PAZDAN: Co tu kryć, jestem prostym zawodnikiem
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 5 września 2017 08:23
Po tym jak w dwóch kolejnych meczach Legii dostał dwie czerwone kartki był na ustach całej Polski. A gdy do tego dołożył jeszcze kiepski występ – tak jak cała drużyna – w Kopenhadze, wielu ekspertów było przekonanych, że Adam Nawałka nie wystawi Michała Pazdana na mecz z Kazachstanem. A jednak selekcjoner nadal mu ufa.
W poniedziałkowym spotkaniu stoper Legii nie popełnił żadnego poważniejszego błędu. Zagrał dobrze, pewnie, nie gubił koncentracji.
DARIUSZ TUZIMEK: Dziś – po raz pierwszy od dłuższego czasu – po meczu masz uśmiech na twarzy. Twoje trzy ostatnie mecze, mam na myśli także dwie czerwone kartki, jakie dostałeś w barwach Legii, nie pozwalały na dobry humor.
MICHAŁ PAZDAN: No tak… Gdzieś tam ta grzałka mi się włączyła i miałem zagotowaną głowę. Jak za bardzo chcę, to – zamiast grać swoje – zaczynam robić zbyt wiele: chcę być w każdym miejscu, odbierać piłki, naprawiać wszystko, wszędzie mnie pełno. W tych poprzednich spotkaniach wróciłem do swojej niedobrej gry z dawnych czasów. A przecież jestem już piłkarzem doświadczonym, nauczyłem się już lepiej ustawiać, lepiej reagować. I tak muszę grać. A błędy się zdarzają, bo nikt z nas nie jest robotem. Ja przecież nie mogę się przejmować, że ktoś krzyknie coś niepozytywnego na mój temat z trybun. Muszę być skupiony, żebym za każdym razem podejmował właściwe decyzje. A ostatnio miałem taki moment, jaki…wszyscy widzieli.
Czy ty sam nie bałeś się, że może ci nie wyjść kolejny mecz? Po dwóch czerwonych kartkach w Legii i porażce w Kopenhadze, w spotkaniu z Kazachstanem nie mogłeś sobie pozwolić na jeden nawet błąd. Musiałeś zdawać sobie sprawę, że jak się znów pomylisz to ludzie będą chyba chcieli cię powiesić.
Ja się śmieję, że byłem już pod presją tyle razy, że jestem do niej przyzwyczajony. Już mnie chyba nic nie ruszy i nie zaskoczy. Mam już w tym doświadczenie. Muszę być po prostu sobą.
Ale mówiłeś sobie w myślach: „Uważaj Michał, nie zrób dziś żadnego głupstwa, żadnej kartki, żadnego karnego”?
Nie, tak sobie mówić właśnie nie można. Nie można się koncentrować na błędach, nie można się bać. Bo wtedy nie jesteś w stanie grać po swojemu, w swoim stylu i tracisz pewność. Tak było w tych spotkaniach, gdy złapałem te dwie czerwone kartki. Bo – nawet jak się człowiek stara – to jednak pewne myśli przez głowę przechodzą.
To o ile procent poprawiłeś swoją grę w meczu z Kazachstanem, w porównaniu do spotkania w Danii?
No dużo… Czasami człowiek zbyt wiele myśli. A przecież trzeba grać swoje i niczym się nie przejmować. Jak przez głowę płynie zbyt dużo myśli, to podświadomie zaczyna się grać inaczej. A ja – bądźmy szczerzy – jestem prostym zawodnikiem, który ma swoją grę i nie powinien nic udziwniać. Jedni są od strzelania, inni od bronienia. I niech każdy robi to, co robi najlepiej. W poniedziałkowym meczu już wróciłem do swojej gry. Byłem spokojny, skupiony, nie traciłem koncentracji.
Jak wyglądała mobilizacja po meczu z Danią?
Była odprawa, każdy obejrzał co zrobił źle, usłyszał jakich błędów musi unikać. Powiedzieliśmy sobie, że więcej już nie możemy tak zagrać. W Kopenhadze przegraliśmy zasłużenie. Źle wyglądaliśmy jako drużyna, nie było organizacji gry. I to, co było najlepsze, to fakt, że kolejny mecz graliśmy od razu za trzy dni, jeszcze na sportowej złości. Byliśmy przekonani, że u siebie, na Narodowym, zagramy zupełnie inaczej niż z Danią. Wygrana z Kazachstanem to było ważne zwycięstwo. Ale ważna była też dobra gra. Chodziło o to, żeby przypomnieć sobie jak potrafimy być silni jako reprezentacja. I to się udało, choć na pewno nie było to łatwe zwycięstwo. Szukaliśmy jeszcze przed przerwą drugiej bramki, żeby było spokojniej, żebyśmy mieli komfort grania. To się nie udało, a po przerwie mieliśmy taki słabszy moment, kiedy to Kazachstan doszedł do głosu. Na szczęście nie straciliśmy wówczas bramki, a dwa nasze gole zamknęły mecz. To zwycięstwo było nam w tym momencie potrzebne. Chcieliśmy zmazać plamę z Kopenhagi. Na pewno to w nas jeszcze siedziało. Nie tylko kibiców bolało to 0:4, nas zawodników również. Każdy w drużynie czuł, że zawiedliśmy. Spotkaniem z Danią wytworzyliśmy sobie dodatkowe ciśnienie. Ale po meczu z Kazachstanem już z nas zeszło. Wygraliśmy 3:0, a powinniśmy jeszcze więcej, bo szans na gole było dużo. Ale i tak najważniejsze że wygraliśmy nie tracąc żadnej bramki. Wróciliśmy na właściwe tory.
Jak ważne jest dla ciebie to, że po czterech straconych bramkach w Kopenhadze, tym razem rywal nie strzelił wam żadnego gola?
To jest mega ważne. Rozmawialiśmy w swoim gronie o tym, jak bardzo nam nie wyszedł mecz w Kopenhadze. Doszliśmy do wniosku, że każdy z nas wyglądał jakby nie był sobą. Byliśmy zawsze spóźnieni, zostawialiśmy rywalom zbyt dużo miejsca, za późno doskakiwaliśmy do przeciwnika. Tym razem było zupełnie inaczej i czuliśmy nawet na przedmeczowym treningu, że będzie dobrze. Chcieliśmy już o Kopenhadze zapomnieć, wyrzucić ją z głowy.
Przed wami dwa trudne mecze. Pierwszy z Armenią na wyjeździe, gdzie – jak pokazuje historia – nie umiemy wygrać. Nie jest to dla was niepokojące?
Do tego spotkania jeszcze miesiąc, nie ma co się martwić na zapas. A poza tym, to my z naszą reprezentacją piszemy nowy rozdział w historii kadry. Wiele dawnych, niekorzystnych statystyk już udało nam się zmienić, więc tak samo powinno być z tym brakiem wygranych na wyjeździe z Armenią. To nawet dobrze, że czeka nas trudne zadanie, dzięki temu będziemy od początku mocno zmotywowani i skoncentrowani. Tam też, tak jak w meczu z Kazachami musimy jeździć na tyłkach.
Ty dzisiaj w jednej z akcji tak nietypowo pojechałeś na tyłku, ale wślizg zrobiłeś w polu karnym nie własnym tylko rywala i nawet oddałeś strzał.
Rozmawialiśmy już o tej sytuacji z „Grosikiem” i trochę się śmialiśmy. Poszedłem na obieg, chciałem – jak to mówimy – ściągnąć mu chłopa na siebie, żeby Kamil miał więcej miejsca…
Ale on akurat – jak na złość – zagrał do ciebie.
Powiedział, że był przekonany, że za jego plecami biegnie Maciek Rybus, bo mnie tam się nie spodziewał. I dlatego do mnie zagrał! (śmiech). Ale nic z tego nie wyszło. Sam już nie wiem, czy to było podanie nie w tempo, czy ja coś źle zrobiłem… Szczerze mówiąc rzadko jestem w takich sytuacjach podbramkowych.
Z czym z tej reprezentacji wracasz do Legii? Nie obawiasz się, że w klubie znowu będzie pod górkę
Cieszę się, że wygraliśmy z Kazachami, więc wracam z uśmiechem. I z satysfakcją, że z tym wszystkim, co się ostatnio działo wokół mnie dałem sobie radę. Że jestem na to odporny.
Czytałeś co się pisało na twój temat po tych meczach Legii i tym z Danią w Kopenhadze, czy odciąłeś się od mediów, żeby tego nie wiedzieć?
Odciąłem się już dawno. Jeszcze przed Euro 2016, gdy zagraliśmy z Holandią, dużo się o mnie pisało nieciekawych opinii. A po turnieju to poszło w zupełnie przeciwną stronę, więc wiem jak to działa.
Selekcjoner stawia na ciebie konsekwentnie, czujesz jego zaufanie? Czy jednak miałeś obawy, że z Kazachstanem nie zagrasz?
Nikt nie jest pewny miejsca w pierwszej jedenastce, więc ja też nie wiedziałem czy dostanę szansę. Cieszę się, że trener mi zaufał, mimo że we wcześniejszych spotkaniach byłem w słabszej dyspozycji. Czuję to wsparcie i ono dodaje mi pewności.
Pytał i notował Dariusz Tuzimek
Inne artykuły o: Mistrzostwa Świata 2018 | Reprezentacja
-
ursynów