Żmuda: Pozwę weszlo.com do sądu
Autor wpisu: Krzysztof Budka 1 grudnia 2015 07:19
O tym, kto zrobił z niego złodzieja, dlaczego nie pracuje już z reprezentacją U-20, czym się różni PZPN Bońka od PZPN-u Laty i gdzie podziała się piłkarska solidarność, rozmawiamy z jednym z najbardziej utytułowanych polskich piłkarzy w historii. Z Władysławem Żmudą spotkaliśmy się w Milanówku…
FUTBOLFEJS.PL: Czas mija, a pan wciąż w Milanie.
WŁADYSŁAW ŻMUDA: A jak, już dziesięć lat. Tyle czasu w Milanie to nie w kij dmuchał.
No dobra, zaszył się pan w tym Milanówku, ale w poważnej piłce od jakiegoś czasu pana nie widać. Sam pan odsunął się w cień, czy ktoś panu pomógł?
Raczej to drugie.
To kto uznał, że polska piłka już nie potrzebuje Władysława Żmudy, jedynego Polaka, który brał udział w pięciu mundialach – cztery razy jako piłkarz i raz jako asystent selekcjonera?
Wie pan, powiem tak: dziś takie czasy, że aby gdzieś funkcjonować, trzeba o to mocno zabiegać. Wiedzieć, z kim trzymać i kogo chwalić. A że ja jestem, jaki jestem – nigdy nie miałem zamiaru o nic na siłę zabiegać ani nikogo chwalić, czy też komuś, jak to się mówi, włazić w d…, no to najwyraźniej uznano, że polska piłka Żmudy już nie potrzebuje. Zwolnili mnie.
Kto? Nowa władza w PZPN?
Tak. Nowa władza przyszła i pach. Zostały mi jeszcze dwa mecze z reprezentacją U-20, której byłem selekcjonerem, ale nie dali mi dokończyć. Nowy wiceprezes do spraw szkolenia Roman Kosecki, jak przyszedł, powiedział, że od teraz trenerów będą bronić wyniki. Ja ze swoją drużyną wygrałem z Niemcami, prowadziłem w grupie w Turnieju Czterech Narodów, ale – jak widać – dla nich były to słabe wyniki. I argumenty.
A oni swoje podali? Powiedzieli, czemu pana zwalniają?
Nie.
Jak to nie?
No nie. Do dziś nie usłyszałem powodów, dla których mnie zwolniono. Widać komuś nie pasowałem. Tak to już w piłce jest.
Ostatnio podobnie było z Henrykiem Kasperczakiem, którego skreślono z Komisji Technicznej PZPN, tyle że jemu nie tylko nie powiedziano dlaczego, ale w ogóle go o tym fakcie nie poinformowano. Może to taka nowa świecka tradycja w PZPN – zwalniać i nie mówić dlaczego?
Może…
A może trzeba było, jak Jan Tomaszewski, natychmiast przejść na jasną stronę mocy i głośno chwalić nowego prezesa? Im głośniej, tym lepiej.
Janek to dziś prawa ręka Bońka, a Boniek ma tylko jedną prawą rękę, więc to miejsce jest już zajęte.
Ale ma jeszcze lewą…
Tamta też zajęta.
Nawet prezes nie zamienił z panem słowa na temat zwolnienia?
Nie zamienił.
Graliście razem w reprezentacji i w Widzewie. Kiedyś z Bońkiem i Terleckim wstawiliście się przecież za Młynarczykiem w słynnej aferze na Okęciu. Takie zdarzenia powinny ludzi scalać na lata. Wymagało to odwagi i solidarności. Co dziś stało się z piłkarską solidarnością?
Nie wiem. To pytanie raczej nie do mnie…
Z Bońkiem w ogóle rozmawiacie?
Tak. Jeżdżę na mecze kadry, należą mi się bilety z Klubu Wybitnego Reprezentanta, i jak się spotykamy, to rozmawiamy.
Ale konkretnie o tym, dlaczego pana zwolniono, nie rozmawialiście?
Nie. On nie mówi, ja nie pytam. I tyle. Taki już jestem, że nie pcham się tam, gdzie mnie nie chcą.
Może to efekt tej afery z Akademią Piłkarską i Grzegorzem Kulikowskim, w którą był pan zamieszany?
W nic nie byłem zamieszany. Byłem przesłuchiwany jako świadek, a nie jako oskarżony. Sprawa jest w sądzie i spokojnie czekam na wyrok. A po nim najprawdopodobniej wytoczę proces portalowi Weszlo.com.
Opłaca się boksować z dziennikarzami?
Zrobili ze mnie złodzieja. Napisali, że z panem Kulikowskim kasuję na lewo pieniądze. To wyglądało na tekst na zlecenie.
Komuś mogło zależeć na skasowaniu pana?
Tak to wyglądało.
Komu?
Nie wiem. Może kiedyś się dowiem.
Smród, jaki się w związku z tym za panem ciągnie, mógł być powodem zwolnienia z pracy z reprezentacją U-20?
Być może. Ale wtedy powinni ze mną usiąść, zapytać i porozmawiać. Znalazłbym tysiąc argumentów na to, że jestem niewinny i zostałem wmanipulowany. No, ale nikt nie chciał ze mną rozmawiać, nikt nie pytał, o co chodzi.
Co pan teraz porabia?
Pracuję w Grodzisku Mazowieckim, w firmie przyjaciela zajmującej się recyklingiem opon. Jakiś tam dochód mam. Do tego emerytura olimpijska. Jakoś sobie radzę.
Jak pan postrzega nowy PZPN?
Rzadko bywam w siedzibie związku, więc trudno mi oceniać, jak to wszystko teraz funkcjonuje. Patrząc na PZPN przez pryzmat pierwszej reprezentacji, należy uznać, że jest świetnie. Kadra gra super, ma wyniki. Nie ma się do czego przyczepić. Ale prawda jest taka, że kto by prezesem nie był, związek i tak jakoś tam będzie funkcjonował. Za Dziurowicza funkcjonował, za Listkiewicza, potem za Laty, a teraz funkcjonuje za Bońka. Raz lepiej, raz gorzej. Ta obecna ekipa różni się od poprzednich tym, że ma bardzo duże poparcie w mediach. No, ale z tego co wiem, bardzo o to poparcie zabiega.
A jak to było z Janem Tomaszewskim i Klubem Wybitnego Reprezentanta? Faktycznie chciał go pan z niego wykluczyć? Czy to Grzegorz Lato chciał się panem posłużyć, by zemścić się na Tomaszewskim za sianie fermentu przed EURO 2012?
Nikogo nie chciałem wykluczyć z Klubu Wybitnego Reprezentanta, bo tego zrobić się nie da. Nie miałem takich kompetencji, zresztą nikt nie ma. Wkurzyłem się po prostu na to, że przed tak ważną imprezą ktoś – tak wybitny dla polskiej piłki jak Janek Tomaszewski – pluje na polską reprezentację i zgłosiłem to do zarządu PZPN, a zarząd skierował sprawę do Komisji Etyki. To wszystko. Pisanie, że Żmuda wykluczył Tomaszewskiego z Klubu Wybitnego Reprezentanta po konsultacji z wszystkim członkami klubu, było bzdurą. Ale tak to jest, jak się Janka ruszy. Dlatego Janka lepiej nie ruszać. A tak w ogóle to gdyby Beckenbauer czy Rummenigge pluli na reprezentację Niemiec nie tyle przed turniejem rozgrywanym w ich kraju, ile w jakimkolwiek innym momencie, byliby skończeni. Raz na zawsze. Dlatego nie rozumiem, dlaczego byli tacy, którzy bronili wtedy Janka. No, ale dziś poszło to w zapomnienie. Janek chwali kadrę, chwali związek i…
… dzięki temu jeździ i wyciąga kulki podczas losowania eliminacji EURO 2016 jako jeden z najwybitniejszych europejskich bramkarzy w historii.
No właśnie.
Dlaczego nie jest pan już przewodniczącym Klubu Wybitnego Reprezentanta? Też pana pogonili?
Nie, sam zrezygnowałem. Czułem, że idzie nowa władza, więc wolałem uprzedzić jej ruch.
„Jak bym miał takich stoperów jak Polska, zostalibyśmy mistrzami świata” – pamięta pan kto i o kim tak powiedział?
Trener Brazylijczyków (Tele Santana – przyp. red.) o mnie i Pawle Janasie.
A dziś jakich stoperów ma polska reprezentacja? Tak samo dobrych?
Kto tam jest… Glik, Szukała, Pazdan… Radzą chłopaki sobie.
Spodziewał się pan, że z Glika wyrośnie kawał takiego piłkarza?
Wie pan, w piłce niczego nie da się przewidzieć ani niczego nie powinien się człowiek spodziewać. Przecież nawet jak już poszedł do tych Włoch, to kompletnie mu nie szło. Dopiero w Torino na niego postawili i od tego czasu kapitalnie się rozwija. On to on, ale co wyrosło z Krychowiaka? Ile ja głosów słyszałem, że to kompletne drewno. Dzisiaj świetny zawodnik. Z takimi opiniami na wyrost trzeba uważać. Pamiętam, jak byłem u Janasa asystentem w reprezentacji olimpijskiej, to na kilku konsultacjach przyglądaliśmy się różnym chłopakom. W Ruchu grał taki Baszczyński. Tragedia. Kto by pomyślał, że za kilka lat ten chłopak będzie etatowym reprezentantem Polski, nie do zastąpienia na boku obrony. Niesamowicie się rozwinął, choć jak wtedy patrzyłem na niego, nic tego nie zapowiadało. Albo Jacek Magiera. To samo. Jakby mi ktoś wtedy powiedział, że za jakiś czas tak świetnie będzie sobie radził w Legii, to bym się tylko uśmiechnął. Dlatego ostrożnie ze skreślaniem, ale też z przepowiadaniem świetnej kariery. Młodzież jest nieprzewidywalna.
Szukałę to pan zna z jednej ze swoich młodzieżowych reprezentacji.
Tak. Łukasz jest rocznik 1984. W Polsce był kompletnie nieznany, bo u nas nigdy nie występował w żadnym klubie. Polecił mi go Michał Globisz, u którego Szukała wcześniej grał w reprezentacji juniorskiej. Mówi: „Solidna szkoła niemiecka”. No i potwierdziło się.
Na co tę naszą reprezentację stać będzie za pół roku na EURO?
Na razie życie uczy nas, że najpierw zachwycamy się eliminacjami, tak było za Engela, potem za Janasa, i za Beenhakkera, a jak przychodzi turniej, to jest klapa. Ten zespół też daje nadzieje, może nawet większe od tych poprzednich, ale najpierw niech wyjdzie z grupy, a potem będziemy ewentualnie rozważać, na co go stać. Bo prawda jest taka, że bardzo dużo w tej kwestii zależeć będzie od losowania. Czekamy więc na losowanie. Po nim będziemy wiedzieć trochę więcej.
Rozmawiał Krzysztof Budka
Inne artykuły o: Fejs 2 fejs | Hit | PZPN | Reprezentacja