Jak skończyła się sprawa korupcyjnej propozycji w meczu Widzewa?
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 24 października 2018 08:44
Pamiętacie sprawę z końcówki ubiegłego sezonu, gdy nagle wyszła na jaw korupcyjna propozycja, jaką dostał arbiter meczu III ligi Tur Bielsk Podlaski – Widzew Łódź? Sędzia Kamil Baranowski z Siedlec poinformował przełożonych, że zaproponowano mu – czy też wstępnie go sondowano – ustawienie wyniku meczu za kwotę sześciocyfrową! Sprawa została zgłoszona policji. Jak się skończyła? No… nie skończyła się w żaden znaczący sposób. Jakie z niej wszyscy wyciągnęli wnioski? Jaka płynie nauka? Jakie PZPN wprowadził procedury? No… z tym też słabiutko.
Przypomnijmy, że przed tamtym spotkaniem Baranowski otrzymał anonimowo e-mail z korupcyjną propozycją. Według ustaleń Dominika Panka z bloga Piłkarska Mafia informacja została nadana za pomocą komunikatora w mediach społecznościowych. Policja próbowała zidentyfikować autora tej wiadomości. Nie było wiadomo, czy pochodziła ona ze strony którejś z drużyn piłkarskich, czy jej autorem był ktoś zainteresowany obstawianiem wyników w zakładach bukmacherskich. Jak ustalił wówczas Dominik Panek, nadawca anonimowej informacji zaproponował łapówkę za zwycięstwo walczących o utrzymanie w III lidze gospodarzy tego spotkania (Tur Bielsk Podlaski). Przypomnijmy, że mecz, po ostatecznej zmianie sędziego, zakończył się zwycięstwem Widzewa 1:0.
Incydent propozycji korupcyjnej zawsze może się zdarzyć. W każdym środowisku, nie tylko piłkarskim. Chodzi tylko o to, żeby nowe pokolenie arbitrów, którzy do zawodu trafili po czasach „Fryzjera” wiedziało jak się zachować w sytuacji, gdy taka propozycja padnie.
Akurat sędzia Baranowski – choć działał intuicyjnie – zachował się prawidłowo. Sprawę zgłosił. Ale już jego przełożeni trochę pogubili się w tamtej sytuacji. Przypomnijmy, że początkowo nie zmienili Baranowskiemu meczu, co powinni byli zrobić natychmiast. Ktoś jednak puścił wówczas parę z ust, informacja wyciekła i sędzia dostał niebezpieczne pogróżki. W obawie o swoje bezpieczeństwo odmówił wyjazdu na mecz Tura z Widzewem i dopiero wówczas doszło do zmiany obsady.
Teraz chodzi o to, czy po pół roku od tamtego incydentu, ta cała sprawa cokolwiek środowisko sędziowskie nauczyła. Czy arbitrzy dostali z PZPN jakieś pismo, czy instrukcje jak się w sytuacji propozycji korupcyjnej zachować? Czy tzw. obsadowcy, którzy przydzielają sędziom mecze zostali pouczeni, że w takim przypadku należy np. od razu zmienić obsadę meczu, zawiadomić policję, udzielić arbitrowi wszelkiej pomocy z zapewnieniem mu bezpieczeństwa, może także kontaktu z psychologiem itp. Z naszych informacji wynika, że nic takiego w PZPN nie powstało.
– No, nie opublikowano żadnego dokumentu, który by w sposób jednoznaczny wprowadzał jakiś schemat zachowań wszystkich, którzy w środowisku sędziowskim spotkali się korupcyjną propozycją. Tak, żeby każdy wiedział, co ma robić. Zarówno sędzia, jak i osoba robiąca obsadę. Że na przykład zmiana arbitra, w takim przypadku jest obowiązkowa i natychmiastowa, by nie było niedomówień i żeby nie narażać sędziego, jak to było w przypadku Kamila Baranowskiego. Ale o żadnej tego typu instrukcji nie słyszałem – mówi nam jeden z sędziów.
Rzeczywiście, znając sposób działania PZPN, raczej byłoby głośno gdyby tego typu schemat zachowań w sytuacjach korupcyjnych został wprowadzony w życie.
Zapytaliśmy o to także samego Kamila Baranowskiego, który po sprawie z maja tego roku, próbuje nabrać dystansu do całego wydarzenia.
– Z tego co ja wiem, sprawa nadal jest w toku i nadal zajmuje się nią policja. Jeszcze jakiś czas temu byłem pytany przez policjantów o pewne szczegóły związane z tamtym incydentem – mówi nam Kamil Baranowski. – Próbuję nabrać do tego dystansu, nie chciałem, by tamta sprawa zdominowała moje życie, żebym zbyt dużo o niej myślał. Zgłosiłem tamtą próbę korupcyjną przełożonym i policji i na tym moja rola się skończyła. Ciekawość mnie nie zjada, nie szukam swojego nazwiska w internecie, chcę normalnie żyć i funkcjonować. Chcę na tamtą propozycję patrzeć jak na jakiś… wybryk kogoś, kto chciał mnie sprowokować, może mi zaszkodzić, gdybym zareagował na tamtą propozycję inaczej. Tak się jednak nie stało – mówi sędzia.
Na sugestię, że zyskał opinię nieprzekupnego Baranowski mówi stanowczo: – Mnie ten cały rozgłos był niepotrzebny. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że jestem uczciwym człowiekiem. I generalnie chcę wierzyć, że czasy korupcji w polskiej piłce minęły. Że to był incydent – mówi.
Nie dziwimy się Baranowskiemu, że nie chce wracać do nieprzyjemnych chwil, gdy dostawał anonimowe pogróżki. Gorzej, że niewiele się zmieniło – żeby nie powiedzieć, że nic – w procedurach. W maju, gdy Baranowski zgłosił sprawę swoim przełożonym, ci po pierwszym sygnale nie zdjęli go z obsady tego mecz. Uczynili to dopiero gdy gdy arbiter – zaniepokojony pogróżkami – odmówił wyjazdu na mecz. Czy teraz wiedzą, że muszą się zachować inaczej?
– Ja otrzymałem wtedy wsparcie z PZPN – zaznacza Baranowski.
Na pytanie czy zostały przez PZPN wprowadzone jakieś procedury zachowań dla sędziów w sytuacjach korupcyjnych, odpowiada: – Nic mi o tym nie wiadomo.
O sprawie pisaliśmy w maju tego roku: