Nenad Bjelica posprzątany i spakowany. Na Bułgarskiej łupnęło 10 dni przed końcem sezonu

Autor wpisu: 10 maja 2018 18:00

Łupnęło zdrowo na Bułgarskiej! Nenad Bjelica nie jest już trenerem Lecha Poznań. Ratować piłkarską twarz Kolejorza w dwóch ostatnich meczach sezonu będzie Rafał Ulatowski wraz z Jarosławem Araszkiewiczem i Tomaszem Rząsą.

Ulatowski, Araszkiewicz, Rząsa – ten triumwirat ma poprowadzić Lecha w dwóch ostatnich meczach sezonu: z Wisłą Kraków, no i Legią. Dwóch piekielnie ważnych, prestiżowych meczach. Meczach niewdzięcznych, bo z jednej strony ugrać maksimum, czyli mistrza, to w obecnej sytuacji już niemal niemożliwe. Z drugiej – Lech musi zdobyć jeszcze przynajmniej punkt, by mieć gwarancję gry w europejskich pucharach.
Zresztą wspomniany triumwirat nie znalazł się w najszczęśliwszym położeniu. Odpowiedzialność ogromna, a uznanie w oczach fanów Lecha… nikłe. Do czwartkowego wczesnego popołudnia tak jak fora zasypane były komentarzami „antyBjelicowymi” – od soft po hard, to od czwartkowego popołudnia zapchały się kąśliwymi uwagami o – ujmijmy to tak – zaskakującej nominacji a nie dymisji. Przytaczać tego nie ma sensu, bo argumentów merytorycznych próżno w tym wszystkim szukać.
Warto za to postawić sprawę inaczej – jeśli zmieniać Bjelicę, jeśli robić to spektakularnie na ostatnie 10 dni sezonu, to akurat Ulatowski i Rząsa są jedynymi ludźmi, którzy mogli być w tej dziwnej wolcie postaciami na „tak”. Nie wymieniam Araszkiewicza, bo to postać rodząca bardzo ambiwalentne uczucia – zwłaszcza od czasu dziwnego epizodu w Zagłębiu Sosnowiec.

Jednak – cała trójka zna Lecha bardzo dobrze. Araszkiewicza nie ma co tłumaczyć w tym kontekście – to klubowa legenda. Ulatowski to przecież już od dłuższego czasu szef szkolenia Akademii Lecha, w której ostatnio pracował z Rząsą. A Rząsa w Lechu nie pierwszy raz usiądzie na ławce trenerskiej. Jako asystent trenera Macieja Skorży ma w dorobku mistrzostwo Polski.
Ulatowski i Rząsa to ludzie o szerokich horyzontach, dużej wiedzy i futbolowej kulturze, ale ze… słabym PR-em. To ich jedyna bolączka, w pewnym sensie. Na szczęście nie to zdecyduje o obrazie Lecha w dwóch ostatnich meczach sezonu.

Zadanie dostali, ni z tego, ni z owego, saperskie. Trochę z cyklu: wpada pułkownik do namiotu radiotelegrafistów i rzuca: „zostawcie te swoje zabawki i rozminujcie mi pole pod ostrzałem, po którym zaraz czołgi ślemy”.
Na Bułgarskiej min nie brakuje, a pociski od środowej porażki z Jagiellonią latają seriami. To już stan nalotu dywanowego. W schronie oberwało się nawet szefom Lecha, bo to już ich głów zażądali fani, a nie tylko Bjelicy.
Głowę Bjelicy dostali, głowę prezesa Karola Klimczaka ratować mają Ulatowski, Rząsa i Araszkiewicz, a po 20 maja nominacja nowego (powiedzmy: docelowego) szkoleniowca. Poza tym głowę prezesa jednak nie tak łatwo urwać.
Zresztą w ogóle głów w Lechu nie urywa się ani łatwo, ani często. Skorża przetrwał 9 ligowych meczów bez zwycięstwa, za to z 7 porażkami. Bjelica wiosnę i lato jak z koszmarów: brak tytułu (choć była szansa), przegrany finał Pucharu Polski, potem szybkie odpadnięcie w eliminacjach Ligi Europy (choć sam deklarował, że ma zespół na Ligę Mistrzów) i równie szybkie w nowej edycji Pucharu Polski.

Bjelica zapewne pozostanie w futbolowej pamięci polskiej ligi jako gość, który wymyka się jednoznacznym ocenom i próbom kategoryzowania. Gość, który postanowił toczyć wojenki ze wszystkimi, którzy się akurat pod rękę, czy też język nawinęli – piłkarzami, dziennikarzami, trenerami, sędziami.
Choć – trzeba też uczciwie przyznać – miał z Lechem udane momenty, a jednak od razu z pewną taką nutką złośliwości ciśnie się uwaga, że gdyby gra tego Lecha była równie barwna, co krasomówcze popisy jego trenera, pewnie nikt ręki a niego nie śmiałby podnieść. Jeszcze przynajmniej jakiś czas.
Jego słynna „skandaloza” błyskawicznie stała się wiodącym elementem polskiej gwary piłkarskiej i pewnie zostanie w niej już na zawsze. Podobnie jak „wielki circus”.
Dla trenera nie ma nic lepszego, jak w historii zapisać się wynikami i trofeami. A Bjelica w historii polskiej piłki zapisał się słowami.

Inne artykuły o: Ekstraklasa | Lech Poznań

  • zgubek

    No to mamy w Lechu dobrą zmianę. Tak jak do Betlejem tak do Poznania przyszło Trzech Króli. Jeden przyniósł mirrę- symbolu cierpienia ( oj cierpiał Lech ostatnio), drugi kadzidło – symbolu nowej władzy, trzeci niestety miał przynieść złoto- a tu niestety złoto się w gówno zamieniło. I taka jest prawda o triumwariacie w Poznaniu.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli