Tarasiewicz miał rację. Faworyci poczekali na… szóstą kolejkę!
Autor wpisu: Marcin Kalita 23 sierpnia 2018 00:57
I po co było się podśmiewywać? Przecież Ryszard Tarasiewicz miał rację! Pierwsza liga zaczyna się od szóstej kolejki. Przynajmniej dla faworytów, którzy właśnie w tej serii spotkań wygrali w komplecie. Stal, Chojniczanka, Sandecja ze Stomilem, Raków z Katowicami, Tychy, Podbeskidzie, plus do zacnego grona dołączyły Wigry po meczu ze spadkowiczem z Niecieczy.
Pierwsza liga przez pięć kolejek zaskakiwała. To znaczy – ona zawsze zaskakuje, ale na początku nowego sezonu zaskakiwała ponadnormatywnie. Ci niby „silniejsi” obrywali od „słabszych”, nawet beniaminków (choć to naprawdę nie tacy beniaminkowie jak ci z ubiegłego roku) aż żal było patrzeć.
Po minionym weekendzie oświecił nas wszystkich Ryszard Tarasiewicz przypominając swoje słowa o tym, że prawdziwa walka i weryfikacja zacznie się od szóstej kolejki.
Dlaczego akurat od szóstej? A kto bym tam za Tarasiem trafił, może dlatego, że jeszcze w piątej jego Tychy poległy bardzo boleśnie ze Stomilem 0:3 w meczu, w którym nie miały prawa polec.
Zresztą nie tylko o Tychy i Tarasia chodziło. Tak słabego startu cała ligowa czołówka nie miała od dawien dawna.
Z jakiegoś powodu wychodzi na to, że faworyci czekali z prawdziwym startem faktycznie do szóstej kolejki – jak zapowiadał trener Tarasiewicz. Cóż, dobre i to na faktyczne ustalenie hierarchii ligi.
Na przywitanie z pierwszoligową środą miejsce w szeregu beniaminowi z Łodzi pokazała Stal. Wygrała w wyjątkowo zdominowanym przez nią meczu 2:0, a mogła wyżej. Tym razem strzelecko spisał się znów Łukasz Wroński (nie jako dżoker, a w pierwszej „11”), no i Grzegorz Tomasiewicz – debiutancki gol dla Stali po kapitalnej akcji Andrei Prokicia i Maksymiliana Banaszewskiego. To był mecz bez historii, bo po prostu Stal miała go w pełni pod kontrolą.
Beniaminek ni zipnął, ale to tylko był początek demolki w wykonaniu faworytów. Wrażenie wreszcie zrobiła Chojniczanka. W nagrodę za 4:1 z Odrą (demolka w pierwszym kwadransie) wciąż ma miano niepokonanej (jedynej!) i awans na trzecią lokatę. W Opolu mocno weryfikują rozpalone nadzieje początkiem sezonu. Też Odrę za ten początek chwaliłem, ale zapomniawszy, że liga zaczyna się od… szóstej kolejki. Trzeba walnąć się w pierś!
4:1 z Wartą daje też awans Podbeskidziu (Łukasz Sierpina razy dwa, a ileż to on czasu nie mógł się wstrzelić?! Teraz raz po razie rozdaje). Wreszcie na miarę zapędów Krzysztofa Brede i Bielska-Białej. Warcie troszkę daliśmy się pobawić, ale już zbieramy zabawki…
Za to wszystkie zabawki wyciągnął główny sprawca zamieszania – Ryszard Tarasiewicz. Po tłumaczeniach za porażkę ze Stomilem teraz Tychy rzeczywiście zaczęły grać w piłkę i wrzuciły piątkę Garbarni. Cóż… zaczynamy od szóstej kolejki. W Tychach maksimum szczęścia. Ponad cztery tysiące na trybunach, pięć goli zdobytych, żadnego straconego… Stop! Teraz jazda do Mielca. Ktoś będzie „zabity” albo dwóch „rannych”.
Ważną wygraną ma Raków. Z Katowicami. To akurat był taki mecz na przeciąganie liny. Na prężenie muskułów i porykiwania wielkich. Porykiwania skończyły się tak, że Dariusz Formella i Patryk Kun odesłali podopiecznych Jacka Paszulewicza do narożnika. Cóż, akurat w Katowicach to dobrze przygotowani są na gorzkie pigułki, a Raków na razie liderem (wciąż obraz zamazuje nierówna liczba meczów w czołówce). Tyle że takim porządnym liderem już.
Jeśli gramy od szóstej kolejki, to na pewno powody do zadowolenia mają i w Suwałkach (bardzo ważna wygrana po twardym meczu z Bruk-Bet 3:2), i w Nowym Sączu (spadkowicz nie potraktował ulgowo Stomilu, którego wcześniej ulgowo traktowało kilku rywali).
Już w weekend następna weryfikacja faworytów, ale miejmy nadzieję (pewna doza stabilności ligi świadczy o jej poziomie), że faworyci – zgodnie z hasłem Tarasiewicza – faktycznie wyrośli wreszcie z wieku dziecięcego, wyszli z piaskownicy i idą bawić się trochę poważniej.
Inne artykuły o: I Liga