem.
    Mimo że w Polsce dużo sie mówi o roli sportu w edukacji młodzieży, to ja widzę mało konkretnych działań w tym kierunku.
    PZPN powinien lobbować u wladz państwowych i lokalnych wspieranie sportu, WZPN-y powinny dbać o rozwój sportu w szkołach w swoim okręgu. Wtedy powstanie presja oddolna na rozwiązania idące dalej, czyli wspomaganie małych lub wiekszych klubów w szkoleniu.
    Moim zdaniem problemem w Polsce jest przewaga górnolotnych haseł i mów strzelistych nad codzienny rzetelnym działaniem.
    W Warszawie jest sporo klubów które mogą rozwijać młodzież, ale nie rozwijają infrastruktury, słabo współpracują ze szkołami i lokalną społecznością. Ursus, Hutnik, Polonia, Marymont mają potencjał na stanowienie elity w Warszawskim szkoleniu. Escola, która szkoli na bardzo dobrym poziomie jest lekceważona przez władze samorządowe. A przecież chyba lepiej jest kierować pieniądze do tych którzy już mają pomysł jak je wykorzystać, niż pchać je tam gdzie dopiero będą myśleć co z nimi zrobić.
    W Polsce potrzebna jest przemiana mentalna i organizacyjna żeby coś się naprawdę ruszyło.
    PZPN słabo się z tego wywiązuje, pracuje na piar prezesa bardziej niż na rzeczywisty rozwój piłki.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli