Legia Klafuricia zaprezentowała się udanie. Ale show skradli… Nawałka i Carlitos

Autor wpisu: 4 lipca 2018 23:47

To był dziwny dzień Legii. Prezentacja drużyny na Łazienkowskiej przy wypełnionej Trybunie Wschodniej. Efektowna wygrana z Viitorulem Konstanca Gheorghe Hagiego 5:2, ale emocje na Łazienkowskiej rozgrzały do czerwoności zupełnie dwie inne kwestie. Wizyta Adama Nawałki i transfer Carlitosa.

Transfer Carlitosa jawi się w tej sytuacji jako coś najbardziej oczywistego i łatwego do przełknięcia.

Legia w końcu stawia nie na jakieś nie do końca określone „wynalazki”, a na człowieka w naszej lidze sprawdzonego bardzo pozytywnie, króla strzelców, gwiazdę „Białej Gwiazdy” (ha! Ale tym razem chyba ten transfer nie tak kontrowersyjny – Carlitosa za symbol Wisły trudno uznać, raczej za „rewolwerowca do wynajęcia”), no i całej Lotto Ekstraklasy. Legia w transferowych przepychankach ubiegła Lecha i wreszcie (wreszcie!) będzie ból głowy z obsadą ataku. Jose Kante (dwa gole z Viitorulem), Carlitos, Jarek Niezgoda – przecież za kilka tygodni ma wrócić po rehabilitacji, Kasper Hamalainen – z Viitorulem zagrał jako drugi z napastników, ofensywni skrzydłowi z Michałem Kucharczykiem na czele, a jeszcze ten młody Sandro Kulenović, który naprawdę w sparingach daje radę i stara się błysnąć. No, no – Dean Klafurić zapowiadał, że Legia w lidze jest skazana na ofensywny futbol i zdaje się w tym kierunku podążać.

Właśnie – Klafurić. Pewnie polskich mediów nie śledzi, w każdym razie nie śledzi uważnie. I to jego szczęście, bo na środową prezentację wychodziłby z nie za tęgą miną. Serwisy sportowe akurat w dzień prezentacji Legii obiegło zdjęcie zrobione przez paparazzi – Adama Nawałki, który wprost z konferencji na Narodowym (gdzie żegnał się z reprezentacją) pojechał taksówką na… Łazienkowską.
Cóż, Nawałka z Legią kojarzony jest od dawna. Ale dopuścić do tak dwuznacznej sytuacji, to wizerunkowe seppuku. I to nieważne, czy Nawałka przyjechał tylko sobie wypić towarzysko kawę z Dariuszem Mioduskim, czy może jednak pogadać o takiej czy innej roli w Legii, czy na przykład tylko podziękować… Krzysztofowi Mączyńskiemu za jego wkład w kadrę. A może – jak ujawnia wp.pl – po prostu do kliniki Enel-Sport na zabiegi rehabilitacyjne (aczkolwiek w tym wypadku nie trzeba wjeżdżać na legijny dziedziniec). Zdjęcie poszło w świat, przekaz także, a przy okazji i hasło, że przy pierwszym potknięciu Klafuricia… No, wiecie co.

A Klafurić na taki przekaz nie zasługuje. Dopiero co prezes Mioduski żarliwie bronił jego wyboru na specjalnie zwołanej konferencji, gdzie można było usłyszeć, że to wybór – niezależnie od trofeów wywalczonych w poprzednim sezonie – głęboko przemyślany. Klafurić okazał się najlepszy z kandydatów. Koniec kropka.

Nie zasługuje też dlatego, że sparingi świadczą o tym, że ma swój pomysł na nową Legię. Nie wszystko w tych sparingach było udane. Ale elementy były absolutnie powtarzalne: gra na trzech obrońców, ofensywnie ustawionych bocznych pomocników i raczej na dwóch napastników (choć oczywiście to w dużym skrócie i uproszczeniu).
Do tych schematów Klafurić konsekwentnie dostosowuje swoich piłkarzy, ale w wielu wypadkach elastycznie – to znaczy szuka im różnych pozycji.
No i do tego wysoki pressing. Legia Klafuricia chce odzyskiwać piłkę daleko od swojej bramki, najchętniej na połowie rywala. Temu muszą się podporządkować wszyscy. I Cafu – bardzo, bardzo pożyteczny, wręcz odrodzony piłkarz, i Jose Kante, i Michał Kucharczyk, i Sebastian Szymański – choć temu akurat najłatwiej, bo to zadziora co się zowie. I nawet Dominik Nagy. Legia potrafi siąść na rywala tak, że ten ma kłopot z wyprowadzeniem piłki spod swego pola karnego. Czy to rywal z polskiej pierwszej ligi, czy czwarty zespół rumuńskiej ekstraklasy.

W sparingu przeciwko Viitorulowi zaskakujące błędy w defensywie dały rywalom dwa gole (William Remy jakby nie był tym Remym z początku wiosny – i nie tylko chodzi o gole, a o sytuacje Rumunów). W ogóle na razie pomysł na trzech obrońców na razie testowany jest z dużymi kłopotami (8 goli straconych w czterech meczach).
Ale za to pomysł na pressing i grę ofensywną jednocześnie Legii dały z Viitorulem pięć strzelonych goli! Dwa Michała Kucharczyka (jeden z karnego), dwa Jose Kante, jeden Cafu.
To znów charakterystyczne – w czterech sparingach Legia wbiła rywalom 16 goli. Aż 14 z nich zdobyli piłkarze ustawieni na wskroś ofensywnie. I tak powinno być. Tracenie goli nie boli, gdy drużyna potrafi ich strzelić rywalom jeszcze więcej niż oni.

Czyli – na Klafuricia ciężko powiedzieć złe słowo, ale – za przeproszeniem – obrabianie pleców się zaczyna. To właśnie ta wizerunkowa wtopa. Może jednak dajmy chłopu najpierw spokojnie popracować zanim zaczniemy go straszyć selekcjonerem?

Inne artykuły o: Ekstraklasa | Legia Warszawa

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli