Pan Vuković odzyskał tytuł dla Legii – warto o tym pamiętać

Autor wpisu: 11 lipca 2020 19:51

Legia mistrzem Polski! Niby nic zaskakującego, bo przecież nikt na ten tytuł nie zasłużył bardziej niż drużyna stworzona przez Aleksadara Vukovica, ale jednak sukces rodził się w bólach. I to ciężkich. Sezon był morderczy, a jego trudy na Legii odbił się bardzo mocno. W końcówce rozgrywek mogło się wydawać, że Łazienkowska 3 to adres szpitala nie klubu. A jednak Legia – dzięki wypracowanej wcześniej przewadze punktowej – miała ten komfort, że do końca o mistrzostwo grała bez noża na gardle. Choć z presją, jaka zawsze jest wobec tego klubu w Warszawie.

Legii należą się gratulacje. Przede wszystkim dla Vukovicia, który od początku miał konkretny pomysł na swoją Legię, choć nie od razu zyskał przychylność kibiców do tego projektu. To w sumie dziwne, że „Vuko” nie dostał od fanów na Ł3 kredytu zaufania, choć w Legii spędził już w sumie kilkanaście lat jako zawodnik i trener. Taki Stanisław Czerczesow – nie ujmując mu oczywiście żadnych zasług – był i jest wśród kibiców uwielbiany, choć w Legii przepracował raptem jeden sezon. No ale za logiką kibiców trudno trafić…
Dzisiaj zasług Vukovica nikt o zdrowych zmysłach kwestionował nie będzie. Nikt nie będzie już pytał czemu nie gra Carlitos (pamiętacie, że jeszcze na początku tego mistrzowskiego sezonu, był w Legii taki facet?). Po co trenerowi w składzie „defensywny napastnik” Sandro Kulenović, skoro kibic w kapciach tego posunięcia taktycznego nie rozumie i dlaczego musiał odejść z Łazienkowskiej Michał Kucharczyk, skoro eLkę w kółeczku całuje jak nikt inny?
Teraz nikt o to Vukovicia nie będzie. Serb zbudował zespół od fundamentów, czyli od zrobienia porządku w szatni. Zbudował też coś jeszcze, równie ważnego: pozycję trenera w klubie. Nikt nie ma wątpliwości, że w kwestiach sportowych decyduje „Vuko”. Komu z nim nie po drodze, dla tego miejsca przy Łazienkowskiej nie ma. „Aco” długo pracował na swoją silną pozycję, ale miał rację, że bez tego silnej drużyny zbudować się nie da. Tegoroczne mistrzostwo Polski dla Legii bardziej jest Vukovicia niż kogokolwiek innego.
Gratulacje też dla Dariusza Mioduskiego, który po wielu próbach poszukiwania „trenera na lata”, w końcu – u siebie w klubie – znalazł trenera na lata. Naprawdę. I warto, żeby prezes-właściciel przy tym pozostał!
Jeśli kiedykolwiek mu przyjdzie do głowy majstrować przy stanowisku trenera – bo kibice tak chcą, bo puchary przegrane, bo inne głupoty – powinien wyjść ze swojego gabinetu, zaczerpnąć świeżego powietrza i powiedzieć do siebie na głos: „A co oni będą mi tu pier… To jest właściwy facet na właściwym miejscu. Jak nie idzie, to trzeba szukać przyczyn w innym miejscu”.
Teraz czas dla Vukovica i Mioduskiego by razem mądrze wzmocnili drużynę przed sprawdzianem w europejskich pucharach. Filip Mladenović to dobry pierwszy transfer. Teraz czas na kolejne fajerwerki. Może taki Dusan Kuciak z Lechii, co?

A jak wyglądała ta ostatnia prosta do mistrzostwa?
Sobotni mecz z Cracovią był dla Legii trudny. Ale te ostatnie mecze w poprzednich mistrzowskich sezonach zawsze były trudne. Nikt tytułów nie rozdaje za darmo.
Legia od dłuższego czasu miała do mistrzostwa już tylko jeden krok, ale jakoś nie mogła go zrobić od trzech kolejek, więc niepokój po na Łazienkowskiej był. Tym bardziej, że było widać po Cracovii (3:0 z Lechią w Gdańsku w poprzedniej kolejce i 3:0 z Legią w Pucharze Polski), że akurat jej dyspozycja poszła mocno w górę. A Legii… zupełnie odwrotnie.
Nie ma co ukrywać, że kibice gospodarzy byli mocno rozczarowani wtorkową porażką z Cracovią i odpadnięciem z rozgrywek o Puchar Polski. Od drużyny z Łazienkowskiej zawsze się wymaga zwycięstw, niezależnie od tego w jakim stanie zdrowotnym i personalnym jest zespół. No ale trzeba też być sprawiedliwym wobec trenera Vukovicia i brać pod uwagę okoliczności, czyli to jak bardzo mu się posypała drużyna. Nie ma już w klubie bramkarza Radosława Majeckiego. A kontuzje wyeliminowały najlepszego piłkarza Ekstraklasy Marko Vesovicia (Czarnogórzec jest już po przeprowadzonej w Lyonie operacji rekonstrukcji więzadeł krzyżowych), a także mózg i płuca Legii, Domagoja Antolicia i najlepszego napastnika Jose Kante. A w sobotę, jeszcze przed meczem wyszło na jaw, że kontuzjowany jest także Igor Lewczuk i on również nie zagra już do końca sezonu.

Co prawda udało się na mecz z Cracovią postawić na nogi Antolicia, ale za to już po kilku minutach gry kontuzji doznał Andre Martins i dołączył do długiej listy kontuzjowanych. Jak tak dalej pójdzie, to na ostatni ligowy mecz z Pogonią, sam Vuković będzie musiał założyć krótkie spodenki i wyjść na plac, bo nie będzie komu grać. Opowieści o tym jak to Legia ma szeroki skład można już odłożyć do lamusa. Teraz to nie jest prawda, bo na ławce w meczu z Cracovią – bardzo ważnym, o mistrzostwo Polski – siedziało aż sześciu młodzieżowców!

Dlatego tak ważne w meczu z Cracovią było to, żeby o losach meczu przesądzali także ci, na których do tej pory za bardzo nie można było liczyć. Jak na przykład Luis Rocha, który z końcem tego sezonu odchodzi z Legii. To właśnie Portugalczyk w 23. minucie meczu bardzo udanie rozpoczął akcję, którą golem – zdobytym oczywiście głową – skończył Tomas Pekhart. Asystę w przy tej bramce zaliczył Paweł Wszołek, który przecież ostatnio też miał dół formy, spowodowany zmęczeniem. Tym razem Wszołek zagrał tak , jakby zjadł – jak to mawia Kazek Węgrzyn – wiaderko witaminek.
Mecz i kwestię mistrzostwa zamknął Walerian Gwilia zdobywając drugiego gola. Gruzin miał wiele zasług w tym sezonie i trzeba powiedzieć, że sprowadzenie go do Legii było strzałem w dziesiątkę.

Ekstrakalsa jeszcze trwa, ale najważniejsze rozstrzygnięcia już zapadły. Z ligi spadły ŁKS, Korona Kielce i Arka Gdynia.
A mistrzem Polski jest Legia. Taka jest prawda.
I tę piosenkę „mistrzem Polski jest Legia” długo śpiewano w tę noc w Warszawie. I to nie tylko na bulwarach wiślanych, gdzie świętowali kibice Legii. Tytuł wrócił do Warszawy.

Inne artykuły o: Ekstraklasa | Legia Warszawa

  • xymoxon

    Drogi panie, ewentualne puchary przegrane to nie głupoty, to niestety znów bardzo dotkliwe straty finansowe i rankingowe dla Legii. Dariusz Mioduski nie jest majętnym oligarchą, który może dosypać kasy, ile potrzeba tak jak w innych klubach, które staną być może naprzeciw Legii w tych eliminacjach LM. Samo sprzedawanie młodych talentów to też niestety za mało, by się bić o prawdziwe pieniądze w LM. Poza tym nikt o zdrowym umyśle nie zaprzeczy, że Ekstraklasa jest na coraz niższym poziomie, co potwierdza ranking klubowy UEFA. Zatem Legia skazana jest na trudną walkę o Europę, a przy jej przewadze finansowej nad resztą klubów MP to obowiązek!

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli