Z jednej strony: – Wielkie sorry. Z drugiej: – Realizowaliśmy swój cel. Coś pękło. Pytanie czy komuś uda się to posklejać…
Autor wpisu: Anna Suska 28 czerwca 2018 20:11
Wracamy z Rosji po wygranej z Japonią. Od tego meczu pojęcie „honorowe zwycięstwo” powinno zostać zredefiniowane, bo to co oglądaliśmy w ostatnich minutach czwartkowego spotkania z honorem miało niewiele wspólnego. Najlepiej podsumował to ten, który akurat zagrał dobry mecz, Łukasz Fabiański: – Za ostatnie minuty wielkie „sorry” z naszej strony. Nie powinniśmy tak robić…
Nie powinniśmy pozwolić Japończykom na tę farsę unikania przez nich gry, na zabawę w dziadka, na brak kontaktu, który mógłby dla rywali zakończyć się żółtą kartką, która mogła przesądzić o ich odpadnięciu z mundialu. Punkty z rankingu fair play zadecydowały o awansie Japonii. Ale końcówka meczu nie miała nic wspólnego z fair play. I co gorsze do tej farsy dołączyli Polacy. A co jeszcze gorsze, po spotkaniu Adam Nawałka bez cienia zażenowania (w przeciwieństwie do Fabiańskiego), wytłumaczył nasze zachowanie w końcówce:
– Gdy realizowany jest cel, zawsze jesteśmy zadowoleni. Dla nas się liczyły trzy punkty. Owszem, wynik był satysfakcjonujący dla drużyny Japonii, natomiast my cały czas mieliśmy w planie grę w niskim pressingu, przyjmowanie przeciwnika na swojej połowie i wyprowadzanie szybkich kontr. Gdy prowadzimy 1:0, strategia gry nie zmienia się.
Szkoda, że właśnie z tego „niskiego pressingu” i udziału w pozorowaniu gry z Japończykami zostaniemy zapamiętani po tym mundialu…
A my zapamiętamy jeszcze kuriozalną, nieudaną próbę wprowadzenia na ostatnie 30 sekund meczu Kuby Błaszczykowskiego (czemu nie wcześniej?). Gdy koledzy nie pomogli w wybiciu piłki – wystarczyło przerwać rywalom zabawę w dziadka – Nawałka dał sygnał Grosickiemu, by ten… zasymulował kontuzję. Mimo że Kamil padł jak „rażony piorunem”, na zmianę było już za późno.
Nawałka, który każe Grosickiemu symulować kontuzję, żeby dokonać zmiany. Podsumowanie żenady w wykonaniu Polaków na Mundialu w Rosji.#POL #JPN #JPNPOL #Mundial18 #WorldCup pic.twitter.com/sSinSdG8fM
— Kamil Wnók (@kamil_wnok) June 28, 2018
I tym smutnym obrazkiem kończymy mundial. A po meczu z Japonią, choć wygranym, czujemy się jeszcze bardziej skołowani niż po porażkach z Senegalem i Kolumbią. Bo do braków: pomysłu na grę, siły, wiary i psychiki, doszły nowe rzeczy, które do tej pory były nam obce. W życiu byśmy nie przypuszczali, że na grę naszej kadry będziemy patrzeć z zażenowaniem… Jedno jest pewne – coś pękło. I to nie tylko między drużyną a selekcjonerem, ale w samej drużynie. Ta nigdy nie będzie już taka jak podczas Euro i w eliminacjach do mistrzostw świata. Ktoś odejdzie, ktoś nowy dostanie szansę. I ktoś, bo zapewne już nie Nawałka, będzie musiał posklejać ten nowy organizm w spójny zespół.
Oby mu się udało…
Inne artykuły o: Mistrzostwa Świata 2018 | Reprezentacja