Radosław Majewski: Śmierć jest ciągle koło mnie

Autor wpisu: 19 października 2015 07:45

Po sześciu latach gry w Anglii powiedział „dość!”. Teraz w Grecji, w zespole Verii, chce odzyskać radość z futbolu.

„Życie potoczyło się inaczej, niż planowałem“ – powiedziałeś niedawno w jednym z wywiadów. Jak bardzo to życie odbiegło od Twoich planów odkąd wyjechałeś z Polski?
Moim planem była gra w Premier League. Dwa razy było blisko, bo z Nottingham Forest graliśmy w barażach. Nie udało się awansować, nie dostałem też żadnej propozycji, a przynajmniej nic o takowej nie wiem. Ale też fakt, że tyle lat utrzymałem się w Championship uważam za duży plus. Ten pozytywny obraz zamazał nieco ostatni rok. Zdarzyło się w nim mnóstwo rzeczy, o których ludzie nie mają pojęcia. Mówię o sprawach sportowych, ale też prywatnych. Z tego względu wszystko potoczyło się inaczej, niż miało się potoczyć. Co by było gdyby? Nie rozpatruję tego w takich kategoriach. Nie było łatwo opuszczać Anglię, ale doszedłem do takiego punktu, że wydawało mi się to najlepszą decyzją. W podobnej sytuacji był niedawno Kuba Błaszczykowski. Czasem nie ma innego wyjścia jeśli chce się odbudować karierę. Rozważałem nawet grę w League One, żeby tylko być pod obserwacją na tym rynku. Stwierdziłem jednak, że skoro nie udało się wybić do Premier League przez tyle lat w Championship, to chyba nie tędy droga. Postanowiłem spróbować czegoś innego. Na zasadzie: jak cię nie chcą wpuścić drzwiami, to spróbuję oknem, jak nie oknem, to może przez komin.

Nie boisz się, że z Anglii łatwiej jest wyjechać niż się tam dostać albo wrócić?
Nie, tego się nie obawiam. Jeśli w Grecji odejdę do większego klubu, to też nie będzie źle. Teraz chcę się pokazać na tym rynku, napisać nowy rozdział. W moim wieku muszę przede wszystkim grać, grać i jeszcze raz grać. Mam jeszcze swoje cele i ambicje. Gdybym został w Anglii, byłbym nieszczęśliwy, bo nie miałem oferty, która dawałaby mi gwarancję regularnych występów.

Masz poczucie, że w Anglii zrobiłeś wszystko, co było w mocy twojego talentu?
Zrobiłem wszystko, na co mi pozwolono. Gdy odchodziłem do Huddersfield był tam trener, który bardzo chciał mnie w drużynie. Powiedział, że zagram około 40 meczów na 46 w sezonie, że będę jego pierwszym wyborem, motorem napędowym zespołu. Niestety po pierwszej kolejce został zwolniony. Przyszedł nowy, który w ogóle nie widział mnie w składzie. Moim zdaniem w Premier League łatwiej byłoby mi się odnaleźć, bo to jest bardziej techniczna liga, Championship zaś bardziej siłowa.

To właśnie podkreślali wszyscy, gdy wyjeżdżałeś do Nottingham. Dostałeś od kibiców pewnego rodzaju krzyżyk na drogę. Mówiono: Championship to nie jest liga dla niego.
Ludzie często wróżą nie znając dokładnie sytuacji zawodnika. Wiadomo, że gdybym dostał ofertę z Premier League, poszedłbym tam, nawet za mniejsze pieniądze. A to co mówią ludzie? Jestem człowiekiem, który lubi robić na przekór.

I masz poczucie, że udało ci się zagrać im na nosie?
Koniec końców, wyszło na moje. Spędziłem sześć sezonów w Championship, zagrałem ponad 160 meczów, strzeliłem ponad 20 goli i zaliczyłem tyle samo asyst. Niech każdy sam sobie odpowie czy wyjechałem z Anglii z podkulonym ogonem.

Te nieprzychylne opinie nakręcały cię trochę?
Na początku tak. Gdy wyjeżdżałem z Polski byłem młodym chłopakiem, który nie wiedział jak się zachować po aferze na Ukrainie (został zawieszony z Dudką i Borucem – red.). Wracałem wtedy do kraju i wstydziłem się pokazać ludziom na oczy. Teraz nie zwracam uwagi co o mnie mówią i piszą w Polsce, bo to nie jest istotne, mam to gdzieś. Wiem, że my jesteśmy dla mediów i media są dla nas. Nie mam wpływu na to, co ktoś napisze o mnie. Nabrałem do tego dystansu podczas pobytu w Anglii. Szkoda mi tylko rodziny, którą bolą nieprzychylne komentarze.

Od ponad roku pracujesz z trenerem mentalnym i psychologiem. Pomaga?
Tak, zrozumiałem jak można oczyścić głowę, jak można się skoncentrować, jak można wpłynąć na pewne sprawy i jak przyjmować to, na co nie mamy wpływu. Jestem zadowolony z efektów. Trener pomógł mi jak wyjść ze złej sytuacji, ale też uczy mnie jak podtrzymać passę, gdy jest dobrze. Poświęciłem na tę pracę wiele godzin i wiem, że warto. Ale musiałem do tego dorosnąć, bo kiedyś myślałem: po co mi to, sam sobie poradzę?

Jesteś zwolennikiem teorii, że nasze życie jest zapisane w gwiazdach czy sam kierujesz swoim losem?
Uważam, że everything happens for a reason, czyli przekładając na polski: nic się nie dzieje bez przyczyny, wszystko ma jakiś cel. W tym ostatnim roku przekonałem się, że nie wszystko zależy ode mnie. Nie miałem wpływu na to jak potoczyło się moje życie rodzinne. Mogłem tylko egzystować i radzić sobie z tą sytuacją na bieżąco. Wiem, że popełniłem dwa błędy w karierze. Po pierwsze – odszedłem do Huddersfield, drugi błąd – w styczniu odrzuciłem ofertę innego klubu Championship. Dlaczego? Nie wiem. Chyba liczyłem na coś lepszego. Efekt był taki, że zostałem w Huddersfield i przestałem grać. Wtedy była też oferta z Polski, miałem iść na trzy miesiące na wypożyczenie. To była ostateczność, ale wszystko działo się w ostatnim dniu okna transferowego i spóźniliśmy się pięć minut. Ale pogodziłem się już z tym, że popełniłem błędy. Życie toczy się dalej.

Radek Majewski

W czerwcu znowu wrócił temat powrotu do Polski. Nie zdecydowałeś się, bo uważasz, że byłoby to przyznanie się do porażki?
Trochę nie chciałem wracać, bo będąc zagranicą człowiek przyzwyczaja się do pewnych rzeczy. Zależało mi na tym, by zostać, bo nie dojrzałem jeszcze do powrotu do kraju, chociaż w jednym klubie miałem już przygotowany kontrakt. Powiedziałem jednak, że to jeszcze nie czas, trochę nie wzbraniałem, bo nie dojrzałem do tego.

Nie dojrzałeś czy nie zestarzałeś się wystarczająco?
Nie dojrzałem do tej decyzji, chciałem jeszcze spróbować innej ligi. Ale powrót wcale nie byłby hańbą.

Miałeś momenty zwątpienia w karierze?
Bardzo trudny był początek w Anglii, kiedy byłem sam, nie znałem języka. Ale wziąłem się w garść i krok po kroczku zacząłem się organizować.  Ciężki był też 2014 rok.

Ciężki tylko sportowo? Wspomniałeś o problemach rodzinnych.
Głównie ze względów osobistych. We wrześniu ubiegłego roku zmarł mój tata. W styczniu zdiagnozowano u niego raka. Rokowania nie były najlepsze, potrzebna była szybka operacja. Co dwa tygodnie latałem do Polski. Bardzo źle znosiłem to psychicznie. Na szczęście w klubie rozumieli moją sytuację, nie robili przeszkód. Dopingowałem tatę, starałem się podtrzymać na duchu. Mówiłem, że musi walczyć, że zaraz urodzi mu się wnuczek. Wytrzymał prawie dziewięć miesięcy, długo jak na prognozy lekarzy. Miesiąc po jego śmierci urodziła nam się córeczka. O tym, że odszedł tata dowiedziałem się, gdy kupowaliśmy wózek. Śmierć w rodzinie była dla mnie nowym doświadczeniem. Minął rok, ciągle przypominają mi się nasze rozmowy. Nawet jak się długo nie widzieliśmy, zawsze był jakiś telefon. Od śmierci taty trzy razy byłem w Polsce i zawsze prosto z lotniska jadę na cmentarz.

O kłopotach rodzinnych wspominałeś w kilku rozmowach, ale nigdy nie powiedziałeś o co chodzi.
Tak, mówię o tym pierwszy raz. Dlaczego wcześniej nie mówiłem? Nie chciałem, żeby ktoś myślał, że się w ten sposób tłumaczę.

Śmierć taty miała wpływ na twoją sytuację sportową?
Po 2-3 tygodniach, gdy dowiedziałem się o chorobie, zacząłem współpracować z psychologiem, który pomagał mi się skupić na pracy.

Jak znosisz aklimatyzację w Grecji?
Ta śmierć gdzieś ciągle jest koło mnie. Niedawno na treningu zmarł młody zawodnik, który przyszedł na zajęcia z drużyny młodzieżowej. Potrzebowaliśmy bramkarza, więc trener zaprosił Steliosa Markousisa. Widziałem, że coś złego się dzieje, bo akurat stałem niedaleko. Chłopak najpierw upadł, ale zaraz wstał i powiedział, że wszystko jest OK. Kilka minut później upadł i już się nie podniósł. Akcja reanimacyjna trwała dłuższą chwilę, przyjechała karetka, ale nie udało się go uratować. To był zawał serca. Na początku września podczas biegu na 10 kilometrów zmarł z kolei znajomy agent piłkarski Adam Jodoin. Wracając do aklimatyzacji, początek był dziwny, bo przeniosłem się z nieco innego środowiska. Sześć lat mieszkałem w Anglii a w Grecji są zupełnie inne warunki. Nie jest tu wszystko tak perfekcyjnie przygotowane, jak na Wyspach, ludzie mają inne podejście. Trenujemy głównie wieczorami, bo w dzień jest za gorąco. Boiska też nie są tak idealne, ale nie narzekam, bo spodziewałem się tego. Przyjechałem tu po to, żeby grać. I gram w najwyższej lidze, w której występują takie firmy jak Olympiakos, Panathinaikos, Iraklis, AEK czy PAOK. Kluby, które są cały czas obecne na europejskiej scenie.

Radosław Majewski

Grecja ostatnio w Europie słynie głównie z niewypłacalności. Rozumiem, że zrobiłeś odpowiednie rozeznanie jeśli chodzi o Verię?
Oferta z Grecji była tak naprawdę jedyną, która spełniała moje oczekiwania. Kluczowa była rozmowa na miejscu z dyrektorem sportowym, który przedstawił mi świetlaną przyszłość w Grecji. Brałem pod uwagę kryzys, jaki panuje w tym kraju. Wiadomo, że trzeba myśleć o tym, by zapewnić rodzinie warunki do życia. Najważniejsze były jednak kwestie sportowe. Bo były jakieś zapytania z Championship, ale niezbyt konkretne. Były oferty ze Szkocji, ale tam ja nie chciałem iść. Były telefony z Turcji, nawet już wszystkich nie pamiętam.

W Nottingham nie mogłeś zostać i powalczyć?
Piłka bywa przewrotna, bo do Forest przyszedł nowy trener, który dwa lata wcześniej chciał mnie ściągnąć do Boltonu. Teraz jednak postanowił się mnie pozbyć. Dlaczego? Trudno to wytłumaczyć. Powiedział, że nie widzi mnie w drużynie, że może zgłosić do rozgrywek 24 zawodników i nie ma dla mnie miejsca. Dobrze, że powiedział mi to w miarę wcześnie, gdy kluby dopiero wracały do treningów. Zdecydowaliśmy rozwiązać umowę, chwilę trenowałem indywidualnie, ale dość szybko znalazłem nowy klub.

Jaka to świetlana przyszłość przed tobą w Grecji?
Założenia są takie, żeby znaleźć się w pierwszej szóstce. Jest młody trener, który buduje drużynę, mam być jej ważnym elementem. To mi odpowiada, bo chcę odzyskać pasję i radość z gry. Na razie to się potwierdza, jest fajna atmosfera. Tak to wygląda na dziś, a jak będzie dalej – trudno przewidzieć, nikt tego nie wie.

Wypłaty wpływają regularnie na konto?
Na razie nie ma z tym problemu. Nie kasa zdecydowała, że przeniosłem się do Grecji. Chcę się po prostu wciąż rozwijać i to mogę tutaj robić.

Radosław Majewski

Reprezentacja – rozumiem, że masz do tej kwestii dystans i na razie jesteś kibicem?
Patrzę na to realnie – zespołowi idzie dobrze, ja nie grałem, więc nie miałem nawet argumentów, by się ubiegać. Ale po to między innymi odszedłem do Grecji, by do kadry jeszcze zapukać. Jeśli będę grał, strzelał gole i asystował, to wierzę, że zostanie to zauważone.

Za hasłem „reprezentacja” widzisz tabliczkę z napisem „EURO 2016”?
Aż tak daleko nie wybiegam. Najpierw chcę poprawić swoje statystyki klubowe, bez tego nic nie zrobię. Inna sprawa to jak to wszystko będzie widział selekcjoner.

Masz poczucie, że obecny sztab reprezentacji doceni twoją formę bez żadnych uprzedzeń?
Byłoby idealnie, gdyby liczyła się wartość sportowa, ale to czy ktoś pasuje charakterem do koncepcji – to inna sprawa. Inna ale równie ważna. Ale my piłkarze na to nie mamy już wpływu.

Jakiś kontakt z obecnego sztabu kadry był?
Raz spotkałem się przez przypadek z trenerem Adamem Nawałką w hotelu. Znaliśmy się z czasów Leo Beenhakkera, więc chwilę porozmawialiśmy.

Trener powiedział, że cię obserwuje?
Padło jakieś takie zdanie, żebym walczył o miejsce w klubie. Jestem realistą i wiem, że nie dałem powodów, by o mnie pamiętano.

Ostatni twój mecz w kadrze z Ukrainą za kadencji Waldemara Fornalika – masz poczucie, że zawaliłeś?
Był to jednak najdziwniejszy mecz, w jakim grałem. Po kilkunastu minutach przegrywaliśmy już 0:2. Chciałbym, żeby to inaczej się potoczyło, ale nie czuję, że jakoś szczególnie zawaliłem. Taka była moja dyspozycja dnia, ale nie miałem do siebie jakichś wielkich pretensji.

Podobno zagrałeś za plecami Roberta Lewandowskiego, bo on namawiał na to selekcjonera?
Nic o tym nie wiem. Dostałem powołanie, bo trener był na meczu z Charltonem i dał mi taki sygnał. Akurat w tym tygodniu strzeliłem pięć goli, byłem wyróżniającą się postacią z reprezentantów grających w klubach zagranicznych i selekcjoner na mnie postawił. Tak przynajmniej przedstawiono mi tę sytuację. Zresztą sam czułem się mocny. O tym, że zagram z Ukrainą dowiedziałem się półtorej godziny przed meczem. Nie wiem jak to się wszystko odbywało w kulisach.

Z Robertem utrzymujecie kontakt?
Ostatnio przez przypadek spotkałem jego żonę. Nie mamy z Lewym stałego kontaktu, ale na pewno nie mielibyśmy problemu z rozmową.

Radek Majewski – czy to jest talent spełniony?
Na to pytanie odpowiem po zakończeniu kariery. Na razie jeszcze nie kończę, mam sporo czasu. Mam 28 lat i wiem, że to najlepszy wiek dla piłkarza. Niedawno do ligi greckiej przeniósł się 35-letni Dymitar Berbatow i wciąż jest bardzo żwawy i aktywny.

Masz coś do udowodnienia komuś?
Chcę odzyskać radość i entuzjazm, którą miałem z gry, gdy byłem małolatem. Czuję, że ten smaczek zaczął wracać, czuję, jakbym od nowa zaczynał karierę.

ROZMAWIAŁ: Piotr Wierzbicki

Inne artykuły o: Fejs 2 fejs | Hit | Polecane | Reprezentacja | Zagranica

  • Barbara Szymala

    Radek!Bardzo piękny wywiad.Wierzę,że jeszcze osiągniesz sukces!Bardzo podoba mi sie Twoje podejście do życia i do sportu.Wiem że jesteś twardy i osiągniesz to co sobie zaplanujesz!Życzę Ci powodzenia i radości z gry !Gratuluję córeczki!

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli