Wielka fiesta pod wezwaniem świętego Luisa

Autor wpisu: 28 października 2018 19:06

Czy istnieje życie w El Clasico bez Cristiano Ronaldo i bez Messiego? Oczywiście, że istnieje. To nadal jest najważniejszy mecz świata, to nadal pełna gwiazd piłkarska uczta, to nadal pokaz najlepszego futbolu na tej planecie. Tym razem był to spektakl jednostronny – Barcelona zdominowała totalnie „Królewskich” z Madrytu. No może z wyjątkiem kwadransa po przerwie. W niedzielę Real miał problemy wszelkiego rodzaju i w większości nie wynikały z samego faktu nieobecności Cristiano. Przebudzenie piłkarzy Realu trwało zbyt krótko by uratować posadę trenera. Real spektakularnie wyzionął ducha na Camp Nou. 5:1 to wielkie święto w całej Katalonii i fiesta imienia Luisa. Luisa Suareza.

Julen Lopetegui nie zdążył się jeszcze dobrze nabyć trenerem wielkiego Realu, a już ją w praktyce skończył. Przed swoim pierwszym El Clasico w mediach mógł przeczytać tylko o tym, że się do tej roboty nie nadaje, że jest facetem nie na swoim miejscu. I że należy go szybko zwolnić. Prezes Florentino Perez może sobie pluć w brodę, że tym razem był zbyt cierpliwy. A był tak cierpliwy pewnie także dlatego, że Lopetegui poświęcił przecież dla Realu pracę z kadrą Hiszpanii i rosyjski mundial. Wszystkie to poświęcenia na nic. Dziś jest kac i strzępki zespołu, który dobrze grać w piłkę umiał na Camp Nou raptem 15 minut. Nie do przyjęcia.
Real wygrywając Ligę Mistrzów trzy razy z rzędu zbudował sobie wielki pomnik w muzeum światowego futbolu. Będzie tam „stał” po wsze czasy. Długo żaden klub się do takich osiągnięć jak Real nie zbliży. Ale kibice „Królewskich” historią – nawet tą piękną – żyć nie chcą. Drużyna ma nadal wygrywać i kolekcjonować trofea. Ale na razie nic tego nie zapowiada. Zespól dopadł ciężki kryzys. Nie ma już Zinedina Zidane’a, nie ma Cristiano, ale przecież drużyna piłkarska to nie układanka z tekturowych puzzli, żeby tak się rozsypała, jak to miało miejsce choćby w pierwszej połowie niedzielnego meczu. Real wtedy nie istniał. A przecież duża część tego galaktycznego, triumfalnego zespołu nadal w Madrycie pozostała. Nazwiska nadal przyprawiają o zawrót głowy, wielka parada gwiazd, a tymczasem do przerwy Barcelona prowadziła 2:0 i nie miała na Camp Nou rywala. Messi był na boisku nieobecny, ale też – tego wieczora – niekoniecznie był potrzebny. Tęsknota za Cristiano była chyba większa. Ale on już nie wróci. Co innego jego wielki rywal.
Bo Messi to zawsze Messi. Nawet z ręką na temblaku, wzbudzał na Camp Nou gigantyczne zainteresowanie kibiców i mediów. Co chwilę pokazywał go realizator transmisji, jak siedząc na trybunach z synkiem cieszy się z kolejnych goli swoich kolegów. Sam Leo bardziej wyglądał jak gwiazda rapu niż futbolu – bródka, czapka z daszkiem, a wszystko przykrywał ogromny kaptur. Triumf Barcelony z Realem bez Leo, ma jeszcze bardziej wymowne wrażenie. Choć mecze Realu z Barceloną nie zawsze kręciły się jedynie wokół gigantów.
Bo pewnym mitem jest, że to właśnie dwaj kosmiczni piłkarze – Messi i Cristiano – dawali temu klasykowi ligi hiszpańskiej znak jakości. Z tych, którzy zagrali w niedzielę np. Benzema zdobył w meczach z Barceloną aż 9 goli, a taki Luis Suarez – odkąd przybył do Barcelony wbił – do niedzieli – Realowi 6 goli, gdy w tym samym czasie Leo zdobył ich jedynie cztery. Teraz Luis był „sponsorem” niedzielnej fiesty.
Pod nieobecność Messiego, to właśnie Urugwajczyk był ofensywnym liderem „Barcy”. Wspomagali go dzielnie genialni Brazylijczycy: Rafinha, Arhur i Coutinho, ale to Luis Suarez jest szefem. Udowodnił to aż trzema golami! Ale dobrze grał nie tylko on. Bo i wspomniana brazylijska trójka, i Sergi Roberto i Jordi Alba.
Ten ostatni to jeden z tych uczestników meczu na Camp Nou, który tytułów, zaszczytów i pucharów ma tyle, że pewnie mu się w domu półka ugina pod ich ciężarem. A jednak to też jeden z tych, którzy ciągle są głodni sukcesów, ciągle chcą więcej, nigdy nie mają dosyć.
To wlaśnie Alba dwoma akcjami napoczął Real. Najpierw genialnie przyjął piłkę i wyłożył ją Coutinho, a przy karnym to właśnie Alba podał do Suareza, gdy ten został sfaulowany w polu karnym przez Varane’a. Jak na bocznego obrońcę, całkiem dużo zrobił ten Jordi w ofensywie…
Real padł na Camp Nou. Leży bez tchu i się nie podnosi. Ale błędem byłoby myśleć, że bestia nie żyje na dobre. To nieprawda. Jeszcze nieraz ta bestia będzie groźna, choć czas jakiś minie.
Ale kto by się tym teraz martwił w Katalonii. Tam leje się wino i trwa fiesta. Fiesta pod wezwaniem Świętego Luisa. Luisa Suareza.

Inne artykuły o: Zagranica

  • zgubek

    No to mamy nowy rodzaj kanonizacji.Kanonizację piłkarską- redaktor wpisał do,, katalogu świętych piłkarzy” Świętego Ludwika(po polskiemu).Luisa Suareza. Ja uważam ,że to dobre odniesienie do tego co widzieliśmy na Camp Nou. Bo Suarez był w tym meczu Boski,grał i strzelał jakby miał moce nadprzyrodzone. Barcelona szalała na boisku,na trybunach, będzie gorąco na ulicach i w lokalach nie tylko Barcelony, ale całej Katalonii, której ten klub jest dumą. Tam ludzie kochają futbol, tam ludzie z tego potrafią się cieszyć i dopingować. Jak żałośnie wyglądał przy tym widowisku mecz Legii i Jagiellonii . I nie chodzi mi o poziom gry, bo dzielił te mecze kosmos.Ale o doping i zachowanie na trybunach.Tu różnica lat świetlnych,tam radość i kultura, a Białymstoku chamstwo i żenada.Tam Święty Luis, tu jakiś pseudo piłkarzyna Kwiecień ( może Prima Aprillis ?) został jawnie wydymany przez sędziego. Kto to jest Kwiecień, co on w piłce zrobił? Teraz już będę pamiętał,że został tak zniewolony seksualnie przez sędziego Złotka.
    Taka jest właśnie polska piłka, surowa, przaśna, bez radości. Dobrze,że można obejrzeć El Clasico i narodziny nowego Świętego Luisa Suareza.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli