Stal po inauguracji ma bohaterów oczywistych. Ale też jednego… cichego
Autor wpisu: Marcin Kalita 21 lipca 2018 00:31
Czapki z głów przed Stalą Mielec za inaugurację ligi. Nie dlatego, że zrobiła coś nadzwyczajnego. A dlatego, że zrobiła coś oczywistego – czasami o to paradoksalnie trudniej. Trudniej unieść ciężar faworyta. A Stal uniosła. W Krakowie wygrała z Garbarnią 2:0 nie pozostawiając większych wątpliwości, kto tu rządzi. Dla mnie wygranym tego meczu pozostanie postać nieoczywista – Josip Soljić.
Stal po inauguracji w Krakowie ma swoich bohaterów oczywistych – to… oczywiste. Martin Dobrotka – zdobywca pierwszego gola sezonu (po dograniu wracającego do Mielca Bartosza Nowaka). Andreja Prokić – świetna akcja na 2:0 i Maksymilian Banaszewski wykańczający tę akcję. To było bardzo oczywiste, że Prokić i Banaszewski to będą duże atuty Stali w tym sezonie.
Do tego Seweryn Kiełpin, który przy karnym dla Garbarni obronił najpierw strzał z 11 metrów, a potem jeszcze dobitkę. Kiełpin to zupełnie inny rocznik niż Radosław Majecki, inny styl, inne cechy. Ale już jednym meczem, jednym zdarzeniem sprawił, że Mielec zapomni o młodym poprzedniku.
Jeszcze jedno – bohaterem oczywistym jest ławka Stali. Miedź Legnica poprzedniego sezonu pokazała, że ławka to jest ten element, który w pierwszej lidze daje ten plus, tę jasną przewagę nad rywalami. Trzeba mieć tę ławkę, trzeba mieć kim rotować, nawet gdy rotować nie potrzeba. Trzeba mieć rywalizację w zespole. Stal ma. Na ławce usiedli choćby Leandro, choćby Marcel Gąsior – czego się absolutnie nie spodziewałem, Sebastian Bergier – przecież przyszedł ze Śląska, bo tu spodziewał się grać więcej, no i ten nowy Hiszpan Sergio Mandiguchia Iglesias „Mendi”. A jak Mendi wpasuje się w styl i pozna zespół na tyle, by grać w „11”, to kto usiądzie na ławie? Przesunięty na skrzydło Prokić posadzi na niej Łukasza Wrońskiego? Hmm…
Kłopot bogactwa – tak trzeba! Dominik Nowak, ale wcześniej Marcin Brosz z Górnikiem pokazali, że to dobra droga. Dziś ten, kto chce rządzić pierwszą ligą, potrzebuje nie tylko „11”, ale i w pełni wartościowych zmienników. Bez tego można się pokazać (vide Odra w poprzednim sezonie), ale nie można marzyć o czymś wielkim. A już na pewno nie można wytrwać po ewentualnym awansie.
No dobra, ale kto tym wspomnianym „cichym bohaterem”? Dla mnie bez dwóch zdań – Josip Soljić! Chłop zrobił rzecz najlepszą jak można. Odpowiedział pozytywnie na negatywne przesłanie w swojej sprawie. Nie pamiętacie? Czy pamiętacie? Soljić był jednym tych, którzy w czerwcu dostali jasne hasło: możesz sobie szukać nowego klubu, bo w Mielcu nie ma przyszłości.
Niektórzy odpadli, Soljić nie. Chłop po prostu powalczył o swoje. Skutecznie. Widziałem go w sparingu z Legią Warszawa. Nie wyglądał na człowieka zrezygnowanego. Wyglądał jak ktoś, kto mówi: „nie chcecie mnie, to pokażę, co tracicie”. Artur Skowronek był otwarty na to przesłanie. Próbował go konsekwentnie. I Soljić się przebił! To odradza wiarę w sens walki o pozycję w zespole.
Kiedyś jeden z największych piłkarzy w naszej historii – Włodzimierz Lubański przekonywał mnie: „trener na ciebie nie stawia? To udowodnij mu, że się myli”. To właśnie zrobił Soljić.
Na Garbarnię wyszedł w pierwszym składzie, zagrał pełny mecz. Dobry mecz, wygrany mecz. Człowiek, który miał być w Mielcu już pożegnany. Brawo!
Inne artykuły o: I Liga | Stal Mielec