Karanie klubów to tylko listek figowy
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 27 września 2019 18:24
Widok wystrzelonej z rakietnicy racy – która pędząc jak pocisk – o centymetry mija głowę bramkarza Lechii, jest obrazkiem, jakie pokazują telewizje informacyjne filmując działania wojenne gdzieś w świecie. A to się działo u nas, w Wejherowie, w rozgrywkach o Puchar Polski. W jasny, biały dzień. I nie miało żadnego sensu. Gorzej, że nie miało też żadnych sensownych konsekwencji.
Tak, wiem, że PZPN wykluczył Gryfa Wejherowo z następnych rozgrywek o Puchar Polski. No i co z tego? Co to rozwiązuje na dłuższą metę?
Tego samego dnia doszło do burd w innym meczu Pucharu Polski Widzew Łódź – Śląsk Wrocław. Były race, podpalanie krzesełek z trybun, próby forsowania sektora kibiców gospodarzy przez ekipę z Dolnego Śląska. Wjechała policja, w użyciu był armatka wodna…
Warto dodać, że mówimy o meczu, o którym cała polska wiedziała dużo wcześniej – dzięki dziennikarzowi TVN24 Szymonowi Jadczakowi – że szykują się zadymy. I co? I nic. Nie udało się burdom zapobiec, nie udało się kibolom zabrać pirotechniki i nie udało się – już po wydarzeniach – wyłapać tych co rozrabiali co do jednego. Kluby był bezradne, policja bezsilna, a PZPN, który organizuje te rozgrywki udaje, że to nie jego problem.
Śląsk dostał od PZPN minimalne kary, a Gryfa wyrzucono. Bo się bronił głupio. Czyli jak? No dokładnie tak, jak się bronił PZPN po zadymach na finałach Pucharu Polski na Narodowym. Czyli, że to nie ich wina, bo przecież była wynajęta agencja ochrony itd.
Przewodniczący Wydziału Dyscypliny PZPN Mikołaj Bednarz mówi o Gryfie: – Klub nie daje żadnej gwarancji bezpieczeństwa na jego meczach.
A przedrzeźniające echo mogłoby mu odpowiedzieć: „Zupełnie jak PZPN na kilku ostatnich finałach Pucharu Polski”. Gryfa wyrzucono, a PZPN? Ma się dobrze. A przynajmniej dobrze o sobie myśli.
To już oczywiście nie te czasy, kiedy Zbigniew Boniek chodził po telewizjach i opowiadał, że race są bezpieczne. On też jest już na innym etapie świadomości. Wie również, że nie warto się układać z kibolstwem, bo potem musiał pisać po finale PP gdy race lądowały na boisku: „Panowie z Lecha, nie tak się umawialiśmy”.
No, ale – patrząc z drugiej strony – to już też nie jest ten etap, że Bońkowi się jeszcze chce rozwiązywać problemy polskiej piłki.
Jedyną drogą walki z chuligaństwem jest polityka „zero tolerancji”, czyli jeśli ktoś wnosi na stadion pirotechnikę to musi być złapany, ukarany i przez jakiś czas na stadiony nie ma wstępu. Oczywiście to nie jest łatwe do wyegzekwowania, ale też nie przesadzajmy w drugą stronę – fizyka kwantowa to też to nie jest. Po prostu trzeba się wziąć poważnie, systemowo za rozwiązanie problemu. Opowiadał mi kiedyś ktoś, kto widział z bliska jak w Anglii rozwiązano problem chuliganów na stadionach. Powiedział, że najważniejsze w całym procesie nie były wcale regulacje prawne czy działania policji. Otóż najważniejsza była… wola rozwiązania problemu. To ona jest fundamentem, kolejne działania przychodzą później. I teraz pytanie: czy w Polsce jest wola poradzenia sobie z bandziorami z trybun? No właśnie…
Pewnie, że nie wszystko zależy do PZPN. Że potrzebne jest działanie państwa, dobre regulacje prawne, egzekwowanie tego prawa, aktywność policji i innych służb. Ale czy ten PZPN jest liderem krucjaty przeciwko chuliganom? A powinien być, bo to jeden z największych problemów w naszym futbolu. To rak który niszczy polską piłkę.
Tak długo jak się będą na stadionach działy takie rzeczy jak w Wejherowie czy na Widzewie, nie ma co liczyć, że normalni ludzie z rodzinami będą regularnie przychodzić na mecze. Klubowa piłka – mimo nowych stadionów, mimo rozwoju mediów – nadal nie ma dobrego wizerunku. Co się go trochę – ciężką i długotrwałą pracą – poprawi, to patologia z trybun szybko to zniszczy.
Co dają takie kary jak po meczach w Wejherowie i Łodzi? PZPN eksponuje ich srogość (choć czy naprawdę są takie srogie?), ale to zasłanianie się listkiem figowym. Ogłoszenie światu: hej! My naprawdę coś robimy!
I średnio zorientowany kibic może się nawet nabrać, bo PZPN w robieniu sobie PR-u jest naprawdę dobry. Tylko ten kibic, może się także nabrać kiedy pójdzie na mecze Pucharu Polski w kolejnych rundach, albo na finał na Narodowym. Może się wtedy okazać, że cudowne rozwiązanie problemu chuligaństwa poprzez karanie klubów, nie działa. Że kibole wcale nie przejęli się wywaleniem samego (sic!) Gryfa z rozgrywek i pirotechnikę znów przyniosą. Będziecie zdziwieni? No, a PZPN będzie…
Związek woli się chować za figowym listkiem, bo karę dać łatwo, a problem rozwiązać trudno. Trzeba by inicjować działania, lobbować, przekonywać, nagłaśniać problem, skarżyć się do mediów i urzędów na bierność i zaniechania policji i innych służ. Trzeba by stanąć na czele krucjaty z chuliganerią. No kupa roboty…
Boniek już tego nie dźwignie. Nawet do takiego ciężaru nie podchodzi. Stara się podrzucić gorącego kartofla komu innemu.
No cóż, dużo pracy. Łatwiej pośmieszkować na Twitterze, albo zapytać Brzęczka po co wystawia Błaszczykowskiego, czy też pozdrowić prezydenta Dudę od słoweńskiego prezydenta… Borata! Choć facet tak naprawdę ma inaczej na imię…
A Puchar Polski? No jak to? Srogie kary były!
Inne artykuły o: PZPN
-
ursynów