Rostkowski rozczarowany biernością Bońka wali w prezesa PZPN
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 15 sierpnia 2018 13:31
Były sędzia klasy międzynarodowej Rafał Rostkowski, zirytował się bezczynnością prezesa PZPN w sprawie wyjaśnienia nieprawidłowości, jakie ex-arbiter zgłosił Zbigniewowi Bońkowi w maju. Widząc, że nie ma co liczyć na reakcję władz piłkarskich, Rostkowski na łamach „Tygodnika Powszechnego” mocno uderzył w Bońka, wskazując, że jego decyzje personalne są nie tylko kontrowersyjne, ale wręcz nagradzają osoby zamieszane w korupcję w Polsce. Pojawia się nowy wątek, byłego arbitra Mirosława Ryszki, obecnie delegata UEFA.
Przypomnijmy, że w maju Rafał Rostkowski medialnie uderzył w Zbigniewa Przesmyckiego. W wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” otwarcie skrytykował PZPN i przewodniczącego Kolegium Sędziów, który narzuca arbitrom własne interpretacje przepisów, niezgodne z zaleceniami IFAB. Ze słów Rostkowskiego ewidentnie wynikało, że Boniek nie sprawuje odpowiedniego nadzoru nad podlegającym mu przewodniczącym Kolegium Sędziów. Rostkowski w tamtym wywiadzie mówił wprost, że – zgodnie ze standardami – Przesmycki nie powinien dzwonić do sędziów w dniu, gdy prowadzą spotkanie, a robił to wielokrotnie. Wywiad kończył się zapowiedzią Rostkowskiego, że o innych problemach sędziowskich powiadomi Bońka bezpośrednio. Tamten artykuł ukazał się dawno, 5 maja.
Rostkowski materiały przekazał. Dostał potwierdzenie od Bońka, że ten je otrzymał. Minął maj, czerwiec, lipiec a w sprawie nic się nie ruszyło. Prezes PZPN do Rostkowskiego się nie odezwał. Ani nikt ze związku. Rostkowskiemu znudziło się biernie czekać. Napisał więc artykuł do „Tygodnika Powszechnego”, by sprawa nie została zamieciona pod dywan. Czytamy w tym materiale:
Decyzja PZPN o zatrudnieniu Andrzeja Woźniaka jako szkoleniowca bramkarzy reprezentacji to kolejny, zdecydowanie najmocniejszy policzek dla ludzi uczciwych, którzy zostali skrzywdzeni w czasach, kiedy korupcja w polskiej piłce była powszechna. Związek znów udowodnił, że lepiej traktuje skorumpowanych niż tych, którzy z korupcją starali się walczyć, albo choćby tych, którzy przynajmniej się jej nie poddali. To taka kropka nad i piłkarskiej beznadziei.
Przez lata lojalnie zgłaszałem w PZPN problemy i korupcyjne zagrożenia. Najpierw chodziłem do szefa Kolegium Sędziów, a gdy ten z różnych powodów nie chciał reagować, udawałem się wyżej – aż do prezesa.
Przez kilka lat próbowałem przekonać Zbigniewa Bońka do reakcji na zjawiska patologiczne. Okazało się, że traciłem czas, a teraz widzę, dlaczego.
Poprzedni prezesi związku – późno, bo późno, ale jednak – ludzi oskarżonych lub skazanych za korupcję zwalniali z pracy. Zbigniew Boniek jest pierwszym, który postanowił kogoś takiego zatrudnić. Widocznie stwierdził (albo dał się przekonać), że stan polskiego futbolu jest już tak zły, że nie ma innych odpowiednich kandydatów i reprezentacja narodowa potrzebuje trenera bramkarzy skazanego prawomocnie za regularne ustawianie meczów. Nic to, że w ten sposób obraził lub co najmniej zasmucił wielu byłych znakomitych bramkarzy – bo Polska to przecież od dawna kraj znakomitych golkiperów – i rozczarował wielu pracujących w zawodzie trenerów, nie tylko bramkarskich. Oni nie mają na koncie wyroków i nadal czekają na zaszczyt pracy z reprezentacją, jaki właśnie spotkał skazanego za psucie sportu, oszukiwanie rywali, klubów i kibiców.
I dalej:
Po latach obserwowania działań związku od środka odnoszę wrażenie, że Zbigniew Boniek przespał najbardziej wstrząsający okres w historii polskiej piłki nożnej – gigantyczną aferę korupcyjną – i nie wyciągnął z niej żadnych wniosków. Najwyraźniej nie czytał akt, nie słuchał zeznań, nie zna wielu ważnych faktów albo to wszystko po prostu lekceważy. W efekcie czasem krytykuje lub wyśmiewa tych, do których wcześniej „strzelał” słynny „Fryzjer” – Ryszard Forbrich, główny organizator korupcyjnego procederu – i jego podwładni, a broni lub nagradza osoby, które na taką obronę i nagrody ewidentnie nie zasłużyły.
I jeszcze:
To bulwersujące, bo przecież przez przestępcze działania nieuczciwych osób, uczciwie działające kluby traciły szanse na mistrzostwo lub awans albo były degradowane, uczciwi piłkarze i trenerzy przegrywali zamiast wygrywać, a uczciwi sędziowie byli szantażowani lub poprzez korupcyjne układy usuwani ze świata futbolu, albo sami rezygnowali z gwizdka. Żeby przetrwać najgorsze czasy, naprawdę trzeba było mieć silne plecy lub mnóstwo szczęścia. Ewentualnie ulec korupcji albo szukać innej drogi. Arbitrów, którzy gwizdali w Ekstraklasie w 2005 roku i zakończyli karierę z podniesionym czołem, było dosłownie kilku.
– Powodem do napisania artykułu, który właśnie ukazał się w „Tygodniku Powszechnym”, było zatrudnienie przez PZPN do pracy z reprezentacją narodową skazanego za korupcję trenera Andrzeja Woźniaka oraz fakt, że to wcale nie jest pierwszy gest prezesa Bońka korzystny albo obiecujący dla winnych, oskarżonych lub zamieszanych w nielegalne ustawianie meczów – pisze na swoim profilu na Facebooku Rostkowski i dodaje: – Wcześniej Boniek nagrodził awansem m.in. osobę, która w atmosferze korupcyjnego skandalu – po zdarzeniu opisanym przez Ryszarda Niedzielę w książce „Mafia Fryzjera” – została zwolniona z pracy w telewizji będącej partnerem polskiego futbolu. Dzięki decyzji Bońka ta osoba regularnie lata samolotami w klasie business i zwiedza Europę, równocześnie blokując rozwój kariery osobom naprawdę zasłużonym dla sportu.
O kim pisze Rostkowski? Podany opis pasuje wyłącznie do Mirosława Ryszki. Pełnił w PZPN i Kolegium Sędziów różne funkcje (aktualnie przypisany do reprezentacji U-20 Jacka Magiery) i obecnie jest delegatem UEFA. 2 sierpnia 2018 był delegowany na mecz: słoweńskiego NK Maribor z gruzińskim FC Chikhura Sachkhere. Czy na takie mecze lata się w klasie biznes, tego nie wiemy, ale niewątpliwie Ryszka – z nominacji PZPN – zwiedza się Europę.
Przypomnijmy, że były prezes Odry Opole Ryszard Niedziela twierdził w swojej książce, że przed meczem z Radomskiem, Mirosław Ryszka – jeszcze jako arbiter – przyjął od niego 5 tys. dolarów łapówki. Ryszka do dziś na oskarżenie nie zareagował.
Niedziela wspólnie z Romanem Stęporowskim napisał książkę „Mafia Fryzjera”. Opowiedział w niej jak kupował przychylność piłkarskich arbitrów. M.in dzięki zeznaniom Niedzieli złożonym w prokuraturze, Ryszard F. ps. „Fryzjer” trafił za kratki.
Mały cytat z tego, co opowiadał Ryszard Niedziela: „Graliśmy ważny mecz z Famegiem Radomsko. „Fryzjer” zadzwonił do mnie i powiedział, że na 1,5 godziny przed meczem mogę wywołać z pokoju sędziowskiego pana Ryszkę i przekazać mu 5 tys. dolarów. Zaznaczył tylko, że nie mogę powiedzieć wprost, o co mi chodzi, a po prostu poprosić go o to, by pomógł Odrze. „Fryzjer” mówił, że Ryszka to bardzo delikatny i wrażliwy człowiek, i nie mogę go urazić. Chyba mi się udało, bo arbiter wziął kopertę, a my osiągnęliśmy korzystny rezultat – wspomina Niedziela”.
Redakcja „Polska The Times” zaproponowała zbadanie wariografem (wykrywaczem kłamstw) zarówno Ryszkę, jak i Niedzielę. Zgodził się tylko ten drugi.
– Badanie wykazało, że jest wielkie prawdopodobieństwo tego, że takie zdarzenie miało miejsce i tak się właśnie potoczyło. Pan Niedziela na pewno nie pomawia sędziego Ryszki ani się na nim nie mści. Po prostu relacjonuje zdarzenia – twierdzi na łamach „Polska The Times” ekspert od badań wariograficznych Igor Szczupak.
Redakcja „Polska The Times” zaproponowała badanie wariografem także Ryszce.
„Ryszka odesłał nas do swojego adwokata i wyjechał na trzytygodniowe wakacje. Po naszych publikacjach otrzymaliśmy od pełnomocnika Mirosława Ryszki pismo grożące skierowaniem sprawy do sądu” – napisała gazeta.
„Wiem, że jestem niewinny i nie muszę się bać sankcji dyscyplinarnych. Nie zamierzam rezygnować z tego, co jest moją życiową pasją. Nie widzę też potrzeby ani nie mam ochoty spotykać się w sądzie z panem Niedzielą” – napisał w swoim oświadczeniu Mirosław Ryszka.
Ryszka został zatwierdzony przez zarząd PZPN jako sędziowski obserwator UEFA. Obecnie – za prezesury Zbigniewa Bońka – jest delegatem UEFA. Warto przypomnieć, że Ryszka był kierownikiem reprezentacji Polski, gdy jej selekcjonerem był… Zbigniew Boniek.
Skąd ta słabość Bońka do Ryszki? Pojęcia nie mamy. Ale widać, że trwa wiele lat, jest wręcz historyczna.
Na koniec warto oddać jeszcze głos Rostkowskiemu.
– Chciałbym wiedzieć: czy prezes zamierza zacząć walczyć z korupcją i innymi patologiami futbolu, dbać o jego rozwój, czy może będzie zatrudniać kolejnych skorumpowanych? – pisze na Facebooku Rostkowski i dodaje: – Kilka miesięcy temu, broniąc swojego ulubionego przewodniczącego Kolegium Sędziów, Zbigniew Boniek zasugerował w jednym z wywiadów, że może zmieniłby szefa sędziów, ale prawie wszyscy kandydaci na to stanowisko są winni korupcji albo byli w nią zamieszani. Wygląda na to, że teraz Bońkowi to już nie przeszkadza i wkrótce można spodziewać się zmiany w KS PZPN. Ciekawe tylko czy szefem sędziów zostanie znowu Jerzy G., a może Wiesław K, czy jednak Wit Ż., Jacek G. albo Mirosław R.? A może ten ktoś, kto w czasie jednego z ostatnich kursów sędziowskich PZPN powiedział publicznie, że decyzja prezesa Bońka o zmianie sędziego finału Pucharu Polski była błędna? Zadaję wszystkie te pytania publicznie, bo przez kilka lat nie doczekałem się ani merytorycznej odpowiedzi ustnej, ani pisemnej na przekazywane prezesowi problemy, sygnały czy propozycje. Nawet słynny system VAR, pozwalający sędziom naprawiać błędne decyzje dzięki powtórkom wideo, PZPN wprowadził dopiero wtedy, gdy artykuły o tym systemie opublikowałem w prasie i internecie i zacząłem mówić o VAR w telewizji. Wcześniej władze PZPN nie traktowały poważnie systemu VAR – nawet prezes pozwalał sobie na kpiny – pisze na swoim profilu w Facebooku Rostkowski.
I jeszcze fragment tekstu z „Tygodnika Powszechnego”:
Sędziego, który naiwnym pytaniem próbował nawrócić „Fryzjera”, PZPN pozbył się kilka lat temu. Obecne władze rozwiązały z nim kontrakt, gdy z powodów rodzinnych nie zaliczył testu kondycyjnego w wyznaczonym terminie. Z równie błahych powodów lub bez powodów PZPN pozbył się kilku innych sędziów, którzy przez lata byli tak szczegółowo prześwietlani przez organa ścigania, że naprawdę bezpieczniej ręczyć za ich uczciwość niż za te osoby z PZPN, które tych sędziów usunęły.
I dalej:
Jesteśmy gwiazdami głośnych bankietów po małych sukcesach i prawdziwymi mistrzami kolesiostwa, nepotyzmu, źle pojętej lojalności, prowizorki, spychologii i czarnego PR. Z jednego krytyka robi się frustrata, z drugiego wariata, a z trzeciego żarty, że „Kapusta – głowa pusta”. Żenujących plotek albo pustych złośliwostek o osobach krytycznych wobec władz związku usłyszałem w PZPN więcej niż dobrych pomysłów, co zrobić z polską piłką. „O co panu chodzi? Czego pan chce? Przecież wszystko jest dobrze” – słyszałem, zresztą nie ja jeden.
Zazwyczaj przemilczamy lub ukrywamy prawdę o polskiej piłce. Władze PZPN robią tak, bo udają, że są lepsze niż są. Kibice – bo ciągle łudzą się nadzieją na rychłą poprawę, a każdy sukcesik te nadzieje podsyca. Zorientowani w sytuacji – dlatego, że prawda jest kompromitująca, zwłaszcza w kraju z takim potencjałem jak Polska. Prawie wszyscy – bo mało kto chce podpaść potężnemu prezesowi, który rozbudował związkowe media i stał się pracodawcą nawet dla czołowych i bardzo zdolnych dziennikarzy sportowych.
A my stawiamy na to, że skoro były sędzia nie doczekał się odpowiedzi na formalnie wysłane zgłoszenie nieprawidłowości do prezesa PZPN, to tym bardziej teraz Rostkowski nie doczeka się żadnych, sensownych wyjaśnień. PZPN ma inną filozofię działania.
Przecież majowe burdy kibiców na finale Pucharu Polski i na meczu o mistrzostwo kraju Lech – Legia, przykryły przygotowania do mundialu. Klęskę reprezentacji na mistrzostwach świata przykrył wybór Jerzego Brzęczka na selekcjonera. Wybór Andrzeja Woźniaka na trenera bramkarzy kadry, przykryła kompromitacja polskich klubów w europejskich pucharach. Tę z kolei przykryją przygotowania do startu Ligi Narodów, czyli meczu z Włochami. I tak to się kręci.
PZPN nie zwykł tłumaczyć się porażek (np. klapa młodzieżówki na ubiegłorocznym Euro U-21, rozgrywanych w Polsce czy na mundialu), własnych błędów (np. organizacja finałów PP), albo złych decyzji personalnych. Zbigniew Boniek i jego machina propagandowa na to wszystko ma tekst, który opublikowano w tytule wywiadu z prezesem PZPN w „Przeglądzie”: „Jesteśmy federacją, która wszystko robi dobrze”.
Gratulujemy samopoczucia.
-
ursynów