Dlaczego Gwilia powinien Wszołkowi postawić piwo (bezalkoholowe)

Autor wpisu: 3 grudnia 2019 23:06

Drugoligowiec z Łęcznej chciał. Ale chcieć nie znaczy móc. Legia łatwo poradziła sobie z Górnikiem, choć wygrana powinna być bardziej imponująca niż skromne 2:0. „Byliśmy za krótcy” – podsumował szczerze napastnik gospodarzy Paweł Wojciechowski. A Walerian Gwilia – po powrocie z Łęcznej – powinien Pawłowi Wszołkowi postawić piwo. Oczywiście bezalkoholowe! Bo gdyby nie upór i konsekwencja byłego gracza QPR, Gruzin siedziałby po meczu w autokarze ze skwaszoną miną.

Wszołek zagrał Gwilii aż cztery dokładne podania w pole karne, ale pomocnik Legii trzy pierwsze piłki kompletnie zmarnował, fatalnie uderzając z bliskiej odległości. Dwa razy nie trafił w bramkę, a raz jego strzał został zablokowany. Gwilia przełamał się dopiero za czwartym razem.
Po długiej wrzutce Domagoja Antolicia na tzw. drugi słupek, piłka dotarła do Wszołka, który zacentrował (w ciemno) w pole bramkowe. Tam stał Gwilia. Gruzin znowu z bliska nie trafił, ale piłka odbiła się od słupka i wróciła do zawodnika z ósemką na plecach. Tym razem Gwilia wbił już gola i Legia zaakcentowała swoją olbrzymią przewagę nad rywalem z II ligi.
Tuż po przerwie było po zabawie. Jeszcze na początku fatalnie przestrzelił Luquinhas, ale za chwilę idealnie (ramieniem!) podbił sobie piłkę Jose Kante. To zmyliło obrońcę Górnika Łęczna, a bramkarza dało się „kupić” na prosty zwód, dobrym przyjęciem kierunkowym. A potem już wystarczyło tylko kopnąć piłkę do siatki.
Górnik się jeszcze starał, nie można mu odmówić chęci, ale różnica klas była zbyt widoczna. Przez cały mecz gospodarze nie byli w stanie stworzyć klarownej sytuacji.
Kłopoty zdrowotne Arvydasa Novikovasa (przeszedł we wtorek zabieg ablacji) od razu unaoczniły pewną biedę w Legii ze skrzydłowymi. Co prawda przy linii może biegać Luquinhas, ale jednak szkoda zabierać Brazylijczyka z pozycji numer 10, bo w tym miejscu boiska stwarza większe zagrożenie, zaczął mieć asysty i w końcu strzelać bramki. Ale że wielkiego wyboru na teraz Vuković nie miał, więc na pozycję ofensywnego pomocnika poszedł Walerian Gwilia, a Luquinhas powędrował na skrzydło. W meczu z Górnikiem Łęczna to się sprawdziło (bo w końcu Gruzin trafił), ale czy to na pewno jest najlepsze rozwiązanie na niedzielny mecz z liderującym Śląskiem we Wrocławiu? „Materiał do przemyślenia” – jak mawiał legendarny Stirlitz w radzickim serialu „Siedemnaście mgnień wiosny”.

***
Przed meczem zespołu „Aco” Vukovicia swoje pucharowe spotkanie rozegrały rezerwy Legii. Zespół trenera Piotra Kobiereckiego spotkał się w Ząbkach z Piastem Gliwice. Oczywiście znaczną przewagę mieli goście, bo tak być powinno gdy spotyka się mistrz Polski z drużyną z III ligi. Ale i tak spotkanie to było ciekawe dla kibiców Legii, bo można było w dłuższym wymiarze czasowym obejrzeć kilku piłkarzy z aspiracjami do gry w pierwszym zespole.
Przede wszystkim zobaczyliśmy piłkarza-widmo, czyli Ivana Obradovicia. No i chyba wolelibyśmy go nie widzieć i nadal żyć w nieświadomości, że to klasa- zawodnik. Może takim kiedyś był i może jeszcze takim kiedyś będzie. W Ząbkach lewy obrońca wielkich zawodów nie rozegrał. Miał problemy fizyczne, takie ze zwrotnością i szybkością. Widać to było w pojedynkach Serba z Sebastianem Milewskim. 21-latek z Piasta kilka razy uciekał Obradoviciowi, który musiał faulować rywala. Na razie Serb na Ekstraklasę gotowy nie jest. A szkoda, bo można by z lewej obrony „uwolnić” Michała Karbownika, który przydałby się na skrzydle w miejsce Arvydasa Novikovasa.  Litwin ma kłopoty z sercem i do przerwy zimowej nie zagra.
Swój chyba pożegnalny mecz w Legii rozegrał w Ząbkach Chris Philipps, z którego nie zamierza korzystać trener Vuković (choć w tym przypadku to raczej była nie tyle decyzja serbskiego szkoleniowca, co klubu). Piłkarz z Luksemburga swego czasu (za kadencji Romeo Jozaka) grał z Antoliciem w środku pola i wtedy całkiem nieźle to wyglądało. Później Philipps zaliczył zjazd, z punktem kulminacyjnym, jakim była wtopa w meczu z Dudelange, gdzie Sa Pinto wystawił go na pozycji stopera.

Po tamtym spotkaniu Portugalczyk nawet nie chciał spojrzeć w kierunku Luksemburczyka, więc próbowano chłopaka „posprzątać”. Philipps się jednak posprzątać nie dał. Miał dobry, wysoki kontrakt i o odejściu z klubu słyszeć nie chciał. Przetrwał w Legii nie grając w pierwszej drużynie od połowy sierpnia 2018 do teraz. I już w niej nie zagra, bo jego kontrakt właśnie się kończy. Upór godny podziwu, ale trzeba przyznać, że uczciwie grał w drużynie rezerw, pogodzony ze swoim losem. Dziś nie wygrałby konkurencji w środku pola z Andre Martinsem, Antoliciem czy Cafu. Inny rozmiar kapelusza.

Legia pokazała w Ząbkach sporo młodzieży. To zdolni chłopcy, ale do „jedynki” jeszcze nie dorośli. Golkiper Cezary Miszta ma wielką przyszłość, obronił karnego (jednego z dwóch, jakie wykonywał Gerard Badia), ale też był nieco zamieszany w utratę pierwszej bramki. Choć tam błąd popełnił Ariel Mosór (syn legionisty Piotra Mosóra). No, ale po to się gra takie mecze, żeby się chłopaki uczyli. Także na własnych błędach.
Na tle kolegów najbardziej wyróżniał się Maciej Rosołek i widać że nieprzypadkowo to właśnie on grywa już w drużynie Vukovica. Rosołek stoczył kilka pojedynków, pokazał, że umie się zabrać z piłką, grać jeden na jednego i nawet mądrze się zastawić w starciu z tak silnym rywalem jak Piotr Malarczyk.
A swoją drogą to niezłe było zamieszanie z tym, kto może z pierwszej Legii zagrać w drugiej, a kto nie może. Nikt tego nie był pewiem. Długo trwało wyjaśnianie przez kierowników obu drużyn („jedynki” oraz rezerw) z PZPN statusu poszczególnych piłkarzy. Okazało się, że nie może zagrać ani Dominik Nagy ani Inaki Astiz (byli już w meczu pucharowym „jedynki” w składzie). Rosołek, który zagrał we wtorek z rezerwami, przyjechał do Ząbek z…Łęcznej, dokąd już wcześniej pojechał z pierwszą drużyną. W drugą stronę, z Warszawy do Łęcznej w ostatniej chwili podróżował Kacper Kostorz, żeby zasiąść na ławce pierwszej Legii…
Z kolei Salvador Agra – jak się ostatecznie okazało – mógł zagrać w rezerwach, ale… to się wyjaśniło dopiero we wtorek, gdy skrzydłowy Legii był już po ciężkim treningu wyrównawczym i nie było sensu wystawiać go w meczu z Piastem.
Dziwna sytuacja. Ja rozumiem ostrożność w Legii po nieszczęsnym walkowerze dla Celtiku Glasgow za grę nieuprawnionego Bereszyńskiego, ale  czy naprawdę nie dało się tego jakoś lepiej ogarnąć i poukładać?

Inne artykuły o: Legia Warszawa

  • zgubek

    Gwilia kiedyś był ulubieńcem dziennikarzy.Trochę odpoczywał, wrócił po dłuższej przerwie i jest be. Nic nie kumam. Wszołek szybko się wkomponował, ale też nie był to gracz z tej bajki. Teraz już jest w tej bajce. Jak to się wszystko zmienia – panta rhei( jedno z tłumaczeń- wszystko jest płynne)- i tak jest w przypadku zawodników Legii i ich oceny.Ale lepiej jak coś płynie niż stoi w miejscu( maneat in loco)

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli