MAJDAN: Tylko idioci myślą, że rozmieniłem się na drobne
Autor wpisu: Piotr Wierzbicki 8 grudnia 2015 01:17
Zapraszamy na drugą część rozmowy z Radosławem Majdanem. Ostrzegamy – tym razem niewiele jest o futbolu, a wiele przede wszystkim o życiu celebryty w świecie show-biznesu. Między innymi próbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie: co to znaczy rozmienić się na drobne?
Nigdy nie miałeś poczucia, że jest ciebie wszędzie pełno?
Miałem kiedyś telefon od swojego menedżera w Wiśle, chyba po wizycie u Kuby Wojewódzkiego, że może trochę za dużo tych rozrywkowych akcji. Ale dla mnie najważniejsze było zdanie trenera Henryka Kasperczaka, który mówił, że nie ma do mnie żadnych zastrzeżeń, jeśli chodzi o trening, podejście, zaangażowanie. Szanował to i mówił, że jest bardzo dobrze.
Nigdy? Bo krąży legenda, że na jednym z treningów…
…Nieprawda. To właśnie jedna z tych wymyślonych historii.
Masz coś w sobie z showmana. Już w Pogoni się wyróżniałeś, byłeś idolem kibiców.
Ale to są geny, które decydują, jacy jesteśmy. Ktoś ma otwartą głowę na to, co się dzieje wokół niego. Ja zawsze uważałem, że kibiców trzeba szanować, ale nie próbowałem przypodobać się im na siłę.
Zrobiłeś sobie tatuaż z herbem Pogoni. Nie pod publiczkę?
Zrobiłem go dla siebie, bo mi się to podobało, bo jestem ze Szczecina, tam zaczynałem grać w piłkę od małego. Była też akcja z flagą, którą udało mi się uratować podczas meczu. Kiedyś z Robertem Dymkowskim stanęliśmy w obronie kibiców w pociągu i w efekcie chcieli wysadzić nas, a nie ich. To wynikało z tego, jakim jestem człowiekiem – podchodzę emocjonalnie do pewnych spraw. Jeśli gdzieś jestem, to nie na zasadzie najemnika, ale dlatego, że chcę tam być i angażuję się w stu procentach. Z drugiej strony w nowym miejscu nie zapominam, skąd przychodzę. W Krakowie szanowali mnie za to, że po dwóch tygodniach nie całowałem białej gwiazdy na koszulce. Pamiętam, że gdy wróciłem z Pogonią na Wisłę, na trybunach wisiał wielki transparent „Radek Majdan – szacunek”. To było miłe. Jestem prawdziwy, nigdy nie udaję, bo jeśli udajesz, to i tak kiedyś to wyjdzie. Teraz mam swoje życie i cieszę się, że po zakończeniu kariery nie muszę martwić się o to, co będę dalej robił. Już wcześniej miałem kilka pomysłów, byłem na tyle kreatywny, że próbowałem sobie poukładać pewne rzeczy, gdy jeszcze grałem. I robię to, niezależnie czy się to komuś podoba, czy nie. To moje życie i ja za nie odpowiadam. Mam zasadę, że trzeba przez nie przejść godnie, z podniesioną głową. Nie mam sobie wielu rzeczy do zarzucenia. Było kilka przypałów, ale już za nie zapłaciłem i wyciągnąłem wnioski.
Tutaj przeczytasz pierwszą część rozmowy z Radosławem Majdanem
Gdy wypełniasz jakiś druk urzędowy, gdzie musisz uzupełnić rubrykę „zawód”, co wpisujesz?
Mogę sobie wybrać. Jestem instruktorem piłki nożnej. Jestem biznesmenem, prezesem firmy Vabun S.A. Produkujemy perfumy i kosmetyki, które sam wymyśliłem. To moje autorskie dzieło, z czego bardzo się cieszę. Mamy trzy zapachy, trzy żele, jesteśmy w kilku sieciach sklepów, fajnie to się rozwija. Miałem etap rockandrolla z moimi przyjaciółmi z grupy Thrash, bo mam w świecie artystów kilku przyjaciół.
Ty dałeś im twarz?
Nie, chłopaki grają w poważnych kapelach, ale chcieli mieć coś swojego. Mogli sobie pozwolić, żeby wziąć przyjaciela spoza branży, z którym się znają od lat. Fajnie się razem czujemy, jest energia. Bo muzyka to energia między ludźmi. Mamy z osiem kawałków, ale na razie daliśmy sobie na wstrzymanie. Oni mają inne projekty muzyczne, ja musiałem postawić na coś innego. Jestem komentatorem sportowym, pracuję z firmą odzieżową Pako Lorente.
Jesteś marketingowcem w Polonii Warszawa…
Tak, zaangażowałem się w projekt odbudowy Polonii w spółce akcyjnej. Za pomocą inwestora, który wybuduje stadion, chcemy wskrzesić Polonię i wrócić do ekstraklasy. Dajemy sobie na to pięć lat. Łatwo nie jest, bo to praca od podstaw, ale jest fajnie. Pracuję tu ósmy rok, mam nadzieję, że się uda.
Jesteś aktorem…
Nie, to właśnie jedna z tych plotek. Wystąpiłem w filmie, ale chodziło o to, że biorę udział w jakimś tam programie. Nie było żadnego scenariusza, po prostu wypowiadałem swoje zdanie na jakiś temat. Wyszło, że to niby była jakaś rola w filmie, co mogę skwitować tylko uśmiechem.
Z twoich ról najbardziej podobała mi się ta, gdy w jednym z wywiadów nie wiedziałeś, że jesteś na antenie i musiałeś z tego wybrnąć.
Moim zdaniem lepsze było to, jak dałem się wkręcić w Super Nova TV. A jeśli chodzi o prawdziwe role, największy sukces miałem w przedszkolu, gdy zostałem wybrany do sztuki „Medea”. To było w czasach, gdy w poniedziałki był Teatr Telewizji. Była to rola, w której nie musiałem wiele mówić.
Generalnie to, że pojawiałeś się w mediach brukowych, trochę cię łechtało chyba? Bo inaczej byś to po prostu uciął.
Jeśli ktoś mnie gdzieś zapraszał, nie widziałem w tym nic złego, zdrożnego. Nie czułem się z tym źle, ani nie chełpiłem się tym. Mówiłem już, że nie chciałem się ograniczać. Nie wszyscy są to w stanie zrozumieć, bo ja mam dystans do pewnych rzeczy. Nie popadam w wielką euforię. Euforię to miałem na boisku, gdy wygrywałem. Ewentualnie, gdy coś fajnego wyszło mi w życiu prywatnym. Współczuję ludziom, którzy nakręcają się tym, ile mają publikacji, czy zdjęć. To jest przerażające. Nie musiałem przez to przechodzić, żeby zrozumieć, że to jest iluzja. Na pewno nie wpływa to na moje życie i świadomość emocjonalną.
Zaczynasz być kojarzony ze wszystkim, tylko nie piłką.
Nie zgadzam się. Jeżdżę teraz promując perfumy i wszyscy, z którymi rozmawiam, kojarzą mnie z futbolem. Najczęściej rozmawiamy o piłce. Nie mówię o kilkuletnich dzieciach. Jeśli pójdziesz w retorykę tabloidów, które próbują przedstawić mnie jako celebrytę, to znaczy, że masz do czynienia z idiotami. I ja nie mam ani chęci, ani czasu żeby ich edukować z historii mojego życia. Przypominać, że grałem w piłkę ponad 20 lat, że zdobyłem mistrzostwa Polski, że byłem na mistrzostwach świata z reprezentacją Polski. Jeśli ktoś ocenia mnie na podstawie gazety plotkarskiej i nie chce zagłębić się w mój życiorys, to jest jego problem, a nie mój. Nie mam takiej refleksji, że zrobiłem w życiu tyle dziwnych rzeczy, by to zamazało moją karierę. Owszem, byłem pierwszym piłkarzem, który zaczął udzielać się poza boiskiem, przecierałem szlaki. Piłkarze w Polsce dla ludzi, którzy nie interesują się piłką, są bezosobowi. Ja pierwszy wyszedłem poza pewne ramy, ale nie zrobiłem tego po to, żeby być bardziej rozpoznawalnym. Zrobiłem to naturalnie, jak wiele innych rzeczy w życiu.
Masz ludzi, którzy pomagają ci kreować wizerunek?
Nie, nigdy nie miałem. I być może to był błąd. Bo jak wchodzisz w ten świat, gdy zaczynasz czytać o sobie nieprawdziwe rzeczy, nagle nie wiesz, czy się do tego odnieść, czy odciąć się od tego i udawać, że tego nie ma. Do dziś nie wiem, co jest lepsze. Na swojej skórze przekonałem się, że jeśli tego nie skomentuję, to ludzie przyjmują to za prawdę. Ale chyba lepiej nie prostować. Chyba, że ktoś przesadza. Wygrałem już trzy sprawy w sądzie z jednym z tabloidów.
Bronisz się przed tym określeniem, ale Radek – jesteś celebrytą.
Jeśli ktoś uważa, że jestem celebrytą, dlatego bo nim jestem, to ja mówię, że jestem tam, gdzie jestem, dlatego że 20 lat grałem w piłkę. Gdybym nie był piłkarzem, gdybym nie grał w reprezentacji, to pewnie bym z tobą dziś nie rozmawiał, nawet gdybym chciał być celebrytą. Celebrytą nie jest ktoś, kto wchodzi na ściankę i nagle nim się staje. Z drugiej strony mam świadomość, że to się zaczęło, gdy już kończyłem karierę piłkarską. Więc nie twierdzę, że byłem tak wspaniałym piłkarzem, by stać się celebrytą. W Polsce jest wielu dobrych piłkarzy, ale programy rozrywkowe z jakichś względów z nich nie korzystają, albo oni sami nie chcą tego. Być może moja otwartość do pewnych tematów, moje spojrzenie na życie i pewne w nim wydarzenia spowodowały, że przeszedłem na tę drugą stronę. Jeśli wiesz, kim jestem, i mówisz o mnie celebryta, to współczuję. Ale ja z tym nie walczę. Nie chcę nic nikomu udowadniać. Ci, którzy mają wiedzieć, to wiedzą, że tak nie jest. Robię wiele rzeczy pozapiłkarskich, ale odkąd skończyłem grać pięć lat temu, to tylko pół roku nie pracowałem przy piłce.
Jest taki cytat w „Psach”, kiedy siedzi „Franz” z „Nowym” i rozmawiają o kobietach. Nowy mówi: „A wiesz, że ja moją żonę poznałem w bibliotece?”. To przypadek, że większość twoich partnerek to kobiety z show-biznesu? Nie chodzisz do biblioteki?
Mam w domu tyle książek, że nie muszę. Ale jest to sprawa prywatna i nie ma co tego roztrząsać. Jest jednak taki inny film, w którym pada taka kwestia: „A kto powiedział, że to był przypadek”. Żartuję oczywiście. Nie wiem, czy życiem rządzi przypadek, czy mamy wyznaczoną jakąś drogę, natomiast mogę tylko powiedzieć, że jestem szczęśliwy, bo mam wspaniałą kobietę. I na tym poprzestanę. Nie chcę wracać i odwoływać się do tego, co było.
To kto na kim kiedyś się wylansował?
Do tego też nie ma co wracać. Jeśli osoby zainteresowane o tym myślą, to jest to niebezpieczny syndrom. Nie ma lansowania się na kimś, może być jakaś pomoc. Jeśli ktoś chciałby sobie odpowiedzieć na to pytanie, to wystarczy cofnąć się w historii i sprawdzić kto był w jakim miejscu. Tyle na ten temat.
Co to jest wiocha według ciebie?
Zachowanie, które nie przystoi. Jest cienka linia między żartem a wiochą, jak między powagą a napinaniem się. Sadzeniem się na kogoś, kim się nie jest.
Pojawienie się w programie „Ekipa z Warszawy”, to nie jest wiocha?
Zostałem zaproszony, poszedłem bez większej świadomości, co to za program. A że byłem tylko gościem, to nie ma co tego wyolbrzymiać. Zjadłem z nimi obiad, pogadaliśmy. Trochę o internetowej nienawiści. Mówiłem im, że każdy z nich jest dorosły i muszą mieć świadomość tego, że to, co robią, zostanie jakoś tam zauważone.
Twoja obecność też została zauważona. Jedna z uczestniczek tego żenującego programu powiedziała potem, że jej idol, czyli ty, cytuję: „jest mądry w chuj”. To jest komplement czy nie?
Parę osób powiedziało o mnie różne rzeczy, więc jeśli miałbym się odnosić do wszystkiego, co o mnie powiedziano, to dziękuję. Nie chcę się włączać w polemikę na temat uczestników tego programu. Czy chcemy, żeby o nas mówili ludzie, o których powszechnie myśli się, że jadą po bandzie, czy nie. Tak naprawdę wiele różnych osób mówiło o mnie różne rzeczy. Spotykam się z wieloma osobami i nie masz wpływu na to, co o tobie później powiedzą. Nie ma co drążyć.
A ty nie poszedłeś po bandzie dając się wciągnąć w taki program? Przecież to jest patologia.
Ja się tam tylko pojawiłem, nie występowałem. Ludzie gorsze rzeczy robią w życiu. To jest takie sadzenie się na ocenianie innych. Parę błędów życiu popełniłem, wyciągnąłem z nich wnioski i wiem, że już pewnie ich nie zrobię. Ludzie, którzy tak chętnie oceniają innych, nie zdają sobie sprawy, jak wiele sami sobie wybaczają, a jak są rygorystyczni w stosunku do drugich. Niedobrze mi się robi, gdy słyszę i widzę gdzieś na Facebooku głosy narodu, co jest dobre, a co złe. Jak ktoś się fatalnie zachował. To jest dla mnie słabe. Najbardziej cenię jak ktoś nie udaje kogoś, kim nie jest. Ludzie czasem starają się grać kogoś, kim nie są. Próbują być bardziej wyluzowani, dowcipni, elokwentni, albo udają, że im nie zależy, a tak naprawdę zależy im bardzo. Ważne jest to, czy się wstydzisz tego, kogo widzisz w lustrze. Ja się nie wstydzę, zrobiłem w życiu wiele fajnych rzeczy. Nawet jeśli zrobiłem jakieś głupstwo, jak ten program, to w ogólnym zarysie nie jest to jakiś wielki problem.
Ty jesteś cały czas naturalny?
Jestem sobą, oczywiście.
Twoje naturalne środowisko to show-biznes?
Nie, dziś moje środowisko to Polonia, telewizja Eleven. Unikam pojawiania się w programach stricte show-biznesowych, bo nie chce mi się odpowiadać na pytania, na które nie ma dobrych odpowiedzi.
Kilka dni temu byłeś w „Dzień Dobry TVN”.
Nie to mam na myśli, źle zrozumiałeś. To jest telewizja śniadaniowa.
Do której zapraszane są gwiazdy show-biznesu.
Chodzi mi o wieczorne programy, wywiady, takie wyciąganie flaków. Gdzie musisz rozmawiać o rzeczach, o których nie chcesz rozmawiać. A od dłuższego czasu chodzę tylko do programów, w których rozmawiam o sporcie.
W TVN tłumaczyliście, kto pilnował pieska, rozmawialiście o plotkach o ślubie.
Chodziło o obnażenie infantylizmu i głupoty pewnych stron internetowych. Ludzi, którzy wierzą w to, co się tam pisze, i komentują. Bo my, którzy czytamy o sobie tak niestworzone historie, możemy się tylko z tego śmiać. Tak jak w tym programie. My z Małgosią (Rozenek – red.) nasłuchaliśmy się o sobie tyle, że nie odnosimy się do tego, ale raz na dwa lata pośmiejemy się z tego. Damy refleksję ludziom, że czasem takie pisanie to zwykłe szczucie. Gdybym się nie znał i przeczytał o sobie parę takich historii, pewnie bym się znielubił.
Nie masz poczucia, że czasem sam podsycasz, karmisz te portale? Choćby zdjęcie z lipca, gdy po jakimś meczu stoisz w stroju sportowym, a obok ciebie Małgosia w krótkich spodenkach i szpilkach i całujecie się. Po co?
Po to, że jesteśmy parą i, gdy ja gram mecz, to naturalną rzeczą jest, że druga osoba interesuje się moim życiem. Jeśli Małgosia jedzie ze mną do Międzyzdrojów na trzy dni, to przychodzi na ten mecz. I na tym meczu jest dziesięciu fotografów, którzy nie dają nam przejść. Wiadomo, że ci zdjęcie zrobią. Co mam wtedy zrobić? Walczyć z nimi? Iść tyłem? Mam się krępować? Czy jeśli złapię Małgosię za rękę, to znaczy, że jest to ostentacyjnie pokazywanie uczuć? Mam czekać, żeby ją pocałować, aż wrócimy do domu? To jest bardzo prymitywne myślenie. Zachowujemy się normalnie, po ludzku. Rozumiem, gdybym takie zdjęcie ja sam umieścił na Instragramie, to OK, miałbyś po części rację w tym, co mi sugerujesz. Ale jeśli ktoś robi nam to zdjęcie i gdzieś je umieszcza, epatuje naszym związkiem, to nie ma w tym nic złego z naszej strony. W ciągu dwóch lat byliśmy na czterech imprezach, w tym dwóch balach TVN, gdzie Małgosia pracuje. Nie próbujmy doszukać się w tym zdjęciu z Międzyzdrojów próby zainteresowania z naszej strony, bo idąc tym tropem, musielibyśmy wchodzić do domu piwnicą.
Są znani ludzie, którzy chronią prywatność
Jacy ludzie? Jeśli znasz takich wstrzemięźliwych, których zdjęcia nigdy nie oglądałeś, to mi ich wymień.
Bogusław Linda.
Pewnie gdzieś razem byli i bym ci znalazł.
Możemy poszukać.
Do pana Bogusia mam duży szacunek, nie znamy się. Jeśli nie pokazuje się nigdzie, to trzeba to uszanować. Uważam, że my też bardzo szanujemy swoją prywatność. Idziemy raz na rok na taki mecz i zachowujemy się normalnie. Jeśli ktoś widzi coś w tym złego, to źle o nim świadczy. Są jakieś granice tego szaleństwa. Nie przesadzajmy. Nie epatujemy naszym związkiem.
Moje poczucie, że rozmieniłeś się na drobne, jest winą mediów?
Jeśli tak myślisz, to muszę ci powiedzieć, że jesteś idiotą. Współczuję ci, że masz tak ograniczone pole widzenia, że jesteś tak prostolinijny w ocenie ludzi. I chyba czytasz te strony internetowe. Mogę powiedzieć, że w mojej karierze pewne rzeczy mogły ułożyć się lepiej. Ale nie uważam, że kiedyś zrobiłem coś, że można tak o mnie powiedzieć, jak ty powiedziałeś.
Przygotowując się do rozmowy trudno nie zajrzeć na te strony. Ustalmy, co to znaczy rozmienić się na drobne?
Mam po prostu wiele pasji. Wolisz widzieć piłkarza, który po karierze jest totalnie rozwalony i nie wie, co ze sobą zrobić? Połowa z nich tak ma. I to jest OK? Że należy mu współczuć? Tak, należy. Bo może niektórzy chcieliby zrobić coś więcej, ale boją się oceny innych, boją się, że ktoś im zarzuci, że rozmieniają się na drobne.
To co to znaczy rozmieniać się na drobne według ciebie?
To znaczy, że ktoś w desperacji zaczyna czepiać się wszystkiego i niczego. Popatrz na mnie: kończąc karierę pięć lat temu tylko siedem miesięcy nie pracowałem w klubie sportowym. Byłem dyrektorem sportowym, trenerem bramkarzy, pełniłem obowiązki rzecznika prasowego przez chwilę, nigdy nie byłem kierownikiem. A to, że robiłem też inne rzeczy, to sorry, nikt mi nie zabroni, żebym z kolegami zrobił to, czy tamto, nawet jeśli idziemy do telewizji. Poszliśmy, był „fun”. Ja przez cały czas robię to samo, cały czas pracuję w sporcie. W telewizji komentuję mecze nie dlatego, że byłem celebrytą, tylko dlatego, że grałem ponad 20 lat w piłkę.
Mówisz, że jesteś cały czas związany z piłką, ale papierów trenerskich nie miałeś czasu zrobić.
Nie miałem, bo jeszcze zdążę. To świadoma decyzja, bo dziś nie mógłbym sobie pozwolić, żeby być trenerem i za rok nie mieć pracy. Najpierw chcę poukładać wszystkie inne rzeczy, na papiery przyjdzie czas. Dzisiaj pracując w sportowym klubie robię coś innego. To mój przemyślany wybór.
To jak widzisz się za pięć lat?
Chciałbym czerpać z życia tyle pozytywnych emocji, co teraz, niezależnie co będę robił. Czy to będzie miało związek z piłką nożną, czy z czymś innym. Nie chciałbym być człowiekiem wypalonym i zgorzkniałym bez celu i inspiracji. Z drugiej strony mam nadzieję, że w życiu rodzinnym będę taki szczęśliwy jak dzisiaj.
Tego ci życzę.
Dziękuję.
Rozmawiał: PIOTR WIERZBICKI
Śledź mnie na Twitterze @wierzbikPW
Inne artykuły o: Twarze futbolu