Pazdan: Chcemy jak najszybciej dogonić Piasta

Autor wpisu: 10 lutego 2016 14:01

W niedzielę Legia Warszawa zmierzy się u siebie z Jagiellonią Białystok. Dla Michała Pazdana mecz z „Jagą” będzie wyjątkowy. Z obrońcą Legii i reprezentacji rozmawiamy m.in. o treningach ze Stanisławem Czerczesowem, nieudanym EURO 2008 i najbliższych celach.

FUTBOLFEJS.PL: Pierwszy pełny okres przygotowawczy ze Stanisławem Czerczesowem Legia ma za sobą. Ciężko było?
MICHAŁ PAZDAN: To, co trener chciał zrobić, to zrealizowaliśmy. Było spore natężenie pracy na pierwszym obozie, na drugim trochę mniej, ale dużo zrobiliśmy. Bazę więc mamy, teraz w lidze trzeba potwierdzić dobrą dyspozycję.

Było ciężej niż u trenerów, u których pracowałeś dotychczas?
Nie chcę nikogo porównywać. Każdy trener pracuje według swojej koncepcji. Jeden kładzie akcent na takie aspekty, inny na inne. My, piłkarze zdajemy się na to i wierzymy, że będziemy dobrze przygotowani. Nie mnie oceniać, którego metody są lepsze, a którego gorsze.

Legia w rundzie wiosennej wyjdzie na boisko wściekła jak byk?
Jesień nie była w naszym wydaniu taka, jak wszyscy marzyliśmy. Mamy swoje priorytety, czyli mistrzostwo i Puchar Polski. Jesteśmy w stanie to osiągnąć, bo mamy dobry zespół, szeroką kadrę. Wiemy, że musimy wygrywać mecze do samego końca sezonu i takie są nasze założenia. Chcemy jak najszybciej dogonić Piasta. Ale nie wszystko zależy od nas. Mamy nadzieję, że lider będzie gubił punkty. Musimy robić swoje i liczyć na potknięcia innych.

Zdajesz sobie sprawę, że jeśli dotychczas oczekiwano po Legii wygranych 3:0, 4:0, to po zimowych transferach oczekiwania będą jeszcze większe?
Myślę przede wszystkim o tym, by jak najlepiej przygotować się do najbliższego meczu. Gdy wychodzę na boisko nie myślę, że musimy wygrać 4:0. Skupiamy się, by robić postępy w każdym spotkaniu. Jeśli gra będzie się zazębiać, to wyniki same przyjdą.

A zaczęło się zazębiać na sparingach? Jak to widziałeś z boku?
Tak. Widać, że jest duża rywalizacja, wszyscy walczą o pierwszą jedenastkę, jak i osiemnastkę, bo jest nas wielu i każdy chce grać. Nikt nie pogodzi się z rolą rezerwowego. To sprzyja rozwojowi.

Jakieś niespodzianki mogą być w wyjściowej jedenastce na Jagiellonię? Na przykład brak Michała Pazdana?
Wiem, że nie przepracowałem całego okresu przygotowawczego. Miałem dwie przerwy – jedną krótszą, drugą dłuższą. Przez to nie zagrałem w sparingach. Po lekkiej kontuzji szybko do siebie doszedłem, większy problem miałem z grypą, która dała mi w kość. Rozebrało mnie całkowicie, miewałem nieraz przeziębienia, ale to była jakaś najgorsza odmiana grypy. Zmiotło mnie momentalnie. Przyjechałem z pierwszego obozu i już czułem, że coś jest nie tak. Gdy jechałem na drugi obóz nie wiedziałem już, co się wokół mnie dzieje, nie wstawałem dwa czy trzy dni. Nie jestem z tego zadowolony, ale nie mogłem nic zrobić. Jak tylko mogłem, robotę główną zrobiłem.

Legia czymś zaskoczy rywali?
Dużo można mówić, składać deklaracje, ale i tak wszystko weryfikują mecze. Ja wolę więcej mówić po rozegranym spotkaniu.

Co o szansach Legii sądzi Waldemar Prusik TUTAJ

Prezes Bogusław Leśnodorski powiedział, że największym wygranym okresu przygotowawczego jest Jarosław Niezgoda. Zgadzasz się z tą tezą?
Można żartobliwie powiedzieć, że chłopak nie pęka. Nie odstawia nogi, gra ofensywnie. A co ważne, przepracował wszystkie treningi, a wielu zawodników miało różne przerwy. Szacunek dla niego, przygotowania skończone, teraz zaczyna się gra o najwyższe cele.

Jak to będzie nie słyszeć za plecami słowackiego akcentu Dusana Kuciaka?
Dusan dał Legii bardzo dużo przez te lata. Będzie inaczej, ale są przecież Arek Malarz, Kuba Szumski. Taki los piłkarzy, jedni przychodzą, drudzy odchodzą, nie ma co rozpamiętywać zbyt długo.

Cofnijmy się w czasie. Przyjechałeś do Legii i od razu dostałeś na plecy spory ciężar: po pierwsze dość wysoka cena. Po drugie – na dzień dobry dostało ci się od kilku ekspertów, którzy zawyrokowali – Pazdan w Legii się nie sprawdzi. Masz dziś satysfakcję, że zagrałeś im na nosie?
Nie mam satysfakcji, po prostu robię swoje. Gdy przychodziłem do Legii, byłem dobrze przygotowany, miałem za sobą dobrą rundę. Na pewno nie jestem piłkarzem, który obawia się presji. A wręcz przeciwnie – mam tak, że im ważniejszy mecz, tym lepiej mi się gra. Cieszyłem się, że będzie więcej spotkań niż w Jagiellonii.

Czyli opinie takie wydawali ludzie, którzy cie nie znali?
Nie wiem.

Podczas EURO 2008 podpadłeś w jakiś sposób Dariuszowi Dziekanowskiemu? Bo to on był jednym z tych, którzy mocno cię skrytykowali zanim jeszcze w Legii kopnąłeś piłkę.
Nie. Może po prostu uważał mnie za zawodnika, który nie powinien jechać na turniej. Byłem wtedy innym zawodnikiem.

Dał ci to jakoś odczuć?
Nie, nigdy z nim nie rozmawiałem. Może zapamiętał mnie z tamtego okresu, z tego, że nie pasowałem do kadry. Od tego czasu trochę czasu minęło.

W felietonie, o którym mówimy, napisał, że dziwi go to, jak dużo czasu zajął ci powrót do reprezentacji. Że tamto powołanie powinno dać ci kopa w karierze, a ty zniknąłeś.
Po prostu dopiero po jakimś czasie zacząłem inaczej rozumieć piłkę nożną. Zacząłem grać z głową, a nie tylko żywiołem. Przestałem być elektryczny, przestałem za bardzo chcieć. Już gdzieś to mówiłem i muszę jeszcze raz przyznać, że ja z tamtych czasów i ja obecny, to dwaj różni piłkarze. Przede wszystkim pod względem mentalnym. Po prostu nie byłem wtedy jeszcze gotowy do grania na wysokim poziomie.

Rozmowa z Sebastianem Milą TUTAJ

Mówisz, że stałeś się innym zawodnikiem, że zacząłeś analizować swoje występy. Był jakiś przełomowy moment, kiedy zrozumiałeś, że robisz coś nie tak?
Miałem bardzo dobry okres za trenera Stokowca w Jagiellonii. Tyle że zespół był na ósmym miejscu, a gdy drużynie nie idzie, nikt nie zwraca uwagi na pojedynczych piłkarzy. Potem przytrafiła mi się kontuzja i wróciłem do formy za trenera Probierza. Ale też sam do tego doszedłem po rozegraniu pewnej liczby spotkań. Na tej pozycji jest to normalne, że im więcej się gra, tym więcej widzisz. Więcej nadrabiasz ustawieniem, przeczytaniem. Staje się przyjemnością takie granie na obronie.

Ten poprzedni styl, czyli walka, walka, walka nie sprawiał ci radości?
Nie to, że nie sprawiał, tylko nie rozumiałem pewnych rzeczy. Chciałem swoje braki nadrabiać ambicją, walecznością. Przez wiele lat walczyłem z łatką, że na obrońcę jestem za niski. A przecież walka w powietrzu, to nie tylko odpowiedni wzrost. Nie wiedziałem tego.

Trener Leo Beenhakker nie zwracał ci uwagi na mankamenty w grze? A może on cię jeszcze bardziej nakręcał tą piranią?
Nie rozmawiałem z nim indywidualnie.

Czyli zamiast dać ci kopa, to EURO 2008 było jak podstawienie nogi.
Z perspektywy czasu, mogło tak być. Krzywa mojej kariery po mistrzostwach Europy poszła w dół, spadliśmy z Górnikiem Zabrze z ligi. Nie poszedłem do przodu, tylko się cofnąłem. Ale tak jak mówię, nie byłem wtedy gotowy na grę w kadrze.  Nie mogę powiedzieć, że wiosną 2008 roku grałem bardzo dobrze, że się wyróżniałem. Nigdy z trenerem Beenhakkerem nie rozmawiałem na temat tego powołania.

Wydaje ci się, że teraz inaczej patrzy się na takie zaskoczenia w kadrze? Że jest większa przychylność dla takiego choćby Bartosza Kapustki.
Widać, że jest to bardzo dobry zawodnik jak na swój wiek. Jednak dużo zależy też od wyników kadry. Reprezentacja awansowała, jest większa przychylność dla nowych zawodników.

Jaką ligę oglądasz pod kątem, że to jest dla mnie wzór gry w defensywie?
Lubię mecze z widoczną kulturą gry, gdzie obrońcy rozgrywają piłkę z głową, gdzie nie ma tzw. „pałowania”.  Gdzie widzę, jak fajnie obrońcy się ustawiają, przewidują.

Twoje ambicje klubowe sięgają dalej niż mistrzostwo i Puchar Polski z Legią?
Nie wychodzę przed szereg, bo życie nauczyło mnie, że kluczem jest dobre przygotowanie. Co będzie później? Również pokaże życie. Nigdy nie miałem ambicji, że muszę na siłę wyjechać. Mam jedno założenie: robić swoje i piąć się do góry. Teraz naszym najważniejszym celem jest mistrzostwo i Puchar Polski, i na tym się skupiam.

ROZMAWIAŁ: Piotr Wierzbicki

A tu zobaczcie co Pazdan mówi o meczu z Jagiellonią i życiu w Warszawie.

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli