Przy wiwatach i dźwiękach Glikofonii ruszył pociąg do Rosji

Autor wpisu: 13 czerwca 2018 08:36

Pożegnanie kadry wyjeżdżającej na mundial, to trochę jak żegnanie braciszka wyjeżdżającego do wojska. Pociąg już czeka, człowiek ma sporo obaw, ale woli myśleć: „da sobie radę”. Zresztą nie czas na mądre rozmowy, bo raz, że braciszek zalany w deseczkę, a dwa że trzeba chłopaka pompować optymizmem choćby nam rozum podpowiadał inaczej. To samo z reprezentacją – chcemy wierzyć, że jest dobrze i że będziemy w tej Rosji fruwać. Niech no tylko ten nasz pociąg tam dojedzie.

Litwini dostali cztery gole, a kibice pigułkę optymizmu. Na szczęście jak już skończyły się te „igrzyska” to okazało się, że przynajmniej nasz kapitan nie odleciał: jest nadal na planecie Ziemia i ma kontakt z bazą. Robert Lewandowski po meczu na Narodowym zakpił, że czasem to na treningu trudniej bramkę zdobyć…
Bo ta Litwa – cóż to był za zespół! Łojoj…
Przez ponad godzinę straszył naszą reprezentację Darvydas Sernas – chłop 33-letni, któremu już trzy i pół roku temu podziękowano w Wigrach Suwałki, bo był za słaby na 1.ligę. Od tamtej pory w górę raczej nie poszedł. To tak, żeby uchwycić skalę możliwości rywala, jaki testował reprezentację Polski.
Ale co tam rywal, popatrzmy na naszych. Tym bardziej, że we wtorek najważniejsze wydarzyło się jeszcze przed meczem.

Błyskawiczne ozdrowienie Kamila Glika trochę wprawia w osłupienie. Facet miał mieć – według lekarza kadry – operację i dwa miesiące przerwy od grania w piłkę. No sześć tygodni minimum. Tymczasem jakiś medyczny cudotwórca z Francji postawił Glika na nogi, jakby to było wycięcie migdałków, a nie poważna kontuzja barku. Cud medyczny jest tej skali, że obserwując filmiki z rehabilitacji Kamila, przyglądałem się uważnie czy tam przy tej kozetce nie kręci się taki facet z długimi włosami i brodą co to był od cudów. Po wodzie chodził, zamieniał wodę w wino… No nie dostrzegłem go niestety, ale może to takie ujęcie kamery…
Powrót Glika cieszy, ale…
Cała Polska kibicowała Kamilowi, żeby na mundial pojechał. No to jedzie, tylko jak to się ma do budowania pewności Jana Bednarka? Jak ta cała „Glikofonia” na niego wpłynie? Jak się ma czuć chłopak, któremu z jednej strony wszyscy wmawiamy, że jest już na grze w kadrze gotowy, że da sobie radę, a z drugiej wszyscy wołają: byle ten Glik wrócił! Choćby bez barku, bez nogi nawet – ale Glik, Glik, Glik!  Trochę to takie: „Bednarku – nigdy nie będziesz Glikiem”. A tymczasem kto wie? Mi się wydaje, że będzie! Nie tylko zastępcą Glika, ale także jego następcą. Kamil powoli ze sceny będzie schodził – przyszłość jest przed Bednarkiem.
I jeszcze jedno o czym nie powinniśmy zapominać: Glik przez prawie miesiąc (od 19 maja) nie grał poważnie w piłkę, a nawet poważnie nie potrenował. Cały obóz w Juracie odpoczywał, leczył ścięgno Achillesa. W Arłamowie też był oszczędzany, a od półtora tygodnia jest już tylko – i wyłącznie – leczony. Zanim wróci do normalnych obciążeń treningowych to znów chwila minie. Chyba nie powinniśmy – uczciwie na sprawę patrząc – spodziewać się, że nawet na ten trzeci mecz z Japonią, Glik będzie w najwyższej formie.
Zresztą trochę śmieszne jest, że mówimy o tym, jak to nam Glik bardzo się przyda na nasz trzeci mecz grupowy. Przecież gramy z Japonią… Drużyną, która ostatnio dostaje „w kuchnię”, że aż przykro patrzeć. Zespół średnio przygotowany, zmieniający trenera na tygodnie przed mundialem, z komicznie broniącym bramkarzem. Jakby się nikt nie obraził, to powiedziałbym, że to taka mundialowa Litwa… To do czego nam wtedy niezbędny będzie Glik? Co my się z Japończykami bronić będziemy? Chyba, że do zdobywania goli głową po rzutach rożnych.
Jedyne sensowne co mi przychodzi do głowy, a czego dziś szczerze nie może powiedzieć Nawałka, to że liczymy na to, iż na mundialu zagramy minimum cztery czy pięć meczów i wtedy na taką np. Anglię (możemy na nich wpaść, tak wynika z turniejowej drabinki) warunki fizyczne Glika nam się przydadzą. Ale dodajmy: zdrowego Glika. Wtedy ma to sens. Futbol jest dla ludzi zdrowych.
Bo jednak niepokoi fakt, że jedziemy do Rosji z takim trochę… wojennym lazaretem ozdrowieńców lub ludzi po przejściach. Jak się popatrzy na piłkarzy z pola to udany sportowo i zdrowotnie sezon mieli tylko Lewandowski i Rybus. No i trochę Piotr Zieliński. Bo:
• Piszczka trzeba oszczędzać, a sportowo też szału nie było
• Glik wiadomo
• Bednarek poważnie gra w piłkę zaledwie od kilku tygodni
• Pazdan miał z Legią rollercoaster: raz w górę, raz w dół. Zupełnie jak forma Michała
• O Jędrzejczyku nie ma co mówić
• Krychowiak? Wiadomo jak było: w PSG nie zaistniał, a w Anglii deszcz padał i wilki wyły
• „Grosik”? O tym jak mu szło w sezonie, świadczy fakt, że mu Nawałka do Anglii przysłał trenera przygotowania fizycznego i rozpisaną dietę
• Kuba Błaszczykowski – cud, że w ogóle na mundial jedzie
• Milik? – druga operacja kolana
No ludzie! A przecież mówimy tu o zawodnikach pierwszego składu kadry! Jeśli Nawałka da radę to poskładać i zrobić na mundialu wynik, to trzeba mu postawić pomnik, zasypać go kasą, a później pójść na mszę i dać na tacę. I to też hojnie!
Przecież w normalnych warunkach np. Błaszczykowski czy Grosicki powinni w spotkaniu z Litwą łapać minuty i rytm meczowy. No, ale trener musi ich oszczędzać – taka rzeczywistość.

Co możemy powiedzieć o obrońcach po meczu z Litwą.? Ano – krótko mówiąc – Rybus przyklepał sobie pewne miejsce w reprezentacji na lewej obronie, a Artur Jędrzejczyk przyklepał sobie miejsce… na ławce rezerwowych. I to gdzieś głębiej. Jeśli w Rosji nie zagramy pięciu meczów, to „Jędza” może nawet nie powąchać boiska. Niby jest uniwersalny i może zagrać na wielu pozycjach, tylko tak się składa, że na każdej jest na odległym miejscu w kolejce.
Na obu bokach obrony „leczy” go Bartosz Bereszyński, który za swoją uniwersalność też płaci brakiem miejsca w podstawowym składzie. Ale w odróżnieniu od „Jędzy” wszędzie jest pierwszym zawodnikiem do wejścia na plac: pierwszy za Rybusa, pierwszy za Piszczka, pierwszy za Kubę Błaszczykowskiego. On na mundialu pogra na pewno, jeszcze w fazie grupowej.

Meczem z Litwą w końcu przekonał mnie do siebie Jacek Góralski. Do tej pory kojarzył mi się raczej z… urwinogą. Czyli facetem, który był zapamiętany z tego, że w Białymstoku biegał za Vadisem Odjidją Ofoe i obrzydzał mu życie w meczu z Legią. Tymczasem powoli, powoli Góralski przestaje grać w kości, a zaczyna w piłkę. I to jest dobry kierunek. Kilka razy dał prostopadłą piłkę, potrafił nie spanikować gdy ma rywala na plecach i mądrze pograć z partnerami z drużyny. Na koniec trochę w jednej z akcji stracił koncentrację, ale generalnie występ na duży plus. Oczywiście cały czas musimy pamiętać, że to wszystko dzieje się na tle przesłabej Litwy. Gdybym jednak miał wybierać Krychowiakowi – bo jego Nawałka wystawi na pewno – partnera do gry defensywnej, to byłby to Góralski, a nie Linetty.

Powiem szczerze, że długo – aż do meczu z Litwą – nie miałem przekonania do Dawida Kownackiego. Za bardzo przywiązałem się do tego, co ten chłopak pokazywał w Ekstraklasie w barwach Lecha. Pamiętam taki mecz z poznaniaków z Legią przy Łazienkowskiej, gdy Nenad Bjelica posadził na ławce Marcina Robaka, z którym był skonfliktowany i wystawił w Warszawie właśnie Kownackiego. Obrońcy Legii Michał Pazdan z Maciejem Dąbrowskim w życiu łatwiejszej roboty nie mieli. A to „Kowanasia” przepchnął Pazdan, a to pacnął go Maciej Dąbrowski. Facet nie istniał. Od tamtej pory wyrobiłem sobie o Kownackim opinię, jako zawodniku, który – póki co – nadaje się jedynie do futbolu młodzieżowego. Tym bardziej, że jak Robak już wszedł na boisko w meczu z Legią, to było widać różnicę: jednemu legioniście przywalił z łokcia, drugiego przepchnął. I od razu się zorientowali, że to „zameldował” się pan piłkarz. A Kownacki grał wtedy bezkontaktowo. Na szczęście wyjechał do Sampdorii Genua i tam mu Włosi pokazali, że futbol to gra dla mężczyzn. Dawid zaczął dbać o siebie, uważać na dietę, chodzić na siłownię. I obecnie mamy do czynienia z innym zawodnikiem. Nadal jestem nieco sceptyczny, czy to jest kaliber napastnika na mundial 2018, ale jestem już bardziej „Kownasiowi” przychylny. Niech się dobrze rozwija.

Łukasz Teodorczyk w drugim meczu z rzędu – tym razem przy podaniu do Bereszyńskiego, który z kolei dał „ciacho” Kownackiemu – pokazał, że pod kryciem potrafi przyjąć piłkę, odwrócić się z rywalem na plecach w kierunku bramki i prostopadłym podaniem znaleźć – wbiegającego za obrońców rywala – kolegę z drużyny. Powtarzalność tego elementu – identyczną „wystawkę” dał Milikowi w Poznaniu, w meczu z Chile – pokazuje, że nie ma tu przypadku. „Teo” będzie wartościowym zmiennikiem Lewandowskiego w Rosji.
Ale zostawmy to wszystko na tydzień. Prawdziwe odpowiedzi dostaniemy dopiero na mundialu.
Pociąg już ruszył, „braciszek” siedzi w przedziale. Nie chcemy go niepokoić. Machamy mu na do widzenia i z uśmiechem trzymamy fason. „Dobrze będzie” – mruczymy pod nosem.

  • ursynów

    Trzymając się Pana Redaktora pociągowo- wojskowej licentii poeticy, to wyprawa do Rosji naszych orłów z nad Wisły nie nastraja zbytnim optymizmem.
    No bo znaczna część wojska, to ludzie po urazach poniesionych na polach boiskowych,niektórzy dopiero co wyszli na plac i poddani zostali musztrze przez sztab szkoleniowy.To w takim razie po co jechać, skoro większość to ludzie nie w pełni sprawni, nie w pełni kondycji,itp. jednym słowem dupa blada.Doczytałem się jednak,że nie do końca jest tak katastroficznie: a to Bereś może zabłysnąć, Góralski ma szansę wypalić, ba nawet Kownacki to już żołnierz, a nie maruder.Cieszyć się należy ,że mamy Generała Lewandowskiego, a niektórzy jego partnerzy, też zasługują na szlify oficerskie.Będzie dobrze Panie Redaktorze? Musi ,skoro w szatni po meczu gościł sam Prezydent Duda, a fedwebel polskiej piłki Boniek trzyma wszystko w ryzach.Czy pójdziemy w ślady Żółkiewskiego i Gosiewskiego(nomen, omen),którzy zdobyli Moskwę 1610 roku?Można pomarzyć.Przeszło 400 lat temu się to udało, polskie wojsko było tam przez 2 lata, mnie wystarczy 2 godziny 15 lipca na Łużnikach.Będzie Pan jak i ja zadowolony.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli