Przepis o podstarzałym młodzieżowcu jest chory i psuje piłkę

Autor wpisu: 2 lutego 2019 14:29

PZPN nagle, tuż pod koniec okienka transferowego, zmienił zasadę co do obowiązku gry młodzieżowca w każdej drużynie Ekstraklasy. Miało być tak, że od początku następnego sezonu (2019/2020), każda drużyna musi mieć w składzie zawodnika do lat 21, a dokładniej gracza z obywatelstwem polskim, który w roku kalendarzowym, w którym następuje zakończenie sezonu, kończy 21. rok życia lub jest młodszy. Teraz, raptem miesiąc po swojej własnej, pierwszej decyzji PZPN zmienił tę zasadę. Wystarczy mieć 22-latka. Abstrahując od wielce kontrowersyjnego zapisu o konieczności gry młodzieżowcem w najwyższej klasie rozgrywkowej, nie można nie zadać pytania po co się takie zmiany w ogóle wprowadza? Kto na nich zyskuje? Jaką koniunkturę i komu buduje się w sztuczny sposób?

Grudzień 2018. Rozmawiam z prezesem jednego z klubów o zbliżającym się okienku transferowym. Rozmowa schodzi na duży potencjał 1. ligi, z której wielu zawodników zrobiło, w krótkim czasie błyskotliwe kariery: poprzez kluby Ekstraklasy, aż po reprezentację Polski. Choćby Rafał Kurzawa, Damian Kądzior czy Szymon Żurkowski. Ale też wielu innych. Na pytanie o potencjał w obecnej 1. lidze, ów prezes mówił: – Najbardziej pożądanym towarem jest Juliusz Letniowski. Świetnie gra w Bytovii, na pewno kupi go ktoś z czołówki Ekstraklasy. Szkoda tylko, że on jest rocznik 1998, a nie 1999, bo nie będzie mógł grać, jako młodzieżowiec. Gdyby mógł, jego wartość już w momencie sprzedaży przez Bytovię, byłaby dużo wyższa.
O Letniowskim pisaliśmy TUTAJ

Letniowskiego kupił Lech. Jako wybijającego się piłkarza 1. ligi, ale w perspektywie następnego sezonu bez statusu młodzieżowca. Minął miesiąc i Letniowski … stał się młodzieżowcem. Nie dlatego, że odmłodniał. Dzięki nagłej zmianie przepisu PZPN. Mała zmiana, a cieszy prawda?

Gdy na początku grudnia związek – też dość pośpiesznie – wprowadzał do Ekstraklasy przepis o obowiązku posiadania w składzie jednego młodzieżowca do lat 21, to padało wiele frazesów. jaka to przełomowa zmiana dla polskiego futbolu nastąpiła. Zbigniew Boniek, wbrew temu co mówi, przez dwie kadencję nie zdołał zbudować efektywnego systemu szkolenia młodzieży. Są różne – tworzone na poczekaniu – inicjatywy, które skuteczne są jedynie w przestrzeni robienia dobrego PR-u prezesowi i związkowi. Jak choćby przestrzelona kompletnie koncepcja Akademii Młodych Orłów, którą już na naszych łamach wielokrotnie opisywaliśmy.
TUTAJ http://futbolfejs.pl/pzpn/juz-nie-laczy-ich-pilka-upadek-amo-warszawa/
TUTAJ http://futbolfejs.pl/pzpn/obalamy-mity-wokol-projektu-pzpn-amo-czesc-2/
i TUTAJ http:http://futbolfejs.pl/pzpn/klopoty-amo-czy-pzpn-mial-plan-b-rozmowa/

Wprowadzanie do klubów młodzieżowca na siłę ma mały sens. Teraz ta zmiana o wprowadzeniu „podstarzałego młodzieżowca” ma sens jeszcze mniejszy. Piłkarz, który ma 22-lata, nie jest już dzieciuchem, nie powinien mieć żadnej taryfy ulgowej wobec starszych kolegów.
Szermowanie argumentem, że ta „reforma” PZPN promuje młodych Polaków jest brednią. Bo – według tych zmienionych przepisów – nadal będzie można grać dziesięcioma obcokrajowcami w składzie i jednym Polakiem.
A przecież tak naprawdę wiele zależy od filozofii klubów i od trenerów drużyn Ekstraklasy. Warto zauważyć, że z grą jednego młodzieżowca w składzie już dzisiaj nie mieliby problemu w żadnym z czołowych klubów Ekstraklasy!
Adam Nawałka zaszokował nawet kibiców Lecha, gdy dał pohasać w meczu z Zagłębiem Sosnowiec 16-letniemu Adamowi Marchwińskiemu, a chłopak strzelił gola i stał się najmłodszym strzelcem w historii „Kolejorza”. Wprowadzanie do drużyny młodych Polaków to znak firmowy Piotra Stokowca, który także w Lechii Gdańsk nie boi się odważnych posunięć (Karol Fila, Tomasz Makowski, Adam Chrzanowski czy Mateusz Sopoćko). Również w Legii były jesienią takie mecze, gdy w jednym momencie na placu gry było trzech młodzieżowców: Majecki, Wieteska i Szymański. I to bez przymusu PZPN o młodzieżowcu.

Trudno nie odnieść wrażenia, że część tych „reform” PZPN jest robiona na szybko, na kolanie, bez przemyślenia skutków wprowadzanych zmian. Grudniowa „rewolucja” o młodzieżowcu też została wprowadzona w przyśpieszonym trybie. Mimo wniosków ze strony klubów, żeby głosowanie odłożyć na później, zarząd PZPN te sugestie zignorował i przegłosował zmiany. Coś w stylu niechlubnych nocnych głosowań w Sejmie: szybko, byle było po naszemu. Jakość tak wprowadzanych uchwał nie może być dobra, co potwierdził sam PZPN, zmieniając swoją uchwałę już w następnym miesiącu po jej wprowadzeniu.
Co ciekawe ten przepis o młodzieżowcu ma też swojego potworka legislacyjnego. Bo według uchwały PZPN na boisku musi przebywać zawsze jeden młodzieżowiec, ale jeśli tym młodzieżowcem jest bramkarz i on dozna kontuzji, to za niego może wejść na boisko zawodnik, który młodzieżowcem nie jest i drużyna gra dalej w pełnym składzie 11-osobowym, no i bez konsekwencji regulaminowych.
Czyli jeśli klub jest w kłopocie, bierze młodego chłopaka z rezerw, wystawia go w bramce, po czym po 30 sekundach zgłasza jego zmianę. Do bramki wchodzi stary chłop i zespół gra już w pełnym składzie. Bez Polaków, bez młodzieżowców i mając w głębokim poważaniu PZPN i jego reformę. I może tak robić w każdym meczu…
Oczywiście teoretycznie, pewnie nikt tak nagminnie robił nie będzie. Ale po co w ogóle tworzyć takie ułomne prawo?

Zresztą krytycy pomysłu o młodzieżowcu już wskazują, że będzie to miało także negatywne skutki dla rozwoju młodych zawodników. Do tej pory było tak, że jak „młody” miał kłopot z przebiciem się do składu, to go oddawano na wypożyczenie do niższej ligi, żeby się ogrywał, żeby nie tracił okazji do występów siedząc na ławce. Teraz klubu muszą mieć w składzie 4-5 młodzieżowców (zabezpieczenie się przed kontuzjami i kartkami), ale grać będzie ten najlepszy i ten ciut od niego gorszy. Reszta poogląda zawody zza bocznej linii, bo będzie w składzie tylko jako zabezpieczenie, jakby coś się tym lepszym stało. Czy będą się dzięki temu rozwijać?
Co ciekawe, to nowatorskie rozwiązanie, które ma być tak dobre dla polskiego futbolu i ma promować młodych piłkarzy, jest… wymysłem PZPN. Niczego podobnego nie wprowadzono w innych krajach. Tam, w najwyższych ligach, grają po prostu ci, którzy są najlepsi.
Pomijając związkową propagandę sukcesu (która z rzeczywistością ma niewiele wspólnego), o tym jakie to niby wielkie owoce przyniesie wymuszenie na klubach Ekstraklasy obowiązek wystawiania młodzieżowca, nie można nie słyszeć głosów ze środowiska piłkarskiego. Wskazują one, że cała ta reforma prowadzi do nakręcenia koniunktury menedżerom młodych zawodników, którzy to młodzieńcy – z dnia na dzień, dzięki PZPN – stają się towarem deficytowym, bo obowiązek gry młodzieżowcami wprowadzono już wcześniej także w 1. Lidze i II lidze (tam nawet dwóch młodzieżowców). A zatem młodzieżowcy będą mogli żądać wyższych kontraktów, a kluby większych kwot za transfery. Nie dlatego, że ci zawodnicy są lepsi. Dlatego, że sztucznie zapewniono im miejsce w składzie. Pomysł, w którym w NAJWYŻSZEJ lidze rozgrywkowej w kraju gra ktoś, komu miejsce daje PESEL a nie umiejętności, jest chory i psuje piłkę.
Po co zatem go wprowadzono? Podobno nic nie dzieje się przypadkiem.
Kiedy w marcu 1989 roku rząd Mieczysława Rakowskiego zezwolił na oficjalny handel walutą w kantorach, Aleksander Gawronik (były działacz Związku Młodzieży Socjalistycznej, aktywista PZPR i pracownik SB) już następnego dnia miał gotową sieć kantorów na całej zachodniej granicy. I zrobił na tym wielki biznes. Miał prawo, był dobrze poinformowany.

Inne artykuły o: Ekstraklasa | PZPN

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli