Lech nie odpuszcza w sprawie VAR-u. Rutkowski broni trenera Bjelicę i żąda zmian w systemie

Autor wpisu: 31 października 2017 17:46

O tym, że VAR nie jest narzędziem doskonałym wiemy wszyscy. Uczą się go sędziowie, piłkarze, trenerzy, dziennikarze i kibice. Już widać, że system ma ograniczenia i błędy, które wynikają z nietrafionych założeń. Potrzebna jest dyskusja na temat zmian i ulepszeń wideo-weryfikacji. Domaga się tego Piotr Rutkowski, wiceprezes Lecha i współwłaściciel klubu. Domagają się tego także kibice, nie mogąc zrozumieć błędnych założeń VAR. PZPN – odpowiedzialny za sędziów – dyskusji… unika.

Atak wściekłości trenera Lecha Nenada Bjelicy, na to jak funkcjonuje VAR, był naprawdę spektakularny. Chorwat nie hamował się w opiniach. Tym razem sposób korzystania z VAR-u nazwał skandalem. Tydzień wcześniej cyrkiem. Piątkowymi decyzjami arbitrów był zniesmaczony, wykazywał błędy.
Jednak część mediów nie chciała zobaczyć w Bjelicy człowieka pokrzywdzonego i zrozpaczonego. Niektórzy dziennikarze od razu zaczęli robić z trenera Lecha wariata, który nie wie co mówi. Złośliwi wskazywali, żeby się skupił na swoich zawodnikach, bo to oni nie potrafili strzelić goli w idealnych sytuacjach.
Tyle tylko, że nieskuteczność to jedno, a błędne decyzje sędziów to drugie. Pomyłki arbitrów nie mogą być usprawiedliwiane hasłem: „trzeba było coś strzelić, to nie byłoby problemu z sędziowaniem ”.
VAR miał pomóc w unikaniu błędów i często pomaga. Skąd więc rozczarowania? Bo w jednej sytuacji sędziowie korzystają z VAR-u, w innej – bliźniaczo podobnej – nie. Dlaczego? Bo decyzję o skorzystaniu z wideo-weryfikacji podjąć może jedynie sędzia główny. I tu jest pies pogrzebany.
– Tu widzimy problem, bo przecież mając tak precyzyjne narzędzie i doświadczonych kolegów po fachu siedzących przed monitorami, arbiter prowadzący zawody powinien otrzymywać jasny sygnał „z wozu”, że weryfikacja jest konieczna. Dziś to niemożliwe, bo takie są reguły wypracowane przez FIFA i IFAB. Głos decydujący ma więc sędzia główny, któremu zdarzają się pomyłki, a przecież równocześnie jeden z jego asystentów widzi dużo więcej na monitorze i ma możliwość obejrzenia nieskończonej liczby powtórek. Dlaczego ma mu nie ufać tak samo, jak ufa swojemu liniowemu? To jeden z naszych podstawowych wniosków po pierwszych miesiącach funkcjonowania – twierdzi wiceprezes „Kolejorza”.
I trudno Rutkowskiemu odmówić racji. Rzeczywiście to idiotyczny pomysł, żeby sędzia, który jest na wozie i widzi w powtórce błąd swojego kolegi z boiska, nie krzyknął mu do słuchawki: „Stop, tam należał się karny, zobacz tę sytuację! Zarządzam wideo-weryfikację”. Tylko tyle.
Przecież jeśli główny obejrzy sytuację i nie podzieli zdania swojego kolegi z wozu, to po prostu karnego nie podyktuje. Nikomu krzywda się nie stanie. Tymczasem jest tak, że sędziowie na wozie widzą błąd arbitra, ale niewiele mogą z tym zrobić. Jeśli główny nie chce VAR, to weryfikacja nie nastąpi. Nawet jeśli ten z wozu będzie nalegał. Bo co z tego za korzyść, jeśli po meczu okaże się, że to był błąd, a sędzia główny pokrzywdzonych przeprosi? Mleko się już wyleje.

Czyli wracamy do sytuacji sprzed epoki VAR: sędzia prowadzi zawody na czuja, jak mu się lampka nie zapali, że powinien swoją decyzję zweryfikować, to… trudno. Ktoś straci, ktoś zyska. To taki VAR można sobie w d… wsadzić. Szkoda kasy na ten drogi system, skoro sprawiedliwość rozstrzygana jest w co którejś sytuacji.
A skoro VARowcem jest sędzia nie byle jaki, ale obeznany z systemem – i jest to zawsze wyróżniający się arbiter Ekstraklasy – to pozwólmy mu działać. Nie sprowadzajmy go do roli kukułki w starym zegarze. On powinien mieć inicjatywę w sprawie decyzji o użyciu VAR.
Niestety, reguły wypracowane przez FIFA i IFAB, na to nie pozwalają. Ale te regulaminy były tworzone przy biurku i już widać, że nie wytrzymały próby w życiu codziennym. Pewnie przepisy zostaną zmienione, ale to potrwa.
Co w takim razie?
W finale mistrzostw świata w 2006 roku – czyli epoce przed VAR – Zinedine Zidane uderzył głową Marco Materazziego. Piłka była w innym miejscu boiska, sędzia główny nie miał prawa widzieć tej akcji. A jednak Francuz dostał czerwoną kartkę. Arbiter zareagował dość późno po zdarzeniu, ewidentnie ktoś mu podpowiedział. Ktoś kto widział wydarzenie na powtórkach telewizyjnych. Wtedy korzystanie z takiego wsparcia było niedozwolone. Władze piłkarskie potrzebowały jeszcze dekady, żeby się przekonać do takich nowinek.
Dzisiaj też nie ma co czekać na panów z FIFA oraz IFAB, tylko rozstrzygać sprawiedliwie w praktyce. Co się złego stanie, jeśli nawet po kilkunastu sekundach sędzia na boisku zareaguje na wołanie kolegi z wozu: „Stary, zatrzymaj akcję i to zobacz, bo to śmierdząca sprawa. Weryfikujemy”.
Nic. Mecz się przedłuży o minutę czy dwie. Przecież czasem nawet przy stosowaniu zwykłego przywileju korzyści, sędzia musi wrócić z akcją, do tego co się wydarzyło kilkadziesiąt sekund wcześniej.
A jednak widać, że na arbitrach jest wywierana presja, by z VAR nie korzystać zbyt często, żeby nie wydłużać za bardzo meczów. I tu jest cała niekonsekwencja władz piłki. Nie można pół meczu grać tak, że VAR jest i pół tak, jakby go nie było.
Że się mecze wydłużą? No wydłużą, trudno – to cena za sprawiedliwą decyzję.
Tylko w ostatnich dwóch kolejkach nie brakowało sytuacji, w których arbitrzy popełniali błędy i których prawdopodobnie udałoby się uniknąć, gdyby ci postanowili skorzystać z VAR-u. – Właśnie tego chcemy, żeby sędziowie nie mieli obaw w używaniu tego narzędzia, tym bardziej że wciąż jesteśmy w fazie eksperymentalnej. Nikt nie ma bowiem pretensji, gdy podjęta decyzja jest słuszna, nawet jeśli dla nas jest niekorzystna – tłumaczy Piotr Rutkowski. – Mowa choćby o sytuacji z golem Macieja Gajosa ze spalonego w Białymstoku, czy z faulem Lasse Nielsena w Gdańsku. Zależy nam, by rozstrzygnięcia były jak najbardziej czytelne i sprawiedliwe.
Co ważne, nikt – także prezes Lecha – nie jest przeciwnikiem VAR. Nikt nie zamierza wylewać dziecka z kąpielą. System jest potrzebny, ale wymaga naprawy.
– Jestem zwolennikiem wideo-weryfikacji, czekałem na jej wprowadzenie z niecierpliwością, ale dziś wiem, że system VAR wymaga otwartej dyskusji i docelowo zmian. Temat budzi dziś wiele kontrowersji. Poprawienie go leży w interesie nas wszystkich, bo zależy nam na tym, by piłka nożna rozwijała się w dobrym kierunku i promowała uczciwe i sprawiedliwe podejście do sędziowania oraz rozwiązywania trudnych boiskowych sporów. Trenera Bjelicę rozumiem i jestem tak samo sfrustrowany i zirytowany jak on, bo błędne decyzje w ostatnich meczach sprawiły, że nie podyktowano dla nas co najmniej 2 rzutów karnych, które były oczywiste, a sędzia nawet nie podjął próby obejrzenia powtórek sytuacji – kończy wiceprezes Rutkowski.

W ostatnim „Cafe Futbol” prezes PZPN Zbigniew Boniek jak zwykle bronił VAR: – Jeśli główny dobrze widział kontrowersyjną sytuację, to po co ma o to pytać sędziego VAR? To niepotrzebne – przekonywał Boniek, który jest pierwszym hamulcowym w sprawie debaty nad VAR-em i zasadami jego funkcjonowania.
Trudno wypalić większą bzdurę niż ta powiedziana w studiu Polsatu Sport. Gdyby tak było, jak mówi prezes Boniek, VAR nie byłby potrzebny. Sędzia zawsze – przez cały mecz – ma prawo uznać, że wszystko widział lepiej i może w ogóle nie skorzystać z VAR-u.
A przecież chodzi o to, że kolega na wozie mógł widzieć więcej, ma powtórki i zwolnienie akcji. I jest właśnie od tego, żeby alarmować, gdy widzi błąd kolegi z boiska. Ba! To powinien być jego obowiązek. Ten sędzia musi mieć prawo zgłosić głównemu błąd. Widział inaczej, do akcji włącza się VAR. Główny ogląda i może powiedzieć: „Nie zgadzam się z tą oceną, moja wcześniejsza decyzja była słuszna. Utrzymuję ją w mocy. Gramy dalej!”. I nikomu krzywda się nie dzieje.
Niestety, Boniek lubi mieć rację z góry, na dzień dobry. Bez słuchania argumentów. Dla polskiej piłki jednak lepiej będzie, jeśli dopuścimy do powszechnej dyskusji, co w systemie VAR źle działa. Wnioski można przekazać do FIFA i IFAB, niech korzystają z polskich doświadczeń.
Dobrze, że w Lechu zachowują przytomność umysłu i inicjują dyskusję o VAR. Mają rację. Przyjdzie czas, że i PZPN się ocknie i będzie wnioskował o danie inicjatywy sędziemu na wozie. Tylko nie trzeba kneblować dyskusji. Ona jest potrzebna. Nie jest wymierzona w sędziów. Zmiany mają właśnie im pomóc i udoskonalić VAR. Kto tego nie widzi jest ślepy. Albo zadufany.

Inne artykuły o: Ekstraklasa | PZPN

  • KamilCk

    Od jakiegoś czasu fajnie piszecie. Kontrowersje i odwaga na tematy jakie piszecie – naprawdę spoko.
    Natomiast ten koleś, który podpisał się pod tym artykułem zaniża Wam strasznie poziom.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli