Szymon Marciniak jedzie na mundial. Tylko o co chodzi z tym Tahiti?
Autor wpisu: Damian Krawczyk 29 marca 2018 22:56
Szymon Marciniak, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami FIFA, znalazł się w gronie 36 arbitrów wytypowanych do prowadzenia meczów podczas piłkarskich mistrzostw świata w Rosji. To niewątpliwie wielki zaszczyt, bo z Europy na liście znalazło się tylko 10 głównych arbitrów.
Już jesienią zeszłego roku FIFA ogłosiła wstępną listę, teraz ją potwierdzono. W gronie 36 sędziów znalazł się Szymon Marciniak, a dzięki niemu wśród 63 asystentów także jego partnerzy: Tomasz Listkiewicz i Paweł Sokolnicki.
Marciniak, jak wiemy, ostatnio miał nie najlepszą passę. Mnóstwo kontrowersji wzbudziły jego (czy też ekipy sędziowskiej – ale w końcu to główny odpowiada za swój zespół) pomyłki podczas meczu Ligi Mistrzów Tottenham – Juventus. Nie miał też dobrych dni w polskiej ekstraklasie. Podobno miał zbyt dużo obowiązków w krótkim czasie, co przełożyło się na brak koncentracji.
Pojedyncze błędy jednak nie mają wpływu na notowania arbitra, a te Szymon Marciniak ma niezmiennie bardzo dobre. I trzeba się z tego cieszyć. Ostatnio polskiego arbitra mieliśmy w finałach MŚ 20 lat temu, a był nim Ryszard Wójcik.
Zresztą, jeśli ktoś zamierzałby pastwić się nad pomyłkami Marciniaka, można polecić wyszukanie podobnych i u innych kandydatów. Wśród nominowanych na mundial znalazł się między innymi Antonio Mateu Lahoz – przedstawiciel niezwykle mocno krytykowanych ostatnimi czasy sędziów hiszpańskich.
Francuz Clement Turpin niegdyś poprowadził pamiętny mecz Ligue 1 Lyonu z PSG, po którym prezes OL Jean-Michal Aulas wyliczył mu pięć znaczących pomyłek. Na Twitterze, czyli publicznie!
Ba, Turek Cuneyt Cakir w swojej lidze podyktował karnego za zagranie piłki ręką przez… bramkarza! Ot, pomylił się człowiek. Teraz też jedzie na mundial do Rosji.
Takich sytuacji można znaleźć więcej, ale cóż… Sędzia też człowiek, a finały MŚ ktoś sędziować musi.
Pytanie jest inne. Na ile FIFA powinna kierować się kluczem geograficznym przy wyborze arbitrów. W gronie 36 sędziów na mundial jest tylko 10 z Europy, 6 Ameryki Południowej – czyli ze stref, gdzie futbol stoi na najwyższym poziomie, gra jest najbardziej wyrównana, a mecze o największym ciężarze gatunkowym. Siłą rzeczy też presja na sędziów jest wywierana największa, do czego muszą być przyzwyczajeni i przygotowani.
Tymczasem „poprawność geograficzna” powoduje, że w gronie wyznaczonych pokaźna jest lista sędziów z krajów, w których piłka – oględnie mówiąc – na zbyt wysokim poziomie nie stoi. A mniej oględnie – z krajów, które nie liczą się na poważnie w międzynarodowej rywalizacji, i z kontynentów, gdzie rozgrywki bywają mocno zróżnicowane poziomami. Do sędziowania meczów w Rosji kandydują więc „rozjemcy” na przykład z Tahiti, Etiopii, Bahrajnu, Uzbekistanu, Salwadoru czy Gambii – jednej z najsłabszych federacji afrykańskich, w której rozgrywki ligowe są na czysto amatorskim poziomie.
Niby nikomu nie wolno odbierać umiejętności za wcześnie, ale jak porównać doświadczenie tych arbitrów z tymi, którzy na co dzień sędziują mecze najlepszych drużyn Premier League czy Bundesligi? Nawet, jeśli ci popełniają pomyłki oglądane i analizowane przez miliony. A może właśnie dlatego. Co cztery lata mamy tę samą dyskusję, z której dla szefów FIFA nic nie wynika.
Szansą dla finałów w Rosji będzie za to system VAR – z grona 36 sędziów zostaną również wybrani ci, którzy podczas mundialu obsługiwać będą właśnie ten system.
Inne artykuły o: Mistrzostwa Świata 2018 | Zagranica
-
zgubek