Z kibolami nie ma się co umawiać, ich trzeba odkleić od polskiej piłki

Autor wpisu: 3 maja 2018 19:44

Środowy finał Pucharu Polski dobitnie pokazał, że polski futbol ma ogromny problem ze stadionowymi bandziorami. Dla nich mecz piłkarski jest tylko pretekstem do zaistnienia. Realizują swoje cele i ambicje, z grą na boisku nie ma to nic wspólnego. Największym nieszczęściem naszej piłki jest to, że przykleili się do niej ludzie, którzy z normalnych kibiców zrobili swoich zakładników. Uważają się za ważniejszych od klubów, których barwy zakładają na mecze. Nie walczy z nimi państwo, kluby zostawione same sobie są skazane na porażkę. Nadzieją jest jedynie zorganizowana akcja lobbingowa, jaką powinien prowadzić PZPN, który też przecież co roku przegrywa z chuliganerią.


Zbigniew Boniek poniósł kolejną klęskę w negocjacjach z kibolami. Nabrali go, tak jak nabrali już niejednego prezesa klubu w Ekstraklasie czy 1. lidze. Oni zawsze na początku namawiają do małego przymknięcia oka na złamanie zasad, np. zakazu całkowitego używania rac na stadionach piłkarskich. Ma być pirotechnika, ale tylko na trybunach, bez rzucania rac na boisko. Ale później się okazuje, że ustalenia ustaleniami, a kibol i tak przesunie granicę dalej i zrobi to co chce. Bo np. jest sfrustrowany.  Tak jak kibice Lecha, do których po finale PP Zbigniew Boniek pisał na Twitterze: „Panowie z Poznania, nie tak się umawialiśmy”.
Dziś Boniek deklaruje, że nie chce już pertraktacji ze środowiskami kibicowskimi i ogłasza politykę „zero tolerancji”. Z chuliganami poradzono sobie na brytyjskich stadionach, dzięki temu, że tam była jedna ważna rzecz: prawdziwa wola zmian. U nas o tę wolę trzeba dopiero powalczyć. Kto miałby lobbować by polską piłkę uwolnić od tej zarazy, jeśli nie PZPN? To jego misja.
O temacie pisałem w felietonie dla Sportowych Faktów/Wirtualnej Polski. Poniżej ten komentarz.

Finał Pucharu Polski skończył się totalną wiochą. Mecz był dwa razy przerywany, gryzące dymy spowiły stadion, a bandyci w kominiarkach strzelali z wyrzutni rac do ludzi. Zniszczono telebim, zapalił się dach stadionu. Średniowiecze z transmisją na żywo. Ludzie w popłochu zabierali dzieci z trybun i uciekali ze stadionu. Tak wyglądało święto polskiej piłki.

A mówimy o sztandarowej imprezie PZPN, co do której związek aż dusi się w samozachwycie. W środę byliśmy o krok od tragedii. PZPN poniósł spektakularną klęskę organizacyjną, więc Zbigniew Boniek – po sześciu latach sprawowania rządów – dostrzegł, że jednak jest w Polsce problem kibolstwa. Brawo, lepiej późno niż wcale.
Dziś Boniek ogłasza „zero tolerancji”, ale całe lata dogadywał się kibicami. Za każdym razem z miernym skutkiem. Finały Pucharu Polski to co roku ta sama zabawa w racowisko. Z tym, że w tej edycji kibole poszli kilka kroków dalej. Aż strach pomyśleć jakie „atrakcje” przygotują za rok…
Boniek zapowiada złożenie zawiadomienia do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Świetnie, tylko czemu przez całe lata był promotorem używania rac na piłkarskich stadionach. I to na tyle, że kiedyś racę przyniósł do studia TVN do Moniki Olejnik, żeby pokazać, że samo odpalanie rac nie jest niebezpieczne. Teraz zbiera żniwa swojej polityki.
Po środowym finale Boniek mówił, że nie wie jakie kary dostanie Arka Gdynia, ale wnioskując z zachowania prezesa w sprawie kar dla Piasta Gliwice za przerwany mecz z Górnikiem, będzie surowo.
Wtedy Boniek z uporem twierdził, że nie ma znaczenia, kto zaczął, którzy kibice prowokowali – Piast musi dostać walkowera. Bo jest organizatorem meczu.
To mam nadzieję, że teraz PZPN – przecież organizator finału Pucharu Polski – też się przykładnie ukaże. I to całą surowością. Łatwo kluby karać, trudniej samemu pokazać jak sobie poradzić z kibolstwem. Zresztą kluby radzą sobie lepiej niż PZPN – taka jest prawda.
Mecz Piasta został przerwany, bo w Gliwicach było ponoć na tyle niebezpiecznie, że nie można było dograć dziesięciu minut. No to jak było na Narodowym w środę? Bezpiecznie?
Z powodu gryzącego dymu rodzice zabierali ze stadionu swoje dzieciaki. Race były wystrzeliwane z wyrzutni w kierunku ludzi, a całą drugą połowę palił się dach… Mimo to grano nadal, finał Pucharu Polski musiał być dokończony. Czy nie było to czasem narażenie ludzkiego zdrowia i życia?
Zbigniew Boniek wychował się w PRL i pewne fascynacje – jak widać – zaległy mu w pamięci. Lubi mieć swoje „Dożynki”: duży stadion, dzieci i telewizję pokazująca wodza. Ot, taka akademia ku czci.
A jeszcze zawsze się znajdzie pod ręką jakaś współczesna, usłużna wersja dawnej „Trybuny Ludu”, która zrobi klakę i pokaże jak PZPN dba o młodzież i jaki fajny turniej robi. Bo to stadion aż Narodowy, bo to marzenia dzieci, żeby tam zagrać. Szkoda, że nie pokazuje się wcześniejszych etapów tego samego turnieju, bo tam – gdy nie ma kamer – tak kolorowo już nie jest. Wystarczy porozmawiać z rodzicami.
PZPN lubi pokazywać jak dba o młodzież tym turniejem na Narodowym. Ale w Polsce grają w piłkę dziesiątki czy setki tysięcy dzieciaków i związek nie ma nic do tego. Za wszystko płacą rodzice. To za ich pieniądze wpłacane do tysięcy szkółek w całym kraju buduje się podstawy futbolu w Polsce. To rodzice są głównym sponsorem naszej piłki, nikt inny.
Dziś Zbigniew Boniek jest zdziwiony, zniesmaczony, zaskoczony tym co się w środę działo na Narodowym, choć przecież takie „cuda” z udziałem wyrzutni rac miały miejsce niedawno na derbach Krakowa. Boniek od sześciu lat rządzi w PZPN i w połowie drugiej kadencji nadal nie rozwiązał problemu z kibolami. A to jest rak trawiący polską piłkę. Chuligani, czy może wprost: bandyci, kradną nam futbol i nikt z tym nic nie robi.
Wielokrotnie pisałem, że to zadanie dla prezesa PZPN. On ma lobbować, nagłaśniać problem, szarpać za rękę rządzących i posłów, którzy tak chętnie korzystają z gościny związku na spotkaniach reprezentacji. Prezydent Duda jest na każdym meczu, są ministrowie, przychodzą elity. To jest doskonałe forum, żeby zabiegać o pomoc w walce z chuligaństwem stadionowym. Kluby same sobie nie poradzą, musi im pomóc państwo i jego aparat. Trzeba o tym mówić, trzeba pokazywać, trzeba o to walczyć, a nie oddawać piłkę walkowerem bandytom. To rola PZPN, żeby domagać się egzekwowania prawa, skarżyć na bierność policji, prokuratury czy służb, które przecież infiltrują środowiska kibolskie. To związek musi lobbować za zaostrzaniem przepisów prawa, bo to jemu na bezpieczeństwie imprez piłkarskich powinno zależeć najbardziej. Ale PZPN i jego prezes muszą być w tym konsekwentni, muszą to sobie postawić za cel. Politycy chętnie przyjdą za darmo na VIPa, najedzą się, napiją i pójdą. A polska pika zostanie z problemem bandyterki na stadionach. Nikt nie ma lepszych instrumentów niż Boniek, żeby lobbować (znana twarz, do dyspozycji zaproszenia na mecze, zwasalizowana prasa). Nic tylko się brać do roboty. No ja wiem, że to trudne, ale samo się nie zrobi.
Łatwiej wypinać pierś po ordery za sukcesy reprezentacji i zamieniać PZPN w PZPR – Polski Związek Pilnowania Roberta. Lewandowski sobie poradzi, jego pilnować nie trzeba. Jak będzie w bardzo dobrej formie, to jest szansa coś na mundialu ugrać. A jeśli „Lewy” będzie w formie kiepskiej, to tu związek nic nie poradzi. Dostaniemy w „kuchnię” i będzie odwrót z Rosji jak za Napoleona.
Związek powinien skupić się na czymś innym niż grzanie się w świetle sławy Lewandowskiego. Są ważniejsze problemy. Bez wyrzucenia bandyterki ze stadionów liga się nigdy nie rozwinie. Normalni ludzie nie przychodzą z dziećmi w miejsca, gdzie strzela się z wyrzutni rac i jest niebezpiecznie.
Mnie się wydaje, że to jest właśnie główne zadanie prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, a nie np. promowanie picia piwa w telewizji. Gdyby takie same środki jak ma kampania piwa, przeznaczyć na nagłaśnianie walki z chuliganerią, polska piłka klubowa byłby już w zupełnie innym miejscu. A tak nadal tkwi w średniowieczu.
Ale pewnie i w tej kwestii mamy z Bońkiem odmienne zdanie.

Inne artykuły o: Ekstraklasa | PZPN

  • dziadek

    Na mecze zacząłem chodzi blisko 60 lat temu.Dawne czasy i nie mogę powiedzieć, że dawniej był idealnie. Nie , bo był starcia kibiców na trybunach, bójki z milicja,ba był nawet ofiary śmiertelne.Teraz kiedy patrzę co dzieje się na stadionach i poza nimi, ogarnia mnie przerażenie. Mam wnuki,które są kibicami i kiedy idą na mecz z rodzicami, czy dziadkami to boję się autentycznie o nich. Boję się tych rozwydrzonych bandziorów, którzy przychodzą nie oglądać mecz i dopingować swoją drużynę ,ale tylko po to by wywołać burdę, niszczyć stadion , odpalić race i wznosić wulgarne okrzyki.Teraz bandy troglodytów i trolli, terroryzują, tych co przyszli oglądać widowisko sportowe a nie pokaz ogni sztucznych i przejawów chamstwa.Przykre jest to że zarówno państwo, jak i PZPN tego nie dostrzegają. Próbowano robić porządek przed paru laty, to ujęła się za kibolami dzisiejsza władza, a kibole to są dla niej nietykalni, to patrioci .Żal dupę ściska jak się ogląda i słucha Bońka. Teraz jak ma zabulić za szkody(zresztą zwrócą mu to kluby), przejrzał na te oczy spod rudej grzywy. Ani policja, ani służby porządkowe nic w tym temacie nie robią, śmiem twierdzić,że celowo przymykają na to oko, no bo co będą się bić z bandytami. Policja to potrafi ściągnąć Frasyniuka z chodnika, użyć paralizatora na Stachowiaka, etc.. To jest chore w tym kraju,jest coraz gorzej , a miało być lepiej, przyszła dobra zmiana.No teraz mają inne zmartwienie,prezes okulał. Prezes Boniek pozbył się zaćmy i zobaczył,że PZPN pod jego kierownictwem nie radzi sobie z organizacją takich imprez. No cóż panie Boniek,jeśli istnieją granice bezradności, to właśnie wczoraj je pan przekroczył.

  • pajo

    z tym że w klubach nie ma woli przeciwstawienia się kibolom , najlepszy przykład – Legia . Po tym jak piłkarze zostali w poprzednim sezonie spoliczkowani sprawa została zgrabnie zamaskowana przez zarząd klubu , normalnie nic się nie stało ! teraz po finale PP oficjalne konto Legii na facebooku pokazuje zdjęcia zadymionego stadionu narodowego chwaląc się jaką piękną oprawe zrobili kibole ! to jest chore … Terroryzm w naszej piłce ma bardzo głębokie korzenie i nawet jeśli Boniek zechce naprawde coś zmienić to bez wsparcia klubów nic nie zdziała

    • dziadek

      W klubach nie potrafią sobie z tym poradzić i to jest wina kierownictwa klubów.W przypadku Legii za Leśniodorskiego chciano się z kibolami dogadać , ale to nie tylko spaliło na panewce, ale wręcz spowodowało jeszcze większą eskalacje chamstwa, głupoty a nawet bandytyzmu.
      Mecz na Narodowym obnażył słabość PZPN, a zwłaszcza Bońka, który też bratał się z kibolami, a race uważał za rzecz oczywistą. Po finale okazało się po raz enty,że polski kibol to pan, nikt mu nie będzie mówił jak ma dopingować, co jest dozwolone, a co jest zabronione. To dzicz rządzi na stadionie.Hunowie, czy Wandale to mały pikuś przy mających się za spadkobierców żołnierzy wyklętych,mających na swych sztandarach hasła patriotów naszych dzielnych ,, kibiców”, śpiewających ,, Jeszcze Polska nie zginęła,póki my żyjemy”?. Niestety jest przyzwolenie rządzących na to by zastępy trolli terroryzowało spokojnych kibiców.Co robi z tym państwo? Gówno robi, bo nie będzie walczyć ze swoim suwerenem. W wywiadzie dla Onetu- Boniek powiedział,, Wywieszam białą flagę.Nie wiem, jak nie dopuścić do sytuacji, w której 10 debili rozwaliłoby cały system”. Skąd my to znamy. Cały system jest rozwalony, może nie przez 10 debili,ale jest. Pan Boniek pokazał,że umie dużo mówić,przytulać się do reprezentacji i dygnitarzy z władz piłkarskich i państwowych, ale z kibolami nie potrafi zrobić porządku.Może by popytał jak z tym problemem poradzili sobie w innych krajach. Proponuję o zwrócenie się o radę do świetnego znawcę piłki , fana Legii i KIBOLA Odry Opole nijakiego Patryka Jakiego. Razem dacie radę.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli