Raków mądry, Legia na pół gwizdka, czyli lekcja – jak utrzeć nosa mistrzom Polski!

Autor wpisu: 13 marca 2019 22:03

Całe szczęście, że jedni tradycyjnie na czerwono-niebiesko, a drudzy na biało. Przynajmniej po koszulkach widać było kto gra w pierwszej lidze, a kto tu jest mistrzem Polski. Bo z jakości gry nijak tego przeczytać się nie dało. Lider zaplecza ekstraklasy wyeliminował wicelidera najwyższej klasy rozgrywkowej w ćwierćfinale Pucharu Polski. Raków wygrał po dogrywce 2:1 i wielkie za to brawa. Nie tylko za suchy wynik. Także za mądrość, odwagę i konsekwencję!

To szokujące, ale dożyliśmy czasów, gdy mistrz Polski w starciu z pierwszoligowcem (zgoda – wyróżniającym się wyraźnie na tle rywali z ligi) niczego nie miał mieć dane z urzędu. To wiedzieli wszyscy. Ba, można ze zdumieniem zauważyć, że zaskakujące jak wielu przed meczem oczekiwało od Rakowa, że… utrze Legii nosa. Tak, tak – ta niespodzianka wcale nie miała być niespodziewaną. Jeśli ktoś ma spiłować mistrzom Polski pazurki, to właśnie pierwszoligowiec z Częstochowy.
No i utarł, no i spiłował! Powszechne życzenie, a może bardziej – ciche, ale wyraźne oczekiwanie stało się faktem.

Raków Częstochowa Marka Papszuna jest silny, to wiemy nie od wczoraj. Obecny sezon to popis drużyny, która do pierwszej ligi awansowała półtora roku temu i jest budowana niesłychanie konsekwentnie. W każdym elemencie – od gabinetu właściciela, przez pokój trenera, szatnię zespołu aż po sprawy najdrobniejsze. Czy przypadkiem ta konsekwencja w budowaniu nie jest sprawą do pozazdroszczenia na… Łazienkowskiej? Czy przypadkiem nie jest tak, że to Legia ma czego zazdrościć Rakowowi, a nie na odwrót?  Oczywiście patrząc na dziś, na 2019 rok. Choćby tego, jak ze stosunkowo niewielkich pieniędzy da się „ukręcić” maksimum na wyniku sportowym. W drugą stronę zazdrościć nie ma czego. Na tle Rakowa Legia to studnia bez dna, w której nawet srebra rodowe da się rozmienić na drobne (Mączyński, Pazdan, Malarz, Jose Kante, Radović, Hamalainen).

Gdy okazało się, że w ćwierćfinale Pucharu Polski Raków zagra z Legią, Częstochowa wpadła w euforię. Słusznie. Jak grać, to z najlepszymi, jak eliminować to najlepszych. Jak się bawić, to na całego.
W tym ćwierćfinale zakończonym dogrywką i sukcesem Rakowa 2:1 można było odnieść wrażenie, że faktycznie bawią się tylko jedni – pierwszoligowcy. Oni z tego meczu mieli frajdę, radochę, prestiż, a sprawę załatwili z honorem i wysoko uniesionymi głowami. Raków grał w futbol. Atakował, gdy mógł, czekał, gdy atakować nie można. Podopieczni Marka Papszuna wykazali się cierpliwością, konsekwencją, potrafili wykorzystać swe atuty i skarcić rywali za ich winy. Pokazali się jako dojrzały, sprawnie funkcjonujący organizm.

A legioniści? No właśnie? Gdzie w tym meczu byli legioniści? Fragment lepszej gry po wejściu Carlitosa w drugiej połowie to jedyny mocniejszy akcent. Lenistwo, zachowawczy, pasywny futbol ograniczający się do czekania na to, co przeciwnik poda na tacy. No i podał – gola na 1:1. Prowadzenie gospodarze objęli bardzo szybko, już na początku, gdy piłka po strzale Piotra Malinowskiego trafiła w słupek, a potem w rękę Radosława Majeckiego, ale odbijając się w stronę bramki. Wyrównanie to właśnie prezent. Niepotrzebny moment zawahania Arkadiusza Kasperkiewicza, nieporozumienie z Igorem Sapałą i Michał Kucharczyk wyszedł sam na sam.
Ale na tacy został podany tylko ten jeden gol. Na resztę trzeba było zapracować. A mistrzowie Polski pracowali tyle, co w typowej korporacji po szesnastej przed długim weekendem. Wszyscy spakowani i wyjazd! Tyle że takim sposobem na ten wyjazd trzeba było czekać dodatkowe 30 minut, no i jeszcze dołożyć nadbagaż pod postacią porażki. Bo w 112. minucie tuż przed polem karnym pięknie z Salvadorem Agrą i Sandro Kulenoviciem zabawił się Daniel Bartl, idealnie podał na głowę niewidocznego dla środkowych obrońców Legii Andrzeja Niewulisa i bam! Stało się.
A na marginesie – Agra i Kulenović to mniej więcej wiadomo, o kogo chodzi. A Bartl? Przyszedł do Rakowa, bo uznał, że to ciekawsze niż życie rezerwowego w szóstej drużynie czeskiej ekstraligi. W Rakowie też jest rezerwowym.

W Rakowie zresztą bawili się dobrze wszyscy. Taki na przykład 21-letni Marcin Listkowski, który był w stanie holować piłkę wzdłuż linii bocznej ze 20-30 metrów mimo szarpania przez Adama Hlouška i Dominika Nagy’a i na koniec jeszcze wywalczyć rzut rożny. Albo na przykład Patryk Kun, który w banalny sposób odbierał piłkę w środku pola Iuri Medeirosowi. Czy niechciany w Legii Jakub Szumski, który w kilku momentach zaliczył ważne interwencje – nie tylko przy strzałach. Zresztą a propos strzałów: Raków oddał ich więcej (14, z tego 5 celnych) od Legii (11, z tego… trzy celne). Inne ciekawe liczby? Posiadanie piłki? 50 na 50 procent. Idealnie po połowie.
Tylko to „idealnie po połowie” oznacza wstyd mistrzów Polski i absolutnie zasłużoną dumę lidera pierwszej ligi. Brawo Raków, a Ricardo Sa Pinto doznaje drugiej spektakularnej porażki. Takiej, co to odrobić jej już nie sposób. Pierwszą było nieodrobienie strat z Dudelange w eliminacjach Ligi Europy. Teraz można dopisać stracony Puchar Polski.

  • ursynów

    Ten mecz to kolejny przykład jak drużyna budowana przez szarlatana przegrywa z przeciętnym zespołem. No bo Raków Częstochowa jeśli znajdzie się w ekstraklasie, to podzieli los Zagłębia Sosnowiec czy Miedzi Legnica.Mecz był słaby, Legia beznadziejna, a wygrana Rakowa zasłużona. To dziwne ,że klub ten trenuje szarlatan a nie trener. Sa Pinto poza beznadziejnym zachowaniem, niczym innym się nie wyróżnia.Warsztat trenerski żaden,ale może to pasuje Mioduskiemu?

    • tommy

      Jeśli Raków awansuje. Bo to jeszcze nie jest przesądzone :) to sie dziwisz kogo los podzieli :)

      • ursynów

        Dziwisz to jest kardynał.

        • utracony widz

          czy podzieli czy nie podzieli to czas pokaże. w każdym bądź razie od dzielenia to są komórki jajowe, a skoro pykamy jak chcemy takie „tuzy” europejskiego futbolu przynoszące chwałę Polsce na arenie międzynarodowej jak Lech czy Legia to o extraklapę raczej nei ma co się bać – obecnym składem jesteśmy już tam w górnej 8.

    • ww

      Fajne dywagacje. Tylko nie bierzesz pod uwage jednego faktu.. jesli Rakow awansuje to na pewno bedzie kilka transferow do klubu. Czy one beda trafione to juz inny temat, ale opowiadanie teraz czyj los podzieli Rakow jest pozbawione sensu :)

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli