Lech powiedział Legii: „Sprawdzam!”

Autor wpisu: 4 lipca 2020 20:29

Bodaj już dawno nikt nie zagrał przeciwko Legii tak dobrze, jak poznański Lech w pierwszej połowie. Ekipa Aleksandara Vukovicia ksztusiła się i cierpiała podduszana przez rywali, co skończyło się dwoma golami dla Kolejorza. W drugiej połowie legioniści wrócili go gry, ale na punkt nie zapracowali. Porażka 1:2 to już druga w ostatnich pięciu meczach, ale też – jeśli popatrzeć tylko z perspektywy tabeli – mało bolesna. Przewaga nad rywalami to aż osiem punktów na trzy kolejki przed końcem rozgrywek. Wniosek – jeśli chodzi o tytuł mistrzowski wciąż pozostaje oczywisty.

Tym niemniej poznaniacy jeszcze na moment odwlekli legijną koronację, jeszcze pozostawili formalnie niezatrzaśniętą furtkę. Zresztą czy poznaniacy? Niezupełnie, bo przecież to Legia punktów ostatnio straciła sporo. Patrząc tylko na grupę mistrzowską – jedno zwycięstwo, dwa remisy, dwie porażki. Warszawianie mogą dziękować regulaminowi, że skończono z dzieleniem punktów na pół po sezonie regularnym. Przewaga wypracowana wiosną 2020 – gdy rozpędzeni legioniści zmiatali wszystkich jak leciało (od lutego do 30. kolejki – 8 zwycięstw i tylko jedna porażka) – teraz owocuje, teraz daje komfort i spokój. I patrząc na to, co stało się w ekipie Legii przez ostatnie miesiące, trudno dziś poważniej ganić ją za to, że gdzieś tam się zdrzemnie albo nie dowiezie wyniku.

Choć oczywiście – to nie znaczy, że można usprawiedliwiać za brak koncentracji, za brak przysłowiowego „gryzienia murawy” w poszukiwaniu jak najlepszego wyniku. A tych dwóch elementów właśnie legionistom zabrakło w pierwszej połowie spotkania w Poznaniu. Momenty przestoju drużynie Vukovicia zresztą zdarzają się nieraz – to wiemy i to można uznać za jej największą (na dziś) wadę. Tyle że z reguły potrafi z tych momentów się otrząsnąć, w którejś fazie meczu stłamsić rywala, no i na końcu wygrać (a przynajmniej nie przegrać). W Poznaniu tym razem było inaczej, ale to też zasługa dobrze dysponowanego Kolejorza.
To, co Legia zrobiła źle w pierwszej połowie, gospodarze wykorzystali aż dwukrotnie i to w pięć minut zaledwie (Kamil Jóźwiak i Jakub Kamiński). To, co Lech zrobił źle w drugiej, Legii wystarczyło zaledwie do gola kontaktowego (Igor Lewczuk dobitka po strzale w słupek Artura Jędrzejczyka) i… porażki. W pierwszej połowie dominacja futbolowa Lecha była bardzo widoczna (Legia bez celnego strzału, Lech z aż pięcioma), w drugiej Legii zabrakło pazura, by przeciwników skutecznie poszarpać.

To w ogóle był bardzo ciekawy mecz patrząc na postacie obu trenerów. Aleksandar Vuković i Dariusz Żuraw wyrośli na wiodące postacie naszej ligi, choć obaj musieli długo dźwigać łatkę „tych drugich” albo „tymczasowych”, obaj zaczynali pracę w momentach kryzysowych swych zespołów, obaj dostali ostatecznie kredyt zaufania swoich przełożonych, choć na początku wcale nie było to oczywiste. Jeden i drugi mają ogromne doświadczenie z boiska, tym czym się różnią to może charaktery. O tym wybuchowym Vuko można tomy pisać, Żuraw i jako piłkarz, i teraz jako trener to człowiek o wiele bardziej wyważony. Nawet, gdy się denerwuje, oblicze zachowuje raczej kamienne, choć swoje zdanie potrafi wyrazić stanowczo, momentami bardzo stanowczo. Akurat w sobotnie popołudnie obaj zostali przez sędziego ukarani żółtymi kartkami, ale w niczym to nie zmienia powyższego osądu.
I Vuković, i Żuraw należą do nowej fali w polskiej lidze, a patrząc na to, co zrobili w kilka miesięcy ze swoimi zespołami, którym – dodajmy – towarzyszy największa presja w polskim futbolu, można wieszczyć, że idzie nowa trenerska siła na lata. Oby ta siła przedarła się jak najdalej w europejskich pucharach.

Już kilkakrotnie podkreślaliśmy, że sytuacja kadrowa Legii na koniec sezonu jest bodaj najtrudniejszą w przekroju całych rozgrywek. Tak to się porobiło. Teraz trzeba też już obyć się i bez Radosława Majeckiego. Z Lechem zastąpił go Wojciech Muzyk, dla którego był to ligowy debiut. Na razie trudno go oceniać. Dwa gole wpuścił, ale oba to przede wszystkim „zasługa” kolegów (przy pierwszym golu Jóźwiak skacząc do główki oszukał Antolicia i Pekharta, przy drugim 18-letni Jakub Kamiński jak stary wyga zrobił w balona 32-letniego Artura Jędrzejczyka).
Można za to oceniać, że w pierwszej (czyli tej gorszej) połowie w zasadzie każdemu z legionistów czegoś zabrakło, do każdego można się w jakimś elemencie przyczepić. Jedyni dwaj, u których boiskowych grzechów trudno się dopatrzyć, to ci, którzy weszli dopiero w drugiej połowie – Mateusz Cholewiak i Luis Rocha.
Zobaczymy, jak i czy trener Vuković swoich graczy podreguluje na wtorkowy półfinał Pucharu Polski z Cracovią. Tu już nie będzie punktowej przewagi z tabeli. Tu będzie „być albo nie być” w pogoni za dubletem. Czas na bezkarne pomyłki dotyczy wszak tylko ligi.

 

Inne artykuły o: Ekstraklasa | Legia Warszawa

  • xymoxon

    Śmieszne jest to ciągłe usprawiedliwianie porażek Legii. Lech rozmontował Legię juniorami! Taka jest prawda.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli