Rosołek jest już gotowy, czyli co się odwlecze…

Autor wpisu: 27 czerwca 2020 21:11

Legia młodzieżą stoi. Podanie Michała Karbownika na głowę do Macieja Rosołka dało zespołowi z Łazienkowskiej gola i pozwoliło uniknąć bolesnej porażki z Piastem Gliwice. Taka przegrana w tym momencie sezonu mogłaby rozchwiać drużynę z Warszawy. Szczególnie w przypadku kolejnej porażki w następnej kolejce z Lechem. Remis wydaje się sprawiedliwy i chyba są z niego zadowolone oba zespoły. Tak to przynajmniej wyglądało po zakończeniu meczu. A zatem mistrza Polski nie poznamy w tej kolejce, ale możemy go poznać za tydzień w Poznaniu. Gdy ostatnio tam Legia świętowała tytuł, to burdy były takie, że zapłonęła nawet trawa.

Maciej Rosołek strzelił chyba dwa najważniejsze gole dla Legii w tym sezonie. Najpierw tego w końcówce meczu z Lechem Poznań w Warszawie. Tamto trafienie być może uratowało głowę trenera Vukovicia. Teraz z kolei gol z Piastem, który może być kluczowy w wyścigu o mistrzostwo Polski. Rosołek potwierdził, że miejsca w drużynie – nawet w roli jokera wchodzącego z ławki – nie dostał za darmo. Proszę mi wybaczyć to kulinarne skojarzenie, ale nie mogę sobie tego odmówić: Rosołek jest już gotowy! Oczywiście na grę w Legii.
To był trudny mecz dla ekipy Vukovicia. Piast Legii nie leży (przegrała z nim trzy poprzednie mecze, z czego dwa na Łazienkowskiej!) i to wyraźnie. W sobotę obaj trenerzy mocno postawili na walory defensywne i mecz – szczególnie w pierwszej połowie – był bardzo zamknięty. Już się bałem, że to będzie kolejny  hit-rozczarowanie.
Przez pierwsze 45 minut, poza indywidualną szarżą Luquinhasa (zakończoną jedynym celnym strzałem), nie za bardzo było na co patrzeć. Co ciekawe, Legia wcale nie miała przewagi z gry, a Piast po raz kolejny udowodnił, że świetnie się czuje przy Łazienkowskiej. Zespół bardzo dobrego trenera (co już dziś nie może być w żaden sposób kwestionowane) Waldemara Fornalika miał momentami przewagę, ale najczęściej zawodnikom z Gliwic (szczególnie Jorge Feliksowi) brakowało skuteczności. Czyli tego, czego ostatnio brakowało Piastowi najczęściej.
Wspomniany wyżej Felix, skutecznością wykazał się dopiero przy rzucie karnym. Tylko skąd się w ogóle wzięła ta „jedenastka” przeciwko Legii? Jestem w stanie powiedzieć, że z… powodu upału. Bo nagle, zupełnie niespodziewanie, jakaś „pomroczność jasna” dopadła w krótkim odstępie czasu dwóch piłkarzy. Najpierw stary ligowy wyjadacz Bartosz Rymaniak zachował się jak kompletny żółtodziób. Bezsensownie raz za razem faulował legionistów i w ciągu dwóch minut złapał dwie żółte kartki, a w konsekwencji czerwoną. Wydawało się, że teraz to już na pewno Legia napocznie Piasta. A tymczasem… to Piast napoczął Legię. Bo z kolei „pomroczność jasna” dopadła Pawła Wszołka. Legionista głupio sfaulował (w zasadzie zbyt ostro zaatakował) rywala wybiegającego z pola karnego i Szymon Marciniak musiał podyktować karnego. Legia straciła z tego stałego fragmentu gola i zrobiło się nerwowo.

Kibice z Łazienkowskiej – pamiętając bolesną lekcję z poprzedniego sezonu – zaczęli marzyć już nie o mistrzostwie  zdobytym w tej kolejce (co było teoretycznie możliwe przy zwycięstwie Legii i ewentualnej porażce Lecha w niedzielę ze Śląskiem Wrocław), ale o remisie, który da względny spokój na trudnym finiszu sezonu. Bo przecież zespół z Warszawy czeka jeszcze półfinał Pucharu Polski z Cracovią (7.07. godz. 20.00) na wyjeździe i być może finał (24 lipca w Lubinie).
Ten spokój zapewniła Legii młodzież (Karbownik i Rosołek) remisując niemal przegrany mecz. Legia na finiszu dusi się i krztusi (porażka w Zabrzu, teraz dwa remisy), ale i tak ma największe szanse na mistrzostwo. To co się nie ziściło w tej kolejce, zapewne zdarzy się następnej lub jeszcze następnej. Mało kto wierzy w to, że Legia roztrwoni w czterech kolejkach tak dużą przewagę. Jakby to miała wypuścić z rąk, to wypuściłaby właśnie w sobotę w meczu z Piastem. Ale nie wypuściła.
Można oczywiście pytać skąd ten „kaszelek” drużyny na finiszu, ale w sezonie przerwanym przez Covid-19, w którym w klubach przeprowadzono aż trzy sezony przygotowawcze, nic nie jest normalne. Na co wskazuje zresztą olbrzymia liczba kontuzji w lidze. Dotyczy to także Legii, która też lepiej wyglądałaby z Jose Kante czy Marko Vesoviciem w składzie.
Z Legią żegna się Radosław Majecki. Mecz z Piastem był jego ostatnim w barwach Legii . Od 1 lipca Majecki staje się piłkarzem AS Monaco, z którym właśnie rozpoczynie treningi. Legia sprzedała go aż za 7 mln euro (plus dodatkowy milion w ewentualnych bonusach), co jest na dziś rekordem Ekstraklasy. Radek podąża zagranicę śladem swoich starszych kolegów: Artura Boruca, Łukasza Fabiańskiego czy Wojciecha Szczęsnego, którzy po wyjeździe z Warszawy zrobili imponujące międzynarodowe kariery.
Majecki nie zostawia przy Łazienkowskiej po sobie spalonej ziemi. Od tego jest w klubie trener bramkarzy Krzysztof Dowhań, by nie było w Legii problemu z następcą. W kolejnych meczach zobaczymy w Legii zapewne Radosława Cierzniaka, ale jest też przecież bardzo zdolny Wojciech Muzyk.
Końcówka sezonu w wykonaniu Majeckiego nie była jakaś wybitna (szczególnie w pamięci zostaje ten klops w Zabrzu), ale to świetny bramkarz. Zrobi karierę, ale na teraz potrzebuje wyzwań. AS Monaco jest właśnie takim wyzwaniem.

Inne artykuły o: Ekstraklasa | Legia Warszawa

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli