Z którym Borucem będziemy mieli do czynienia?

Autor wpisu: 3 sierpnia 2020 19:27

Historia zatoczyła koło i Artur Boruc właśnie wraca na Łazienkowską. To na pewno, ze względu na nazwisko bramkarza, bomba transferowa ekstraklasy, którą w tym „okienku” trudno będzie przebić. Dzisiaj jest przyjemnie, są kwiaty, uśmiechy, deklaracje zgodności i jedności, atmosfera pełnego zrozumienia i wzajemnego szacunku. Brakuje tylko wizyt w zakładach pracy. Na teraz jest to na pewno wielki sukces warszawskiego klubu, ale wartość i sens tego ruchu będziemy w stanie ocenić dopiero za kilka miesięcy.

Boruc na pewno da doświadczenie młodej drużynie Aleksandara Vukovicia, pełnej zawodników, którzy w ekstraklasie pograli zaledwie sezon albo jeszcze krócej. Wiele będą mogli się od Artura nauczyć młodzi bramkarze Legii. Choćby tego, jak radzić sobie z presją, czy jak wstawać z kolan po życiowych zakrętach i sportowych porażkach, których Artur trochę zaliczył. Historia puszczonego samobója w Belfaście, w meczu kadry z Irlandią Północną i tego jak później Boruc wrócił do równowagi, naprawdę może być pouczająca.
Na pewno wzrośnie zainteresowanie meczami Legii i samym klubem bo nazwisko bramkarza zadziała jak magnes. Więc co do kwestii marketingowych i PR-owych nie ma żadnych wątpliwości, transfer Boruca do dobry ruch Legii. Ale czy zysk sportowy drużyny też jest tak wielki? Tu już mam wiele wątpliwości.
Po pierwsze dlatego, że Artur ma już ponad 40 lat i od dłuższego czasu mecze piłkarskie ogląda z perspektywy ławki rezerwowych. Oczywiście bramkarz w tym wieku może jeszcze pograć i liczy się to jaką pracę wykonuje na treningach. Ale o tym szybko się przekonamy. Choć warto w tym miejscu pamiętać, że Boruc nigdy nie był wzorem piłkarskiego profesjonalizmu jak Robert Lewandowski. Nasz bramkarz miał chwile chwały (mecze na mundialu 2006 czy w Lidze Mistrzów), ale miał też słabości, wśród których tendencja do tycia była tą najmniej istotną.
Załóżmy – na chwilę – pesymistyczny dla kibiców z Łazienkowskiej  scenariusz, że „Arczi” jednak nie wskoczy na swój najlepszy poziom sportowy. Co wtedy? Co jeśli się okaże, że trzeba jednak „zaparkować” legendę? Jak trybuny – ze szczególnym uwzględnieniem „Żylety” – przyjmą fakt, że ich idol siedzi na ławce, a w bramce gra „nieopierzony” 18-latek Cezary Miszta albo 21-latek Wojciech Muzyk? Czy kibice łatwo zaakceptują fakt, że Boruc przegrał z „młodym” sportową rywalizację o miejsce w składzie? Czy też z trybun będzie się rozlegało skandowanie: „Artur Boruc, Artur Boruc”? Czy taka sytuacja pomoże młodemu bramkarzowi wejść do zespołu? Wątpliwe. Presja będzie jeszcze większa.
W niekomfortowej sytuacji znajdzie się także trener, bo stawiając na młodego bramkarza kosztem Boruca, ryzykuje podwójnie. Musi być pewny, że chłopak nie zrobi klopsa, bo trybuny go „zjedzą”. I to razem z trenerem.
Na szczęście Legię prowadzi teraz Aleksandar Vuković. Wszyscy już wiedzą, że ten facet ma jaja i każdą gwiazdę potrafi usadzić albo się z nią rozstać, o czym się przekonał choćby Carlitos.
Z tym, że Boruc to twardszy orzech do zgryzienia. Legenda Legii, duże nazwisko, bardzo lubiany zawodnik. No i – co tu kryć – mocny charakter. Żeby nie powiedzieć trudny. Z tym charakterem nie poradzono sobie w reprezentacji. I nie chodzi jedynie o Franciszka Smudę, nazwanego przez Boruca… „Dyzmą”. Także sztab selekcjonera Adama Nawałki i autorytet prezesa PZPN Zbigniewa Bońka bywali bezradni wobec skłonności i słabości naszego golkipera, które ujawniały się na zgrupowaniach. Nie chcę teraz w tym grzebać, bo nie czas na to i nie ma sensu Borucowi wypominać jego wpadek. Ale pokłosiem tzw. afery dywanowej w kadrze Nawałki było m.in. pożegnanie  – przeprowadzone z klasą, ale jednak pożegnanie – Boruca z reprezentacją. Bardzo chciałbym wierzyć, że walkę z tymi demonami Artur ma już za sobą. A drugiej strony nie chciałbym być posądzony o naiwność.
Żeby nie było wątpliwości: Lubię Boruca, cenię go jako bramkarza i nic do niego nie mam. Wolę myśleć, że o jego transferze na Łazienkowską zdecydowały wyłącznie kwestie sportowe (to że Legia potrzebuje bramkarza na tu i na teraz), a nie postawienie prezesa Mioduskiego pod ścianą przez najbardziej wpływowe grupy kibiców.
Wolę myśleć, że ten ruch odbył się przy pełnej (a nie tylko kurtuazyjnej) konsultacji, wiedzy i akceptacji Aleksandara Vukovicia.
Bo dla mnie największym osiągnięciem trenera Legii w minionym sezonie wcale nie było zdobycie mistrzostwa Polski. Dużo trudniejsze i ważniejsze było poukładanie drużyny i porządek jaki zrobił w szatni. To był fundament do odzyskania przez Legię tytułu.
Teraz do tej, „zdrowej” i poukładanej szatni wkracza Artur Boruc… Zdarzyć się może wszystko. Chcę wierzyć, że doświadczony bramkarz pozwoli jeszcze lepiej tę szatnię scalić, jeszcze lepiej ją zbudować. Nie chce myśleć, że „Arczi” może być w tej szatni tykającą bombą, która rozsadzi to, co Vuković z mozołem i przy dużych kosztach, zdołał zbudować. Zderzenie dwóch mocnych charakterów oznaczałoby, że będą szły iskry. Nie jest to Legii potrzebne.
Wierzę w to, że Artur, który Legię ma naprawdę w sercu, będzie w stanie – jeśli tego będzie wymagała sytuacja – zaakceptować rolę zmiennika, bo taką decyzję podjął trener i z nią się nie dyskutuje.  Zresztą ten trener też ma Legię w sercu.
Wolę myśleć, że powrót do ukochanego klubu będzie dla Boruca wyzwaniem tak wielkim, że będzie w stanie odrzucić wszelkie słabości i skoncentrować się wyłącznie na futbolu.
Pokonać samego siebie – to by dla mnie było największe zwycięstwo Boruca związane z powrotem do Legii. Szybko się przekonamy czy Artura na to stać.

Inne artykuły o: Ekstraklasa | Legia Warszawa

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli