Halo, Chojnice – wy chcecie do tej ekstraklasy, czy jednak nie chcecie?
Autor wpisu: Krzysztof Budka 19 kwietnia 2018 00:18
Ponoć nic dwa razy się nie zdarza, ale patrząc na to, co się dzieje z Chojniczanką, mamy jakieś takie wrażenie graniczące z pewnością, że już gdzieś to widzieliśmy. I wcale nie tak dawno temu. W Chojnicach wiosna znów zaczęła się od potężnego kaca. A przecież w tym roku miało być inaczej…
Dziś Chojniczanka przegrała u siebie w zaległym meczu 22. kolejki z Katowicami 0:2. W sześciu dotychczasowych spotkaniach w tym roku lider po jesieni (ktoś jeszcze o tym pamięta?) uzbierał sześć punktów. Łatwo policzyć, że wychodzi jeden za mecz. Rok temu w analogicznym okresie było lepiej, bo tych punktów udało się uzbierać osiem (pięć remisów i jedno zwycięstwo; teraz trzy remisy, dwie porażki i jedno zwycięstwo), a mimo to za chwilę trener Piotr Gruszka stracił posadę, bo uznano, że robota w tej lidze go przerosła i nie poradził sobie z przygotowaniami do rundy wiosennej. No to teraz powstaje pytanie, czy aby poradził sobie Krzysztof Brede?
Biorąc pod uwagę ogromne aspiracje ludzi w Chojnicach, którzy nie ukrywają, że budują zespół na miarę ekstraklasy i patrząc na aktualną tabelę, można stwierdzić, że jeszcze żadnego dramatu nie ma. Że nie stało się nic, czego nie można by jeszcze odkręcić. Że straty da się wciąż odrobić. No, ale trudno jednak nie odnieść wrażenia, że nie tak to wszystko miało wyglądać. Drużyna, która jesienią miała najszczelniejszą defensywę, której bardzo trudno było wbić gola, która w 19 meczach straciła zaledwie 13 bramek, wiosną w sześciu meczach dała sobie strzelić już osiem. Czemu? A, to pytanie, na które jak najszybciej muszą znaleźć odpowiedź ludzie ze sztabu szkoleniowego Chojniczanki. Nie było żadną tajemnicą, że miejsce po pierwszej części sezonu zespół zawdzięczał przede wszystkim świetnie zorganizowanej grze obronnej. Stąd mało porażek. Teraz w ciągu kilku dni trafiły się dwie – bardzo bolesne i prestiżowe, bo nie dość, że u siebie, to jeszcze z rywalami, z którymi toczy się walka o awans (Zagłębie i GieKSa).
Rok temu w przerwie między rundami tematem numer jeden w Chojnicach było to, kto poprowadzi zespół w rundzie rewanżowej po tym, jak do Korony odszedł Maciej Bartoszek. To, że drużyna zajmowała po jesieni pierwsze miejsce i stanęła przed historyczną szansą na awans do ekstraklasy, zostało trochę jakby w cieniu poszukiwań nowego szkoleniowca. Generalnie zawirowania na zdrowie nie wyszły, bo szansy wykorzystać się nie udało, a w międzyczasie doszło przecież do kolejnej zmiany trenera, kiedy Gruszkę zastąpił Artur Derbin.
Teraz zima przebiegła w Chojnicach w dużo bardziej komfortowych warunkach. O zmianie trenera nie było mowy, tym bardziej że Krzysztof Brede jesienią udowodnił, że doskonale wie, na czym ta robota polega i nie wygląda na takiego, którego by to wszystko miało przerosnąć. Zespół w żaden sposób nie został osłabiony (nie licząc przypadku Markowskiego), obyło się bez rewolucji, jak chociażby w przypadku Rakowa, doszło tylko kilku, za to bardzo solidnych jak na tę ligę piłkarzy (z Górskim i Stebleckim na czele), a mimo to coś nie gra. Co? Kibice, jak zwykle w takim przypadku, mają swoje teorie, z których najpopularniejsza jest ta, że piłkarzom na awansie zwyczajnie nie zależy, więc odpuszczają. Wierzyć nam się nie chce, więc odnosić się do tego nie zmierzamy. Nie zmienia to jednak faktu, że z Chojniczanki jakoś tak bardzo szybko tej wiosny uszło powietrze. Z taką grą i wynikami o awansie równie szybko będzie można zapomnieć, szczególnie patrząc na to, w jakiej formie są Miedź, Stal, czy wspomniane Katowice.
Do końca kwietnia, w ramach wiosennego maratonu, jeszcze trzy spotkania – z Olimpią, Rakowem i Wigrami – po nich będzie już jasne, czy drugi z rzędu sezon skończy się w Chojnicach kacem i poczuciem kolejnej niewykorzystanej szansy.
Inne artykuły o: Chojniczanka Chojnice | I Liga