Reprezentacja ludzi naprawdę chcących

Autor wpisu: 4 września 2017 23:15

Gdy bardzo chcemy, gdy jesteśmy zdeterminowani, skoncentrowani potrafimy być drużyną groźną dla każdego. Taką, której nic nie przeszkadza w odniesieniu zwycięstwa. Ani to, że mecz się nie układa, że rywal jest niewygodny i waleczny. Nawet to, że asystent sędziego ukradnie nam gola. Takiej reprezentacji chcemy. Taką wiedzieliśmy z wygranym 3:0 meczu Kazachstanem.

Lud prosił o Milika. Fachowcy wskazywali, że ta drużyna potrzebuje też Makuszewskiego w pierwszym składzie i Rybusa. Nawałka zadowolił jednych i drugich. Wstawił wszystkich trzech do składu i to właśnie akcja tych „nowych” dała biało-czerwonym pierwszego gola. I ulgę, że wszystko wraca do normy.
O spotkaniu z Danią Kamil Grosicki powiedział, że to był mecz bez jednego nawet dobrego akcentu. Przez kilka dni mówiło się tylko o tym, jak bezradna i rozkojarzona była reprezentacja w Kopenhadze. Kadrowicze posypali głowy popiołem, nie zaprzeczali, że zagrali beznadziejnie i obiecywali, że brak koncentracji w meczu z Kazachstanem nie może się powtórzyć.

I rzeczywiście lekcja z mobilizacji została odrobiona. Ruszyliśmy na Kazachów z takim impetem jakbyśmy chcieli – tym razem to my – zrobić rywalom tsunami. Piłkarze – tak jak chce ich kapitan – walczyli tak, że po meczu na pewno mieli tyłki czerwone od wślizgów. I tak ma być, i o to chodzi. Kibice wybaczą błędy, ale nie wybaczają oddania meczu bez walki.
Tym razem nie było o tym mowy. Grosicki od początku odpalił to swoje turbo. Sam czuł, że także on zawiódł w meczu z Danią. On ma świadomość, że cała Polska oczekuje od niego, że będzie ciągnął tę reprezentację w ofensywie do spółki z Robertem Lewandowskim. I „Grosik” znów był takim piłkarzem. Trzej „nowi”: Milik, Makuszewski i Rybus, pokazali – oczywiście na tle słabszego rywala – jak bardzo selekcjoner nie trafił ze składem w Kopenhadze. Cała trójka ewidentnie jest w formie. Milik nie tylko strzelił gola, ale i kapitalnie uderzył z wolnego, gdy bramkarz Kazachów z trudem odbił piłkę zmierzającą w samo okienko. Nie zmienia pozytywnej oceny jego gry nawet pudło jakie zaliczył, po kapitalnej piętce od „Lewego”. W drugiej połowie Arek rzucił piłkę na skrzydło do „Grosika” na własnej połowie, po czym ruszył na pełnej szybkości za kolegą „Turbo” i zdążył zamknąć akcję po dośrodkowaniu w pole karne. A przecież Milik sprinterem nie jest, czyli ewidentnie jest w gazie.

Na specjalne pochwały zasługuje Maciej Makuszewski. Dał mistrzowską asystę głową przy golu Milika, ale poza tym brał odważnie grę na siebie, nic sobie nie robiąc z faktu, że w reprezentacji gra dopiero drugi mecz. „Maki” jest – jakby to głupio nie zabrzmiało w stosunku do prawie 28-latka – odkryciem tego zgrupowania. Bardzo zachęcający przykład dla Adama Nawałki, żeby nie przywiązywać się do nazwisk, a wystawiać piłkarzy, którzy aktualnie są w formie.

Także włączający się do gry z obrony Maciej Rybus zwiększył potencjał ofensywny naszej drużyny. Artur Jędrzejczyk będzie musiał się teraz mocno napracować żeby znów posadzić „Rybkę” na ławce rezerwowych. Ta kadra potrzebowała takiego meczu. Nie dlatego, że jednym fatalnym meczem straciła zaufanie kibiców, co to to nie. Ale potrzebowała takiej wygranej, by przed decydującymi meczami październikowymi odzyskać równowagę. By upewnić się, że Kopenhaga to był wypadek przy pracy. Wielu z nich – nawet jeśli się nie przyznają – potrzebowała potwierdzenia, że tak jest na pewno.

Na przykład Łukasz Fabiański znów – tak jak w Kopenhadze – spróbował swojej „kiwki” z szarżującym na niego przeciwnikiem. Gdy bramkarz robi takie rzeczy, to znaczy, że czuje się mocny. Brawo „Fabian”! Chłopak pokazał, że cała dyskusja o zmianie bramkarza na ten mecz, w ogóle go nie obeszła.
Kolejną bramkę (a powinien mieć dwie) dołożył Robert Lewandowski. Mecz z Kazachstanem pokazał jednak, że nie tylko „Lewy” może strzelać bramki w tej reprezentacji.

Mecz na pewno nie był perfekcyjny w wykonaniu Polaków, bo Kazachowie kilka razy mocno nas postraszyli. Przecież już na początku, jeszcze przy 0:0, po groźnej kontrze i uderzeniu z dystansu, piłka o centymetry przeszła obok słupka. Dwa poważne błędy przytrafiły się na początku spotkania Kamilowi Glikowi. Ale raz Michał Pazdan ruszył zdecydowanie do rywala i naprawił błąd kolegi, a raz „Gliksona” uratował Fabiański. Było dokładnie tak, jak mówił Grosicki: „od tego są koledzy, żeby naprawiać błędy”. Naprawiali.
Gdyby tak się nie stało, może znów do gry biało-czerwonych wkradłaby się nerwowość i ten sam Glik, który strzelił drugą bramkę, mógł kończyć mecz w markotnym nastroju. A tak znów mamy fiestę, wrócił optymizm i przekonanie, że mundial jest w zasięgu ręki. Zostały tylko dwa kroki. Oba jednak bardzo trudne. Dla pewności potrzebujemy czterech punktów z meczów z Armenią (wyjazd) i Czarnogórą (dom). Mało to i dużo jednocześnie. Mało, bo kadra w poniedziałek dała nam łyk optymizmu. Dużo, bo od meczu z Danią znamy także to drugie, gorsze oblicze reprezentacji.

Zostaniemy z tą niepewnością do października.

  • ursynów

    To tylko Kazachstan,bardzo słaba drużyna.Poczekamy, zobaczymy czy ta drużyna to nie z meczu z Danią,ale mistrzostw Europy.Co do nowych graczy,to ich wartość powinien zweryfikować następny mecz z Armenią .

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli