Jan Tomaszewski: Byłem listonoszem Bońka…

Autor wpisu: 2 listopada 2015 07:11

O tym, dlaczego przeszedł na jasną stronę mocy i nikomu nie daje się przekrzyczeć w chwaleniu Zbigniewa Bońka, po co zmieniał barwy klubowe, jaki ma teraz pomysł na siebie i gdzie w przyszłym roku na EURO dobrnie reprezentacja Polski rozmawiamy z Janem Tomaszewskim.

FUTBOLFEJS.PL: Toś pan sobie, panie Janku, znalazł moment na zmianę barw klubowych. Najgorszy z możliwych.
JAN TOMASZEWSKI: Dlaczego?

Jak to dlaczego? Gdyby nic pan nie zmieniał, dziś byłby w drużynie zwycięzców. A tak do Sejmu już pana nie wybrali.
Niczego nie żałuję. Z PiS-u odszedłem przez jednego człowieka z Łodzi, szkoda wymieniać jego nazwisko, zresztą już go w PiS-ie nie ma. A do Platformy zgłosiłem swój akces, żeby pomóc pani premier Kopacz zlikwidować tego garba, którego zostawił jej pan Tusk.

Co to za garb?
Niewyjaśniona afera hazardowa, restrukturyzacja kopalń, sprawa związków zawodowych…

I co, pomógł pan likwidować?
Jak mogłem, tak pomogłem. Wie pan, Tusk zrobił dla Platformy wiele dobrego, ale też wiele złego. Gdyby nadal tu był, z pewnością mnie by nie było. Ale przyszedłem, bo chciałem pomóc pani Kopacz. Nie upominałem się o miejsce na liście wyborczej, dopiero kilka dni przed zamknięciem list zaproponowano mi start w wyborach. Nie miałem ani jednego plakatu, nie prowadziłem kampanii, bo wiedziałem, że nie mam żadnych szans.

Żałuje pan tego klipu wyborczego sprzed czterech lat, na którym nazwał pan Jarosława Kaczyńskiego „Kazimierzem Górskim polskiej polityki”?
Niczego nie żałuję.

„Orły Górskiego” i rodzina pana Kazimierza puścili już to w niepamięć? Został pan wtedy potraktowany jak profan.
A co mnie obchodzi ich zdanie? Czy ja nie mam prawa powołać się na Kazimierza Górskiego?

Wykorzystując go w politycznej kampanii?
Nie uważam, by było w tym coś złego. Ja o panu Kaczyńskim, nawet po tym, jak już odszedłem z PiS-u, nie zmieniłem zdania. Złego słowa na niego nie powiem.

Co pan teraz będzie porabiał? Ma pan jakiś pomysł na siebie?
Na razie nie mam. Wrócę pewnie do komentowania wydarzeń sportowych, ale myślę sobie, że teraz mam też prawo, by komentować wydarzenia polityczne. Wiem więcej o tym, co w polityce, niż niejeden dziennikarz czy publicysta, który Sejm zna tylko z komiksów.

Reprezentacji Polski nadal się pan wstydzi?
Tej obecnej już nie. Z niej jestem dumny. Ale ta, którą prowadził Smuda, to nie była moja reprezentacja. Byłem wyzywany od idiotów, od kretynów, ale powiedziałem, że drużynie narodowej, w której grają obcokrajowcy, nie będę kibicował. Więcej, nie będę nawet oglądał jej meczów, bo się jej wstydzę. I nie oglądałem. Wcześniej, jeszcze przed EURO 2012, zaproponowałem na komisji sejmowej, by do PZPN wprowadzono kuratora. I wskazałem, by został nim Zbigniew Boniek. Wyśmiano mnie. Bo przecież wszystko szło w bardzo dobrym kierunku, prawda? Zrobiono ze mnie wroga publicznego.

Czemu akurat Boniek?
Dlatego, że jest pełnym profesjonalistą.

No, no. Jakiś czas temu to zdanie nie przeszłoby panu przez gardło. Szliście na noże.
Tak było. Kłóciliśmy się, ale to wszystko na pewnym poziomie, bo chodziło o polską piłkę, na której przecież obaj się znamy i na której nam zależy.

Na takim poziomie, że w 2007 roku pozwał pana do sądu. W wywiadzie dla „Super Expressu” powiedział pan: „Boniek to przestępca” .
Były rzeczy, które u Zbyszka mi się nie podobały i mówiłem o tym głośno.

A teraz wszystko już się podoba? W środowisku można usłyszeć, czemu tak bardzo złagodził pan kurs wobec szefa PZPN. Podobno chwali go pan, bo ma u niego dług wdzięczności. Boniek, wiedząc jakim krytykiem potrafi być Jan Tomaszewski, zamknął panu usta jednym ruchem: gdy został prezesem związku, wycofał z sądów sprawy, które wytoczyły panu poprzednie władze PZPN. Sprawy te najprawdopodobniej by pan przegrał, co naraziłoby pana na przykre konsekwencje finansowe. 
Nie, broń Boże. To, co pan mówi, nie ma nic do rzeczy. Ja postawiłem na Bońka, bo wiedziałem, że to jedyny ratunek dla polskiej piłki. Był znienawidzony PZPN? Śpiewali na każdym meczu kadry słynną piosenkę? A teraz, odkąd w związku jest Boniek, śpiewają? Słyszy pan jakieś okrzyki na PZPN? No to czyja to jest zasługa?

Może związkowej propagandy, w którą i pan się – chcący albo niechcący – wpisuje?
Nie. Związek działa wreszcie tak, jak powinien. Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy powiedzą, że to nie to. Niech sobie mówią. Żadnego układu między mną a Bońkiem nie było. Raz tylko Zbyszek zapytał, czy chcę ze związkiem współpracować.

Na jakiej zasadzie?
Nie wiem, bo powiedziałem, że nie chcę. Zapytał: „A co chcesz?”. „Chcę mieć satysfakcję”. Ja na Zbyszka postawiłem, jak go rekomendowałem, ale nie ja go wybrałem. Kiedy został prezesem, moją ambicją było, żeby mu pomóc. Powiedziałem mu wtedy: „Zbyszku, będę twoim łącznikiem między PZPN-em a rządem polskim, jeśli zajdzie taka potrzeba”. No i kilka razy moja pomoc się przydała. Byłem listonoszem Bońka. Jedną rzecz mu natomiast na pewno zawdzięczam.

Jaką?
Przyczynił się do tego, że znalazłem się w gronie najlepszych bramkarzy europejskiej piłki i zostałem przez Platiniego wybrany do losowania grup eliminacyjnych EURO 2016.

Dzięki Bońkowi został pan sierotką.
Można tak to ująć. Jestem przekonany, że Zbyszek szepnął kilka ciepłych słów, komu było trzeba. A mówiąc wprost, myślę, że po prostu mi to załatwił.

Co będzie z reprezentacją na EURO 2016?
O wyjście z grupy jestem spokojny. Co więcej, uważam, że może się otrzeć o pierwszą czwórkę.

To pan teraz popuściłeś wodze fantazji… Na razie to do ostatniego gwizdka ostatniego meczu eliminacyjnego drżeliśmy o awans, a pan mówi o pierwszej czwórce w finałach.
Ja nie drżałem. Ze stoickim spokojem patrzyłem na mecz z Irlandią. Bez żadnych obaw. Wie pan dlaczego? Dlatego, że ja widziałem, jak się ta drużyna rozwijała. Oczywiście nie ma pewniaków, bo i Brazylia przegrywa, i Niemcy przegrywają. Ale ta drużyna zasłużyła na awans. Była do tego mentalnie przygotowana. Potwierdziło się, że stabilizacja i konsekwencja popłaca.

Na poprzednich selekcjonerach nie zostawiał pan suchej nitki. Teraz, jeśli ktoś chce „pojechać” z reprezentacją, do Jana Tomaszewskiego nie ma po co dzwonić.
Krytykowałem, atakowałem poprzednich selekcjonerów, bo u nich nie było stabilizacji. Na czym to polega? Barcelona ma trzydziestu światowej klasy piłkarzy, ale w meczu z Realem gra 14 pewniaków. Reszta siedzi na ławie bądź trybunach. I ci, którzy grają, wiedzą, że zagrają. U nas najlepiej by było, gdyby reprezentacja grała zawsze tą samą jedenastką…

To niemożliwe.
No właśnie, bo kartki, kontuzje. Ale musi być wyselekcjonowana osiemnastka, spośród której wybierze się jedenastu. Za Smudy i Fornalika tej światowej klasy czwórkę: Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek i jeden z bramkarzy – obojętnie który, otaczało osiemdziesięciu różnych graczy. Nigdy ten Lewandowski nie wiedział, kto za nim zagra. Nigdy ten bramkarz nie wiedział, kto zagra przed nim. Nie było stabilizacji. Jak ja słyszę, że ktoś buduje drużynę narodową, to aż mnie skręca. Buduje to się drużynę klubową, ewentualnie wrzód na dupie. Reprezentację albo się ma, albo się nie ma. Jak ja słyszałem: „Sorry, takich mamy piłkarzy”, to ja mogę teraz powiedzieć: „Sorry, takich mieliśmy fachowców”.

Ale Nawałka gra praktycznie tą samą jedenastką, którą grał Fornalik. Dlaczego u niego to działa, a u poprzednika nie chciało?
Fornalik rozpoczął pracę z reprezentacją bardzo dobrze, ale potem się pogubił. Szukał kwadratowych jaj. To musiało skończyć się źle. Powołanie Mariusza Lewandowskiego to już było chwytanie się przez tonącego brzytwy. Waldkowi zabrakło konsekwencji.

W Krakowie mają „Damę z łasiczką”, w Łodzi „Bramkarza z pieskiem”. W telewizji wciąż występuje pan z pupilem na kolanach. To ten sam, z którym pozował pan do zdjęć w Magazynie Przeglądu Sportowego w 2008 roku?
Inny, choć ta sama rasa. Tamten to był Diabełek. Miałem go 11 lat. Rok temu dostał wylewu i nie udało się go uratować. Zadzwoniłem do córki, opowiedziałem, co się stało, a za dwie godziny miałem następnego. Ten wabi się Karmelek. I jeden i drugi lepiej się czuli w Sejmie niż ja.

Rozmawiał Krzysztof Budka

Inne artykuły o: Euro 2016 | Fejs 2 fejs | Polecane | PZPN | Reprezentacja

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli