Na ręcznym hamulcu Michniewicza
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 29 listopada 2020 20:38
Legia zremisowała wygrany mecz na własne życzenie. Bo zamiast grać odważnie, tak jak w pierwszych 30 minutach spotkania, to zadowoliła się minimalizmem. Trenera Michniewicza zgubiło jego kunktatorstwo. Zatrzymał rozmach własnej drużyny, bo znów chciał wygrać minimalnie. Wydaje się, że ten człowiek jeszcze się nie odnalazł na Łazienkowskiej.
On nie rozumie, że Legia ma nie tylko wygrywać jedną bramką, po wymęczonych zwycięstwach. Legia ma dominować rywala i wygrywać efektownie, z rozmachem, który będzie odpowiadał potencjałowi tej drużyny. Na razie Michniewicz nie korzysta z tego potencjału.
W meczu z Piastem, gdy rywal był kompletnie zdominowany i w pewnym momencie kompletnie zagubiony, trener Legii zamiast grać odważnie i strzelić jeszcze kilka bramek, zaciągnął ok. 70 minuty ręczny hamulec.
Gospodarze pozwolili grać Piastowi i skończyło się wyrównującym golem Jakuba Świerczoka na 2:2. Tylko jeden punkt zamiast trzech i utarta – zaledwie po jednej kolejce – pozycji lidera, na rzecz Rakowa Częstochowa, który wygrał 1:0 swój mecz z Wartą Poznań.
Czesław Michniewicz jest znany nie tylko z dzwonienia do Fryzjera, ale także z tego, że lubi stawiać na grę defensywną. Zasłynął z tego, że nawet w młodzieżówce, gdzie generalnie chodzi o to żeby chłopaków uczyć gry w piłkę, on walczył jedynie o wynik.
W młodzieżowych mistrzostwach Europy w 2019 roku stawiał „autobus” we własnym polu karnym i liczył na szczęście w kontrach. Długo się udawało, aż przyszli Hiszpanie, wrzucili naszej młodzieżówce 5 goli i skończyło się parkowanie „złomu” przed naszą bramką.
W tym roku Michniewicz przestał prowadzić młodzieżówkę, trafił do Legii, ale przecież się nie zmienił. Na Łazienkowskiej nadal hołduje futbolowi minimalistycznemu.
A szkoda, bo Legia grała z Piastem chyba najładniejszy mecz od czasu, kiedy objął ją Michniewicz. Miała mecz pod kontrolą i dwa razy tę kontrolę oddała. Trudno to zrozumieć. Przez pierwsze 30 minut Legia była drużyną, która ma wszystko: odwagę, polot, wygrywane pojedynki, ofensywne wejścia bocznych obrońców, groźne strzały. I nagle, zamiast tchnąć wiarę w drużynę, zamiast ją podgrzewać do dalszych ataków, trener ściągnął lejce. Legia zamiast atakować zaczęła czekać pod własną bramkę i skończyło się stratą punktów. To jest marnowanie jakości, jaką ma Legia i niepotrzebne niwelowanie przewagi nad Piastem, która przecież jest faktem oczywistym.
Trener Fabio Capello zdobył w 1997 roku mistrzostwo Hiszpanii z Realem Madryt. Ale wtedy się w klubie ze stolicy z nim pożegnano – mimo wywalczenia tytułu – bo styl gry „Królewskich”, oględnie mówiąc, nie powalał. Od Realu oczekuje się, że będzie grał widowiskowo, przyjemnie dla oka, ofensywnie. Gra defensywna i ciułanie punktów, to nie to o co chodzi, w takim klubie jak Real Madryt.
Podobnie jest – przekładając to na polskie podwórko – w Legii. Czesław Michniewicz – jak widać – nie przyzwyczaił się jeszcze do tego, że teraz prowadzi klub z wielkimi ambicjami i z wielkim potencjałem. Tu można i wręcz trzeba grać odważnie. Kibice chcą nie tylko tytułu, ale też efektownej gry. Kiedy ją pokazać, jeśli nie w spotkaniu, gdy na boisko lidera przyjeżdża Piast Gliwice, przed tą kolejką ostatnia drużyna w tabeli?
Ale tak z potencjału Legii korzysta jej trener: wymęczone 1:0 z Widzewem, 1:0 z Cracovią, 2:1 z Lechem, 0:0 z Pogonią Szczecin, 2:1 z Zagłębiem Lubin. Punktowo się oczywiście zgadza, ale od oglądania takiej Legii bolą oczy.
Właściwie jedyne efektowne zwycięstwo Legii Michniewicza to pokonanie Warty Poznań 3:0, ale i tam – po szybko strzelonych bramkach – lejce zostały ściągnięte i cała druga połowa meczu była nie do oglądania.
I teraz, kiedy Legia przeciwko Piastowi gra w końcu odważnie i z rozmachem, znów „konie” zostają wstrzymane. Jednak tym razem jednobramkowej przewagi nie udało się dowieźć do końca.
Jakież to rozczarowujące. Od Legii oczekuje się więcej.
PS: Ciekawą statystykę podano w niedzielnej „Lidze+ Ekstra” w Canal Plus. Legia jest jedyną drużyną w Ekstraklasie, która nie zdobyła gola po rzucie rożnym. Dziwne, prawda? Szczególnie gdy się ma w drużynie takich specjalistów od gry w powietrzu jak Tomas Pekhart, Igor Lewczuk, czy Artur Jędrzejczyk. Może to jest coś, co wymaga dopracowania panie trenerze?
Bo samo strzelenie gola dającego prowadzenie i próba murowania bramki, to chyba nie jest ten plan taktyczny wielkiego specjalisty od taktyki, za jakiego chce uchodzić Michniewicz?
Inne artykuły o: Ekstraklasa | Legia Warszawa