Kasperczak: O Tunezji, ofercie Tapiego i zarzutach Bońka
Autor wpisu: Marcin Kalita 3 listopada 2015 07:50
Henryk Kasperczak w Polsce wysyłany już na emeryturę, w Afryce – w krajach piłkarsko Polsce nie ustępujących – wciąż jest ceniony i wciąż może realizować się jako selekcjoner reprezentacji Tunezji, która ma ochotę walczyć o tytuł mistrza Afryki i uczestnictwo w finałach mistrzostw świata. Nam Kasperczak tłumaczy także, dlaczego Zbigniew Boniek nie cierpi Stowarzyszenia Trenerów, organizacji zapisanej w statucie PZPN.
FUTBOLFEJS.PL: – Panie Henryku, gdzie pana złapaliśmy? Tunezja? St. Etienne? Kraków?
HENRYK KASPERCZAK: – Tunezja, Tunezja. Nie mam teraz czasu na krążenie po Europie. Muszę siedzieć i pilnować swojej reprezentacji. W listopadzie gramy pierwsze mecze eliminacji mistrzostw świata (z Mauretanią – przyp.red.).
W Europie to się nie zdarza, by eliminacje mistrzostw kontynentu i świata się mieszały.
W Afryce jest inaczej. Oba cykle rozgrywek zachodzą na siebie. Eliminacje Pucharu Narodów Afryki trwają już dobrą chwilę (Tunezja w zasadniczej fazie eliminacji pokonała w czerwcu Dżibuti 8:1, a we wrześniu przegrała z Liberią 0:1, w grupie jest jeszcze Togo – przyp. red.), a mistrzostw świata się właśnie zaczynają.
W Tunezji kładł pan swego czasu podwaliny pod zawodowy futbol. Jak szeroko pan tam działa teraz?
Faktycznie. Gdy pierwszy raz tu pracowałem, byłem dyrektorem technicznym federacji. Moją rolą było nie tylko opiekowanie się reprezentacją, ale zadbanie o rozwój futbolu w tym kraju. I według mojej koncepcji wprowadzano tu zasady zawodowstwa. Do dziś cieszę się zresztą, dzięki temu, dużym zaufaniem i respektem. Ale teraz podjąłem się tylko opieki nad pierwszą reprezentacją.
Cele? Ambicje?
Tunezja to dziś czwarta siła Afryki, więc ambicje są duże. Przede wszystkim musimy oczywiście zakwalifikować się do obu turniejów.
Jak się panu tam pracuje?
Lekko nie jest, ale z drugiej strony – a gdzie jest? Mam bardzo dużo roboty przy selekcji. Zresztą zna mnie pan. Gdziekolwiek nie pracowałem, zawsze starałem się jak najwięcej być w ruchu. Jeździć na mecze, oglądać zawodników, rozmawiać z nimi i z ich trenerami klubowymi. Teraz mam o tyle łatwiej, że większość powoływanych piłkarzy gra w lidze tunezyjskiej. Gdy prowadziłem na przykład Senegal, musiałem podróżować po całej Europie.
Tunezyjczycy nie lubią wyjeżdżać do Europy?
Dobrze im tu, to po co mają jeździć po świecie? Liga tunezyjska do biednych nie należy. Piłkarze, zwłaszcza ci najlepsi, nie narzekają na zarobki – porównywalne do tych, jakie mogliby zarobić w Europie, więc nie chce im się ruszać z domu. Acz poziom ligi nie jest najwyższy. Myślę, że porównywalny do ligi polskiej.
Nie bał się pan tej Tunezji? Przyjął pan propozycję akurat w momencie, gdy jej reputacja bezpiecznego kraju została mocno nadwyrężona.
A skąd?! Nie ma sensu rozpatrywać tego w kategoriach bezpieczeństwa. We Francji, w Europie nie zdarzały się zamachy? Wszędzie się zdarzają. Oczywiście ostatnie wydarzenia w Tunezji były niezwykle tragiczne. My, Polacy, ale także na przykład Anglicy bardzośmy to przeżyli, bo nas to najbardziej dotknęło. Tunezja oczywiście ucierpiała na tym przede wszystkim. To kraj w znacznym stopniu żyjący z turystyki. No, a teraz dochody z tego tytułu mocno spadły. No i zasady bezpieczeństwa, jakie wprowadzono, są bardzo zaostrzone.
Ta propozycja od Tunezyjczyków była dla pana zaskakująca?
Nie. Mam tu swoją markę, a Tunezja nie była jedyną federacją, która chciała ze mną współpracować. Wcześniej zgłosiło się Wybrzeże Kości Słoniowej. Ale oni sugerowali, żebym chwilę poczekał, aż będą mogli sfinalizować podpisanie kontraktu. Jak skontaktowali się ze mną Tunezyjczycy, pomyślałem – a na co tu czekać? Ja już w swojej karierze na takim czekaniu się sparzyłem. We Francji była taka chwila, gdy rozmawiał ze mną i Tapie z OM, i Aulas z Lyonu, i Paris St-Germain. A z najbardziej konkretną ofertą zgłosiło się Lille i ja ją odrzuciłem. Efekt był taki, że zostałem na lodzie, bez pracy. To była przykra nauka.
Zbigniew Boniek się pana czepił. W wywiadzie dla „Piłki Nożnej” pytany o kwestię Stowarzyszenia Trenerów, rzucił, że otrzymawszy ofertę z zagranicy, spakował się pan w 5 minut i wyjechał. Mówił to zaznaczając, że stowarzyszenie nie działa, jak trzeba.
Nie rozumiem, a – przepraszam – Polski Związek Piłki Nożnej, jak Boniek jedzie do Rzymu, albo załatwia sprawy reklamowania bukmacherów, to co? Przestaje działać? Stowarzyszenie działa na miarę swoich skromnych możliwości. Niezależnie od tego, czy jestem w Polsce czy w Tunezji. Choćby ostatnio – trenerzy mieli możliwość odbycia szkolenia w AS St-Etienne. Owszem, mamy problem z tym, że polscy trenerzy nie chcą zauważyć korzyści, jakie stowarzyszenie mogłoby im przynieść, gdyby faktycznie je wspierali. Ale dziś trenerzy, szczególnie ligowi, wolą zatrudniać się w klubach w oparciu o umowy cywilno-prawne i korzystać z pomocy menedżerów. Na dodatek Boniek nie chciał, żeby stowarzyszenie współpracowało z PZPN. To nie do pomyślenia, bo to organizacja statutowa.
Dlaczego nie chciał?
Zaczęło się od pisma przygotowanego przez zarząd stowarzyszenia, nota bene pod moją nieobecność – ale to nie ma znaczenia, bo zasada jest taka, że decyzje podejmowane są kolegialnie, w którym stwierdzono, że Boniek jako osoba mieszkająca za granicą nie powinien kandydować na prezesa. I on znienawidził tych ludzi, którzy są w stowarzyszeniu. Nie chce ze stowarzyszeniem współpracować, uważa, że go nie potrzebuje. Wynika z tego, że nie respektuje struktury, która jest w… PZPN. Wyrzucił nas z siedziby, ale oczywiście mamy swoje biuro, adres, działamy. Choć faktycznie, zbyt mało trenerów się w naszą działalność angażuje aktywnie.
Dziś nikt Bońka nie będzie rozliczał ze stosunku do podmiotu, który – jak sam pan zaznacza – nie jest specjalnie prężny. Awans do EURO roztacza parasol nad całym związkiem. A propos – gratulował pan Adamowi Nawałce?
Tak, zadzwoniłem do niego i pogratulowałem. Bardzo fajnie wygląda ta drużyna. Mecz z Niemcami, ten wygrany, był dla niej przełomem. W nim się narodziła. Dał jej moc i wewnętrzne zaufanie, pewność siebie. Ta drużyna ma mocny kręgosłup. W każdej formacji piłkarza wysokiej klasy, który nadaje charakter: Glika w obronie, Krychowiaka w drugiej linii, Lewandowskiego z przodu, no i Fabiańskiego w bramce. Na takim kręgosłupie można budować rzeczy wielkie. Wierzę, że drużyna Nawałki na EURO sprawi nam bardzo miłą niespodziankę i z całego serca jej tego życzę!
Rozmawiał: Marcin Kalita
Inne artykuły o: Fejs 2 fejs | Hit | Zagranica