Panowie, nie silcie się już na straszenie „grupą śmierci”. Wszystkich i tak przebił jakiś gamoń z Interii
Autor wpisu: Krzysztof Budka 11 października 2017 17:06
Wszystkich przebił jakiś gamoń na Interii - nie wiadomo kto, bo artykuł niepodpisany - który zaprezentował nam następującą grupę śmierci: Polska, Hiszpania, Chorwacja, Serbia
Przerabiamy to od lat i nie inaczej jest teraz, choć po raz pierwszy od 1986 roku Polska będzie rozstawiona, czyli po naszemu trafi do pierwszego koszyka. Najpierw jest straszenie potencjalnymi rywalami w eliminacjach i histeria, że nie damy rady awansować. Potem – jak już się uda przez eliminacje przejść – zaczyna się histeria, że możemy nie wyjść z grupy, bo trafimy na zbyt silnych rywali. Dziś ci sami ludzie, którzy jeszcze dwa dni temu żądali od tej drużyny walki o medale, straszą nas „grupą śmierci”.
Wszystkich przebił jakiś gamoń na Interii – nie wiadomo kto, bo artykuł niepodpisany – który zaprezentował nam następującą grupę śmierci: Polska, Hiszpania, Chorwacja, Serbia.
Po pewnym czasie, gdy Szanowni Czytelnicy portalu pojechali z nim jak z furą gnoju, zreflektował się, albo ktoś mu podpowiedział, że nic z tych jego straszeń nie będzie, bo oczywiście w jednej grupie nie może być tyle reprezentacji z Europy, więc Chorwację i Serbię podmienił na Japonię i Senegal. Idę o zakład, że nie ma pojęcia, co dziś prezentuje Senegal, a już na pewno co będzie prezentował w czerwcu, i czy to drużyna mocniejsza czy słabsza od dajmy na to Kostaryki, która też wyląduje w czwartym koszyku i która – jak doskonale pamiętamy – w Brazylii rozbiła bank, wygrywając grupę śmierci z Włochami, Anglią i Urugwajem. Dlaczego więc ten specjalista od grup śmierci postawił akurat na Senegal, a nie na Kostarykę? Pewnie na chybił trafił, czyli tę jego analizę można o kant dupy rozbić. Jak zresztą wszystkie inne.
A mimo to moda na straszenie rywalami nie mija. Co więcej, przybiera na sile. Wydaje mi się, że niektórzy lepiej się czują, gdy straszą, że bez tego nie mogą żyć. Przecież jeszcze niedawno było straszenie tym, że Polska może stracić miejsce w pierwszym koszyku. Na logikę – jakie to ma znaczenie, czy na Włochów (jeśli przejdą baraże), Hiszpanów, czy Anglików trafimy z pierwszego koszyka, czy z drugiego? Żadne. A już na pewno nie powinno mieć żadnego znaczenia, z kim zagramy w grupie, skoro mierzymy w strefę medalową. A przecież mierzymy, prawda?
Niby losowanie i potem drabinka pucharowa może być „pomocna” – jak była choćby we Francji, co skrzętnie wykorzystali Portugalczycy – tyle że to może być bardzo złudne, o czym przekonaliśmy się przecież na EURO 2012, trafiając do „grupy marzeń”, która okazała się „grupą straconych marzeń”. Jakaż była euforia po losowaniu w Kijowie, pamiętacie? Prawie taka sama jak histeria i rozpacz po porażce z Czechami.
A tak naprawdę liczy się zupełnie co innego. Polska po raz pierwszy od ponad trzydziestu lat jedzie na wielki turniej w roli drużyny, od której będzie się wymagać. Nie tylko wyjścia z grupy. I nie tylko w Polsce, bo to oczywiste. Wymagać się będzie od drużyny, w której występują Lewandowski, Piszczek, Błaszczykowski, Szczęsny, Grosicki, Krychowiak, Glik, Zieliński, być może Milik – piłkarskiej klasy. By udowodniła, że nie przez przypadek trafiła do tego pierwszego koszyka. Więc straszenie rywalami typu Senegal, Japonia, czy Serbia brzmi jak kiepski żart.
Bardzo fajnie na te wszystkie strachy zareagował Wojtek Szczęsny.
– Hiszpańskie media już rozpisują się, że skoro ich reprezentacja znajdzie się w drugim koszyku, to oni z pierwszego życzą sobie Polskę, sugerując, że to najsłabszy zespół, który będzie rozstawiony. To dla was wkurzające? – został zapytany po meczu z Czarnogórą.
– Nie wywołuje to u mnie żadnych emocji. Niech sobie piszą, co chcą. Niby ten pierwszy koszyk stawia nas w uprzywilejowanej sytuacji, ale nie przywiązywałbym do tego zbytniej wagi. Na takim turnieju jak mundial prędzej czy później i tak trzeba będzie grać z najmocniejszymi. Ja powiem tak: będziemy chcieli perfekcyjnie przygotować się do meczów z takimi zespołami jak Niemcy, Brazylia czy Hiszpania. Czy to będzie w grupie, czy w fazie pucharowej – nie ma to znaczenia. Jeśli stawiamy sobie za cel tylko wyjście z grupy, to fajnie, że losowani będziemy z pierwszego koszyka. Ale przecież i my – piłkarze, i wy – dziennikarze, i kibice oczekiwać będziemy czegoś więcej. Ambicja tej drużyny jest na pewno większa i wykracza poza wyjście z grupy. Marzy mi się zdobycie mistrzostwa świata. Jako mali chłopcy zawsze marzyliśmy o awansie do mundialu, marzyliśmy o tym, by zagrać w finale tego mundialu i nie ma w tym przecież nic złego, bo czasem marzenia potrafią się spełniać. Zresztą po to mamy ludzi, jak kolega z mojej prawej strony (stał tam akurat Robert Lewandowski – przyp. red.), by osiągać niemożliwe na zdrowy rozum do osiągnięcia cele.
Szczęsny wystraszyć się nie da. Mam nadzieję, że cała reszta również. Czego tej drużynie życzę. A także grupy śmierci, jakakolwiek by ona nie była.
Inne artykuły o: Blogi | Mistrzostwa Świata 2018 | Reprezentacja
-
vittorio