Czy to będzie „Wielki Tydzień” Legii?

Autor wpisu: 7 lipca 2020 07:22

To może być dla Legii „Wielki Tydzień”. W odstępie kilku dni zespół z Łazienkowskiej zagra z Cracovią aż dwa razy. We wtorek Legia będzie się biła z drużyną Michała Probierza o awans do finału Pucharu Polski. A jeśli w sobotę co najmniej zremisuje z drużyną „Pasów” w ekstraklasie, sięgnie po mistrzostwo Polski.

Zespół, który poukładał na nowo Aleksadar Vuković jest w znakomitej sytuacji, bo pewnie przewodzi w lidze i jednocześnie ma szansę na wygranie Pucharu Polski (w tym roku finał wyjątkowo nie na Narodowym, a w Lublinie, 24 lipca).
A jednak kibice trochę grymaszą, bo Legia mogła przypieczętować tytuł już w minioną sobotę w Poznaniu. Trener Vuković powiedział coś nawet o tym, że musi brać pod uwagę „wszechobecną negatywność”, ale że morale zespołu – po przegranym 1:2 meczu z Lechem – na pewno nie podupadło. – Nie czuję tego by atmosfera siadła i trzeba ją odbudowywać. To byłoby absurdalne. Gdyby tak było, że drużyna na pierwszym miejscu w lidze jest w psychicznym dołku, to inni trenerzy mieliby naprawdę bardzo trudną pracę – mówił z przekąsem szkoleniowiec Legii.

Ubocznym skutkiem porażki w Poznaniu jest to, że wśród kibiców na nowo rozgorzała dyskusja o tym, czy po odejściu Radosława Majeckiego Legia ma bramkarza na miarę swoich potrzeb. Wojciech Muzyk zaliczył na stadionie Lecha, w trudnym meczu, udany debiut, ale wielu kibiców wskazuje, że to jeszcze nie ten rozmiar kapelusza i należałoby się młodemu bramkarzowi dać jeszcze ogrywać w mniej ważnych meczach niż np. zbliżające się eliminacje europejskich pucharów.
Legia ma co prawda w tej chwili przynajmniej trzech dobrych bramkarzy: poza Wojciechem Muzykiem także Cezarego Misztę (18-latek jest na wypożyczeniu w Radomiaku) i Radosława Cierzniaka (37 lat, wraca do formy po długotrwałej kontuzji). Ale dla przeciętnego kibice, żaden z nich nie ma takiej charyzmy by bronić w Legii, która ma ambicje nie tylko na krajowe trofea, ale taż na dobre występy europejskich pucharach.

Kiedy więc na tak podatny grunt padła pogłoska o tym, że Artur Boruc mógłby wrócić od nowego sezonu na Łazienkowską, głowy kibiców Legii rozgrzały się do czerwoności. I nie przeszkadza im nawet to, że wszystko jest jeszcze na etapie spekulacji. No bo Boruc to Boruc – dla kibiców Legii legenda. To byłby ktoś, dla którego warto przyjść na trybuny.
Myślę, że kibice nie zważaliby na aktualną formę Artura, na to ile waży, a nawet na to co i kiedy pije. Boruc to chodząca charyzma i w jego przypadku zakończenie kariery na Łazienkowskiej byłoby czymś naturalnym, a jednocześnie czymś, co przekonywałoby ludzi, żeby kupić ligowy karnet. Bo kibic w Warszawie jest wymagający, chce gwiazd i chce chodzić na dobry show. A tego się można po takiego bramkarzu jak „Arczi” spodziewać. Kiedyś chodzili ludzie na Danijela Ljuboję, teraz chodziliby na Boruca.
Ten jest w Warszawie kochany. Nie tylko za grę, ale i za sentyment do klubu oraz wierność Legii. Pamiętam jak Boruc, kiedy był już zawodnikiem Celtiku Glasgow, pojechał z kibicami na ligowy mecz do Płocka i na trybunach tamtejszej Wisły prowadził doping kibiców Legii. Później tę akcję powtórzył raz jeszcze, gdy – już jako gracz Bournemouth – pojawił się na trybunach w Glasgow, w meczu Rangersów z Legią i oczywiście usiadł razem z kibicami z Warszawy. Piłkarze takich rzeczy zazwyczaj nie robią i m.in. za to Boruc na Łazienkowskiej jest uwielbiany.
Oczywiście cała kwestia ze sprowadzeniem Boruca na Ł3 to spekulacje, być może nawet mało realne. Bournemouth nadal walczy o utrzymanie w Premier League i jeśli klub nie spadnie, to prawdopodobnie zaproponuje Borucowi kolejny rok kontraktu.
Ale gdyby nie udała się walka o utrzymanie (w tej chwili Bournemouth jest na miejscu 19. w tabeli, czyli spadkowym), to być może pozyskanie Artura nie byłoby poza zasięgiem Legii.
Na dziś widzę jeszcze jeden, dość poważny problem. Czy taka osobowość (silna i bardzo złożona) jak Boruc nie rozsadzi w powietrze „szatni”, którą z takim pietyzmem układał Aleksandar Vuković.?
I poukładał, bo dla niego to była rzecz absolutnie podstawowa, fundament do osiągania sukcesów.
Trener Legii wypowiada się o Borucu bardzo dyplomatycznie. Że zawsze będzie mile widziany na Łazienkowskiej, ale na razie ten transfer jest mało realny, więc po co o nim rozmawiać.
Nie dziwię się Vukoviciowi. Kilka dni temu klubowe media pokazały, gdy na odprawie przedmeczowej Igor Lewczuk mówi do kolegów, jak świetnie rozumiejącą się „szatnię” mają w Legii i jak jest to wyjątkowe, bo on w wielu klubach grał i nigdy czegoś takiego nie przeżył.
Łatwo sobie wyobrazić, że wrzucony do tej poukładanej szatni Artur, byłby tykającą bombą, której wybuch może nastąpić niemal w każdym momencie.
A „Vuko” to wymagający, bardzo bezkompromisowy trener. Znając słabości Artura, na które nawet w kadrze przymykano oko, mogłoby dojść do konfliktu na linii bramkarz – trener. Ewentualne odsunięcie Artura od pierwszego składu, mogłoby być źle odebrane przez kibiców. A przecież u „Vuko” nie ma świętych krów, u niego Boruc nie mógłby liczyć na wyjątkowe traktowanie.

Dlatego, jeśli Legia zdecyduje, że w nowym sezonie numerem 1 w jej bramce nie będzie ani Cierzniak, ani Muzyk, ani Miszta, sięgnie po dobrego bramkarza, ale jednak bardziej przewidywalnego niż Boruc.
Nie ma takich? Są, np. Dušan Kuciak z Lechii, który Łazienkowską zna jak swój dom i gwarantowałby Legii poziom, jakiego wymaga się także w Europie. Słowak ma mniej charyzmy niż Boruc (choć też trudny charakter), ale ryzyko z jego transferem do Legii też byłoby dużo mniejsze.

Inne artykuły o: Ekstraklasa | Legia Warszawa

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli