Lech – pa, pa tytuł, Bjelica – pa, pa Lech. A piłkarze? Nie ma o czym gadać…
Autor wpisu: Marcin Kalita 10 maja 2018 00:39
Nenad Bjelica w Lechu został "oszczędzony" z wyraźnym przesłaniem: ostatnim zadaniem jest mistrzostwo!
Piłkarze Lecha Poznań zdecydowali: po przegranym 0:2 meczu z Jagiellonią nie będą rozmawiać. Z dziennikarzami, ale to znaczy – z nikim, bo ich wyjaśnienia i komentarze po prostu nie pójdą „w eter”. Zresztą bezpośrednio z kibicami piłkarze też nie chcieli rozmawiać. Nie było o czym? Lech wypuścił z rąk tytuł i… trenera Nenada Bjelicę. Jakoś nikt tego wprost nie przypominał, ale to jasne – zadaniem „być albo nie być” Bjelicy w Poznaniu był tytuł. Tytułu nie będzie, nie będzie i Bjelicy.
Może już ktoś zapomniał? A może wszyscy zapomnieli? Nenad Bjelica został w Lechu „oszczędzony”, gdy najpierw (po podobno świetnym meczu z Utrechtem) przepadł w eliminacjach Ligi Europy, a chwilę potem odpadł z Pucharu Polski. Po 0:3 z Pogonią, którą – tamtymi czasy – lał każdy ile wlezie.
Ale został „oszczędzony” z wyraźnym przesłaniem: ostatnim zadaniem jest mistrzostwo!
Po porażce z Jagą 0:2 Lech od tego mistrzostwa oddalił się o lata świetlne, a Bjelica od kontynuowania pracy z Lechem. Teoretycznie jedno i drugie wciąż możliwe, ale chyba nawet koziołkom poznańskim z rachunku prawdopodobieństwa wyszło, że i w szalonej ekstraklasie to tylko matematyczne i roszczeniowe akrobacje. Bo to już nie tylko Legia musi się wyłożyć na twarz, ale jeszcze Jagiellonia potężnie potknąć w dwóch ostatnich kolejkach.
[aktualizacja – w czwartek Lech oficjalnie rozstał się z trenerem Bjelicą]
Bjelica zapamiętany w Polsce zostanie niekoniecznie przez wyniki (te – umówmy się – miał jak na oczekiwania Lecha przeciętne), a przez retorykę. Rok temu głosił, że jego Lech to drużyna na miarę Ligi Mistrzów. Nie zdobył nawet grupy Ligi Europy.
Teraz – na finiszu – głosi, że jego zespół wygra wszystko do końca. Najpierw, że cztery mecze – nieaktualne. Potem, że trzy mecze – właśnie stało się nieaktualne. Teraz – że dwa mecze. Jak tak dalej pójdzie – zostanie jeden, a potem… żaden!
– Co teraz możemy zrobić? Wygrać dwa kolejne mecze, jedyne co możemy. Chcemy to zrobić – słowa Bjelicy po Jagiellonii. On, choć fani Lecha pojechali z nim jak z burą…, na konferencję jednak przyszedł. Tak – w tym Bjelica na pewno się sprawdza. Mówi sporo, często kontrowersyjnie, ale zajmująco.
Już jakiś czas temu Bjelica głosił, że poznańscy dziennikarze nie wspierają jego i jego zespołu. Receptą cisza medialna. Po porażce z Jagiellonią cisza całkowita. Piłkarze do mixed zony nie wyszli. Za dużo musieliby się tłumaczyć? „Co wy robicie, wy nasze barwy hańbicie” – z tego skandowania trybun na Bułgarskiej też? Miłość tych trybun i Bjelicy od przysłowiowego „zawsze” była wystawiona na ciężkie próby. Teraz to zakrawa na zimną wojnę, także ze sternikami Lecha i Bjelicy.
Jeszcze jedno – wcale nie cieszy mnie słabość Lecha, ani Jagiellonii, ani Legii. Zdecydowanie nie! W ligach, które cokolwiek znaczą na poziomie przynajmniej fazy grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy (Portugalia, Belgia, Holandia, Czechy, Turcja, Szwajcaria), nie wszystko jest piękne i świetnie funkcjonujące. Ale największe kluby są naprawdę największe sportową siłą. U nas jakoś cieniutko. I z tą siłą, i potem w Europie…
Inne artykuły o: Blogi | Ekstraklasa | Jagiellonia Białystok | Lech Poznań
-
ursynów