Na radosną reprezentację Polski jest recepta: Slaven Bilić
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 30 czerwca 2018 13:18
To co nam w ostatnim czasie proponował Adam Nawałka to był… zaduch. Duszna, ciężka atmosfera wokół drużyny. Wszystko poważne, jakbyśmy jechali na wojnę, a nie na mundial. U selekcjonera pojawił się syndrom oblężonej twierdzy, jakieś chorobliwe napięcie, które potem przeniosło się na cały zespól. Na konferencjach ciągle słyszeliśmy słowną papkę, takie ple, ple. Wszystko było tajne/poufne. Na radosną reprezentację Polski jest recepta: Slaven Bilić.
Piłkarze – zawsze podkreślają w wywiadach, teraz po mundialu też tak mówili – że stoją murem za trenerem. Ale stoją za nim tylko tak długo, dopóki jest trenerem. Potem przesiadają się do innego „tramwaju” i tyle było z wielkiej lojalności i przywiązania do danego szkoleniowca. Zostawiają go w życzliwej pamięci. Tyle, nic więcej. Więc za Nawałkę nikt umierał nie będzie. Ma wielkie zasługi dla naszego futbolu, dlatego należą mu się kwiaty, ordery, czekoladki i ciepłe słowa. Ale na pożegnanie.
Niestety pan Adam schrzanił na mundialu wszystko co można było schrzanić, a nawet to, co wydawało się niemożliwe do schrzanienia.
Z obciachu, którego narobiła sobie reprezentacja i jej trener w ostatnich minutach meczu z Japonią, będziemy musieli się jeszcze długo obskrobywać. Teraz gdy szukaliśmy, tak na szybko, przykładu meczu-ustawki w historii mundiali, od razu do głowy przychodziło nam spotkanie Austria – Niemcy z 1982 roku. Teraz mecz Polska – Japonią jest świeższym przykładem piłkarskiej hańby i to to spotkanie częściej będzie wracało, gdy ktoś będzie chciał pokazać jak można wypaczyć sportową rywalizację.
Mówi się, że trener utracił kontakt z częścią zawodników: Kubą Błaszczykowskim, Kamilem Glikiem, Maciejem Rybusem. Ale nie tylko.
Karol Linetty, był nazywany przez Nawałkę pieszczotliwie Karolkiem. I trener do końca traktował go jak Karolka, chłopca w podkolanówkach i krótkich spodenkach, co to przed chwilą zdjął tornister z pleców. A tymczasem temu Karolkowi bije już 24. rok i to jest najwyższy czas by zostać poważnym piłkarzem i ostatni moment by być w końcu poważnie traktowany. Karol pojechał na dwa turnieje (Euro 2016 i Mundial 2018) i nie zagrał ani minuty. W Rosji był jedynym zawodnikiem z pola, którego spotkało takie „wyróżnienie”. Musi czuć się niefajnie. Tym bardziej go szkoda, że on będzie w najbliższych latach grał w reprezentacji, więc doświadczenie startu na dużym turnieju byłoby dla tego chłopaka bezcenne. Chciałbym dowiedzieć się od Adama Nawałki, czemu nad przyszłość polskiego futbolu przełożył robienie przyjemności Sławkowi Peszce? Bo chyba nie chodziło o to, żeby Peszko miał co wnukom przy kominku opowiadać…
W ostatnich tygodniach w mediach eksponowało się fakt, że Linetty ma bardzo złe wyniki badań, które wskazywały na duże przemęczenie zawodnika. To ja pytam Zbigniewa Bońka i sztab kadry, czy pamiętają jak Linetty odpoczywał ubiegłego lata? Bo ja pamiętam. Po ciężkim sezonie w klubie pojechał na zgrupowanie i mecze pierwszej reprezentacji. A gdy piłkarze kadry rozjechali się na zasłużony odpoczynek, Karolka (bo w tym przypadku nie Karola) namówiono na wyjazd na młodzieżowe Euro, które było rozgrywane w Polsce, a PZPN się napiął, żeby się pokazać. Co prawda Robert Lewandowski apelował wtedy, żeby zostawić w spokoju młodych zawodników pierwszej reprezentacji, bo mieli Euro 2016 za sobą, a przed sobą Mundial 2018, więc lato 2017 jest czasem na regenerację młodych organizmów. Ale Lewandowski sobie pogadał, a PZPN zrobił wszystko by Linetty na młodzieżowe Euro pojechał. W służbie propagandy sukcesu nie ma kompromisów.
Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński na ten turniej się wypięli, ale Karolek dał się namówić. Nic to nikomu nie dało. Reprezentacja Marcina Dorny się skompromitowała, a Linetty wyglądał na samochód z zamulonym silnikiem. Nie odpoczął ani fizycznie, ani psychicznie, bo na młodzieżówkę posypały się gromy.
Dziś kiedy okazało się, że organizm młodego chłopaka nie wytrzymał trzeciego z rzędu turnieju latem (zawsze po ciężkim sezonie), jakoś nie słyszę, by ktoś z PZPN wziął na siebie odpowiedzialność za tamtą błędną decyzję z czerwca 2017. Linetty’emu należało dać zagrać choćby symbolicznie, by nie miał poczucia, że trzeci czerwiec tyra jak głupi i za każdym razem na darmo.
Nowy selekcjoner – Nawałki nie wyobrażam sobie już w tej roli – będzie musiał zrobić przegląd młodych polskich zawodników, na których nie będzie zbyt duża koszulka pierwszej reprezentacji. Trzeba się przyjrzeć Sebastianowi Szymańskiemu, Szymonowi Żurkowskiemu, Przemysławowi Frankowskiemu, Jarosławowi Niezgodzie (gdy już wróci do zdrowia) i kilku innym. Ale także tym, którzy na mundial 2018 pojechali. Dziwi mnie, że już dziś wielu ekspertów lekką ręką przyznaje miejsce w pierwszej jedenastce Janowi Bednarkowi. Jakby ocena gry stopera zależała jedynie od strzelonej Japonii bramki. Tymczasem ten chłopak to dopiero zapowiedź poważnego obrońcy. Popełnia jeszcze mnóstwo juniorskich błędów (np. często puszcza piłkę w kozioł), na jakie stoper pierwszej reprezentacji Polski nie może sobie pozwalać. Już nie chodzi o to gapiostwo w meczu z Senegalem, ale także w meczu z Japonią podał piłkę przed polem karnym do rywala. Niestety, tej niepewności jest więcej niż pewności. To jest na pewno przyszłość reprezentacji, ale najpierw musimy w nią zainwestować sporo pracy. I on sam musi częściej grywać w klubie, bez tego do niczego nie dojdzie.
Jeszcze jedna smutna obserwacja z obozu polskiej reprezentacji. Gdy jej dobrze szło, karmiono nas filmikami z kadry na kanale „Łączy nas piłka”. Jak się wynik zaczął sypać, to posypało się też na polu propagandowym. Świeże filmiki przestały się ukazywać. A szkoda, porażka też jest ciekawa, daje dużo do myślenia. Można zobaczyć ludzi jak reagują w trudnych sytuacjach, poznać ich prawdziwe charaktery gdy przychodzi kryzys. Takie filmy powiedziałyby nam więcej o tej drużynie niż sto koszarowych żartów, jakie widzieliśmy wcześniej.
Szkoda, że ktoś wyłączył wtyczkę. Klęska to też historia polskiego futbolu, warto ją pisać dla przyszłych pokoleń.
Od wielu lat wskazuję jedną i tę samą zagraniczną kandydaturę na trenera reprezentacji Polski. To Slaven Bilić. Chorwat, który rozumiałby naszą wschodnią mentalność (pracował w Rosji, w Lokomotiwie Moskwa), który ma autorytet i nie bałby się ego naszych gwiazd, który pociąga mnie rozumieniem futbolu. Dla niego piłka to rozrywka, to zabawa, która ma nieść radość, cieszyć.
To co nam w ostatnim czasie proponował Nawałka to był… zaduch. Duszna, ciężka atmosfera wokół drużyny. Wszystko poważne, jakbyśmy jechali na wojnę a nie ma mundial. U selekcjonera pojawił się syndrom oblężonej twierdzy, jakieś chorobliwe napięcie, które potem przeniosło się na cały zespól.
Na konferencjach ciągle słyszeliśmy słowną papkę, takie ple, ple. Wszystko było tajne/poufne. A przecież taki Mourinho na konferencjach rozgrywał i wygrywał swoje mecze!
Futbol to sprzedawanie pozytywnych emocji. Mam dość dusznej reprezentacji Polski. Chcę zobaczyć, że nasi piłkarze to prawdziwi faceci, że mówią to, co czują, a nie to co powiedzieć powinni.
Na radosną reprezentację Polski jest recepta: Slaven Bilić.
Inne artykuły o: Mistrzostwa Świata 2018 | PZPN | Reprezentacja
-
ursynów
-
ursynów
-
-
GerardBukowski