Przypomniał o sobie Prijović. Były legionista bohaterem narodowym Serbii
Autor wpisu: Krzysztof Budka 10 października 2017 08:17
Serbia po raz pierwszy od ośmiu lat zagra na wielkim turnieju, a jej awans na mundial pięknym golem przypieczętował nasz stary znajomy, były piłkarz Legii Aleksandar Prijović.
Serbowie przed ostatnią kolejką przewodzili stawce w grupie D, ale niczego jeszcze nie mogli być pewni, bo grupa pościgowa, czyli Irlandia i Walia deptały jej po piętach. Sprawę na dobre rozstrzygnąć mogło zwycięstwo w ostatniej kolejce nad Gruzją. Niby zadanie jak najbardziej do wykonania – tym bardziej że Gruzini w tych eliminacjach nie wygrali ani jednego spotkania, tyle że szło ono Serbom jak krew z nosa. Dopóki na boisku nie pojawił się Prijović.
Były legionista wszedł na murawę po godzinie gry, a 13 minut później kapitalnym strzałem sfinalizował ładną akcję gospodarzy. Do zwycięstwa i zapewnienia sobie 1. miejsca w grupie wystarczyło. To był premierowy gol Prijovicia w reprezentacji – tak więc jak już strzelać, to najlepiej w takich momentach:
Euforia w Belgradzie ogromna, bo ta reprezentacja – z niemałym przecież potencjałem, wreszcie gra na miarę oczekiwań. Wewnętrzne spory, które rozbijały ją od lat, udało się uporządkować (ciekawe, na jak długo), do tego stopnia, że Serbowie wygrywają grupę, w której na pewno nie byli faworytami. W pokonanym polu zostawiając Irlandię, Walię i Austrię, czyli tercet uczestników EURO 2016.
„Prijović wypił gruzińską herbatę, a Serbia obudziła się ze snu, który trwał osiem lat”, „To był jego pierwszy gol w reprezentacji. I to w takim momencie! Serbio, raduj się! Twoja drużyna narodowa będzie rywalizować z najlepszymi ekipami na świecie” – piszą serbskie media.
Zupełnie inne nastroje w Cardiff. Największym przegranym finiszu eliminacji w tej grupie zostali Walijczycy. Medaliści ostatnich mistrzostw Europy nie wystąpią nawet w barażach – w ostatnim spotkaniu przegrali u siebie z Irlandią po golu Jamesa McCleana. Nie zobaczymy więc Garetha Bale’a na rosyjskich boiskach. Trochę szkoda. Zobaczymy za to pewnie Prijovicia.
Inne artykuły o: Mistrzostwa Świata 2018 | Zagranica