Zanim na stosach spłoną piłkarze, zanim zaleje nas hejt
Autor wpisu: Grzegorz Kalinowski 21 czerwca 2018 17:02
Mam wiele uwag do gry naszej kadry, ale bardziej niż żenada, którą wiało z boiska, wkurza mnie żenujące zachowanie mediów i kibiców. Nie wszystkich, ale większości. Jeszcze mundial się nie skończył, a piłkarze i trener – w myśl słów Leo Beenhakkera – nie są już bogami, tylko gównem.
Ci sami, którzy – ponad miarę – wywyższali ich, wychwalali i słodzili, smarując miodem najcenniejsze tyłeczki III, IV, a może i wszystkich Rzeczpospolitych, teraz – w akcie frustracji, otępienia i ekstatycznego hejtu – używają ile wlezie. Jeśli dziennikarz dywaguje (tak, dywaguje, bo dywagacja oznacza bełkotliwą wypowiedź, a nie wbrew temu co się powszechnie sądzi składną dyskusję, czy wręcz analizę), że Milik zostanie usunięty ze składu, to najpierw powinien popracować nad sportową terminologią. Usuwa się – drogi panie, półamatorze, Januszu i Andrzeju pióra oraz futbolu – z kadry, ale nie ze składu. Do składu się wchodzi, ze składu zaś wypada, okey? Modnym jest medialne dopieprzanie. I to przez ludzi z autorytetem nawet nie zerowym, lecz takim, jakby piszący był na poziomie nie tylko Niderlandów i Żuław, ale wręcz kopalnianej dziury w Bełchatowie lub pod Tarnobrzegiem.
Medialni pętacy budują swoją popularność i autorytet nie na własnych osiągnięciach, lecz na tym, czego pragnie lud. Przeto kandydaci na prezesów Banku Zbożowego, następcy Nikodema Dyzmy, w prostej linii potomkowie – jeśli nie biologiczni to mentalni – sługusów Biura Politycznego, które dyktowało odpowiedni ton, dziś piszą tak, jak chce tego suweren. Nie wyjaśniają, nie analizują tylko dopieprzają. I to z taką mocą, jak wcześniej słodzili. A co będzie jeśli Polacy wygrają? Oczywiście szanse na to są niewielkie, więc odwaga tym większa.
Odwaga o której śpiewał Kryzys;
Małe psy
Najgłośniej szczekają
Najszybciej uciekają
One się boją, boją, boją, boją…
Za nogawkę i w nogi, a jakby się stało, że Polacy wygrają, to znajdą się w pierwszym rzędzie czcicieli, wyznawców i podnóżków. I będą skamleć głośno, by ich dostrzeżono, by ich głos wybił się w chórze pochwalnym, był inni pomyśleli, że to oni nadają ton.
Michał Kołodziejczyk z Wirtualnej Polski poszedł pod prąd, zaprotestował przeciwko atakom na piłkarzy. Atakom, a nie krytyce. Bo krytyka jest okey, ale pisanie bzdur – po to wystąpić w pierwszej linii hejtu – to dziadostwo niezmierne.
Redaktor „Koło” w innych artykułach krytykował graczy, ale gdy zobaczył falę hejtu, próbował postawić jej tamę. Bo jego celem nie było schlebianie zakompleksionym, niedzielnym kibicom, którzy chcą wyłącznie grania na emocjach. On próbuje wychowywać swoich czytelników. Brawo!
Brawo wszyscy Wy, którzy próbujecie w tym szaleństwie złapać dystans. To trudne w czasach, gdy dziennikarstwo i czytelnictwo polega na wznoszeniu wirtualnych pomników i ustawianiu przerażająco realnych stosów. A przypadłość ta tyczy się nie tylko pisania o sporcie, ale i o większości dziedzin życia. Czas umierać? Nie, czas wyzdrowieć.
PS. Czy skrytykuję piłkarzy i trenera? Mam na to ochotę. Wielką, dodającą skrzydeł, wprawiającą w epicki zapał. Dlatego poczekam, aż mi to trochę przejdzie, czasem obiektywizm polega na tym, by nie pisać pod wpływem chwili. Nie goni mnie żadna redakcja i obowiązek. Mam gdzieś podlizywanie się czytelnikowi, który czeka na wylanie wiadra pomyj na głowy ludzi przywiązanych do pręgierza. Powoli łapię dystans i dołożę im, ale nie za swoje niepowodzenia i zdruzgotane marzenia, lecz za grę, nieporadność i porażkę. Za to właśnie, za nic więcej.
Inne artykuły o: Mistrzostwa Świata 2018 | Reprezentacja
-
ursynów
-
Kroma
-
Matiz
-
xymoxon
-
ursynów
-
-
ursynów