Aż cztery karne dla Legii! Ale tylko dwa wykorzystane. No i gdzie jest Majecki?
Autor wpisu: Damian Krawczyk 26 stycznia 2020 18:10
W niedzielę na zakończenie zgrupowania w Belek Legia zagrała aż dwa sparingi z Kajratem Ałmaty, wicemistrzem Kazachstanu. Jednak żadna z akcji boiskowych, łącznie z dwoma niestrzelonymi karnymi, nie wywołała takiej fali komentarzy, jak to, że zgrupowanie przed czasem opuścił Radosław Majecki. Powód? Oczywiście transfer. Do dużej ligi, za duże pieniądze.
O sprawie pierwszy poinformował dziennikarz Super Expressu Piotr Koźmiński sugerując, że Majecki poleciał na testy medyczne, ale przy okazji także, że na wiosenne półrocze przez nowy klub (na stronie „PS” padła nazwa AS Monaco) zostanie wypożyczony jeszcze do Legii. Takie rozwiązanie oczywiście dawałoby Legii i pieniądze (ponoć rekordowe), i spokój w szukaniu nowych rozwiązań, jeśli chodzi o obsadę bramki.
Pod nieobecność Majeckiego w porannym meczu z Kajratem w bramce Legii zagrali Wojciech Muzyk (ponad godzinę) i Cezary Miszta (w końcówce). Muzyk wpuścił gola, ale nie miał nic do powiedzenia przy perfekcyjnym wykończeniu kontry rywali.
W meczu popołudniowym oczywiście zagrał Radosław Cierzniak. I w zasadzie miał tylko jeden moment zawahania, gdy „wypluł” przed siebie piłkę po strzale sprzed pola karnego. Przed stratą gola uratował go jedynie niesłusznie odgwizdany przez arbitra spalony przy dobitce.
No, ale umówmy się – nie będziemy rozliczać Cierzniaka za jedną pomyłkę w sparingowym meczu. Cierzniak daje solidność, którą przypomniał w kilku innych sytuacjach. Ale – tak czy siak – pozostaje pytanie, czy najbliższe pół roku pozwoli Muzykowi lub Miszcie wspiąć się na poziom równorzędnego partnera dla Cierzniaka. Jeśli nie, wniosek jest raczej oczywisty.
Porządkując niedzielne zdarzenia w Belek – poranny mecz na poły rezerwowa Legia przegrała 0:1 z pierwszym składem rywali, choć miała… dwa rzuty karne. Pierwszego nie trafił Mateusz Wieteska, przy drugim pojedynek z bramkarzem przegrał Walerian Gwilia.
W popołudniowym meczu (2:0 dla Legii) – tym razem to Kajrat grał w dużej mierze rezerwami – były jeszcze dwa karne! Przy pierwszym (faul na Luquinhasie) do piłki podszedł Domagoj Antolić. Pewny, mocny strzał dał Legii prowadzenie w pierwszej połowie, co pokazuje, że to prawdopodobnie właśnie dość zaskakująco Antolić będzie pierwszym egzekutorem jedenastek po odejściu Jarosława Niezgody.
Przy drugim Antolić oddał piłkę Andre Martinsowi, który okazał się równie skuteczny. Jedna zagadka, co do egzekutorów karnych, przed wiosną rozwiązana.
Druga – że prawdopodobnie środek pola Legii w ustawieniu podstawowym będzie wyglądał tak jak ten z popołudniowego meczu: Andre Martins – Antolić – Luquinhas. Niby do pewnego stopnia oczywistość, ale oczywistość szlifowana z korzyścią dla drużyny. Rzecz jasna pieprzu i soli w tym tercecie dodaje ten ostatni. W grze przeciwko Kajratowi Luquinhas potrafił pokazać wszelkie swoje walory, mimo że każdy z rywali zdecydowanie przewyższał go walorami fizycznymi. Na grę Brazylijczyka nieodmiennie patrzy się z wielką przyjemnością – także w sparingu i to bardzo optymistyczne.
Luquinhas przeciwko Kairatowi chętnie wchodził także w buty napastnika, nieraz zapędzając się na pozycję najbardziej wysuniętego piłkarza. I być może to też jest jakieś lekarstwo na czas, gdy do pełni formy nie wróci Jose Kante. A może jednak tym lekarstwem będzie transfer, o którym spekulacji nie brakuje. Pewne jest, że sam Maciej Rosołek to zdecydowanie za mało. Chłopak się stara, to jasne, jednak dla niego to jeszcze za wcześnie, by być „dziewiątką” numer nawet dwa. Półtorej dobrej akcji na 76 minut sparingu to jednak nie za wiele.
W popołudniowym meczu, w którym Legia zagrała tym mocniejszym składem, Rosołka zmienił 17-latek Radosław Cielemęcki, który minuty dostał także w porannym sparingu. W tym pierwszym niedzielnym meczu linia ofensywna Legii wyglądała zresztą, poza wracającym do gry po anginie Wszołkiem – rzecz jasna, wyjątkowo młodo: Mateusz Praszelik (19 lat), Piotr Pyrdoł (20 lat), Kacper Kostorz (20 lat) plus rezerwowy Cielemęcki.
To wszystko melodia dalszej przyszłości, a wracając do bliższej – kłopot z brakiem Kante w sparingu z Kajratem podkreślały dodatkowo niedostatki na skrzydłach. Szczególnie na lewym, gdzie Arvydas Novikovas konsekwentnie i zimą pracuje na podtrzymanie opinii „jeźdźca bez głowy”. Błysk może i od czasu do czasu jest, ale produktywność tego błysku – znikoma.
O wiele więcej pozytywnego można powiedzieć o Mateuszu Cholewiaku, choć on jeszcze nie czuje się pewnie w nowej drużynie i to widać. Chce bardzo, aż za bardzo, co – bywa – pęta nogi i nie ułatwia podejmowania dobrych decyzji. Ale Cholewiak sobie poradzi, bo potrafi harować za dwóch. Wszędzie go pełno, ze skrzydła schodzi do środka, szuka miejsca do strzału, denerwuje rywali, na których wymusza faule. W lutym skończył 30 lat, ale wciąż się uczy i wciąż robi kroki w przód, jeśli chodzi o rozwój. Trenerowi Vukoviciowi daje mnóstwo wariantów – nawet, jeśli miałby być tylko rezerwowym. A może to on dostanie szansę za Novikovasa na jednym ze skrzydeł, gdy w pełni formy będzie już Wszołek? I takiego wariantu wykluczyć nie można.
Na podsumowanie warto zauważyć, że przez 180 minut niedzielnych meczów Legia wbiła tylko dwa gole, oba z karnych. W ogóle strzelanych bramek podczas sparingów w Turcji było co kot napłakał i to martwi. Zdrowy Kante i nowy, solidny napastnik potrzebni od zaraz!
Inne artykuły o: Ekstraklasa | Legia Warszawa