Kto narobił tego smrodu wokół reprezentacji?

Autor wpisu: 19 listopada 2021 08:40

Pozostał smród – mówi o atmosferze po idiotycznie przegranym meczu z Węgrami Zbigniew Boniek. Szkoda, że nie mówi wprost, że to on ten smród nam zafundował. Chociaż zafundował to nie jest odpowiednie słowo, bo Boniek tak nas urządził nie za swoje pieniądze, tylko PZPN-u.

Kiedy w styczniu, niespodziewanie dla wszystkich, z dnia na dzień Boniek zwolnił z funkcji selekcjonera Jerzego Brzęczka, napisałem, że właśnie postawił marzenia i nadzieje 40-milionowego narodu na ruletkę. I że jeśli my na tej ruletce przegramy, bo zmieniamy trenera kadry pół roku przed mistrzostwami Europy niewiele wiedząc o Paulo Sousie, to za swój kaprys powinien zapłacić Boniek. Dokładnie tyle, ile pieniędzy musiał wydać PZPN na Portugalczyka i jego asystentów.
Sousa i jego sztab zarabiają co miesiąc z kasy PZPN 150 tysięcy euro! Nieźle jak na ekipę, która potrafiła wygrać mecze jedynie z San Marino, Andorą i Albanią oraz kompromitująco przegrać mistrzostwa Europy.
Co ciekawe, po zatrudnieniu nowego selekcjonera Boniek zapewniał publicznie, że Sousa ma postawione konkretne zadania: wyjście z grupy na Euro 2020 oraz awans na mundial. I opowiadał mediom, że podpisał kontrakt z Portugalczykiem w taki sposób, że nowy prezes PZPN będzie mógł rozwiązać umowę z selekcjonerem w każdej chwili.
I co się okazało?
Najpierw Sousa nie wyszedł z grupy na Euro, czyli nie spełnił pierwszego warunku, o którym mówił Boniek. Gdyby jego słowa  były prawdą, to przecież można by Sousę zwolnić w każdej chwili za niezrealizowanie celu już na mistrzostwach Europy. Ale nagle zrobiło się o tym dziwnie cicho. Boniek sprytnie o tym argumencie zapomniał przerzucając uwagę opinii publicznej na to, że to już robota dla nowego prezesa PZPN. A przecież to Boniek jeszcze przez niemal dwa miesiące od klęski na Euro, pełnił tę funkcję i mógł spokojnie (o ile rzeczywiście podpisał umowę na takich warunkach, na jakich zapowiadał) posprzątać bałagan, którego sam narobił. A jednak – z sobie tylko znanych motywacji – tego nie zrobił. Podrzucił kukułcze jajo Cezaremu Kuleszy.

Teraz słyszymy, że tego „doskonałego” kontraktu Bońka nowy prezes PZPN nie może rozwiązać, bo musiałby wypłacić gigantyczne odszkodowania Sousie i jego sztabowi. Jak pisał Piotr Koźmiński z WP Sportowe Fakty, „…słyszymy, że jest też inny, równie ważny powód, który sprawi, że Portugalczyk będzie kontynuował misję […] zwolnienie Sousy w tym momencie oznaczałoby konieczność wypłaty wielomilionowego odszkodowania dla niego i jego ludzi […] koszty oscylowałyby wokół 10 milionów złotych!”. A według doniesień Sportowy24.pl kwota ta wynika z faktu, że trzeba by Portugalczykowi i jego asystentom zapłacić pensje aż do grudnia 2022. Jak pisze portal, na wcześniejszym rozwiązaniu umowy przez polską stronę zyskałby także… agent selekcjonera (sic!).
Przypomnę, że jest to umowa, która nie obliguje Sousy do oglądania meczów Ekstraklasy i w ogóle do mieszkania w Polsce. To jest przecież pierwszy w historii trener reprezentacji na odległość.

I kto ten kontrakt tak świetnie przygotował? Boniek i jego zaufany były sekretarz Maciej Sawicki? Brawo, menedżerskie mistrzostwo świata! Dlaczego panowie tak łatwo dali się ograć menedżerowi Sousy? Czy to nie jest przypadkiem niegospodarność?

Tymczasem Boniek, zamiast ze wstydu zapaść się pod ziemię, odważnie bryluje w mediach. A o tym, że facet ma tupet, nikogo nie trzeba przekonywać.
Jak prawdziwy ojciec chrzestny udziela kolejnych dobrych rad. A to medialnie puknie Roberta Lewandowskiego, a to Cezarego Kuleszę i dobrze się bawi. O Lewandowskim w programie Foot Truck mówi: „Byłem zaniepokojony już jak się Robert wypowiedział na konferencji prasowej na temat złego szkolenia młodzieży w Polsce, bo przecież Lewandowski nawet nie ma nawet licencji trenerskiej UEFA C. Nie zna polskiej rzeczywistości. Chciał pokazać, że niby coś wie, a czegoś nie wie”.
Jak widać zabolała Bońka opinia „Lewego”, że szkolenie w Polsce – po 9-letniej kadencji prezesa Bońka – leży. A że w ostatnich dniach Lewandowski jest pod ostrzałem, to warto dać mu kuksańca.
Wobec obecnego prezesa PZPN Cezarego Kuleszy, Boniek stosuje taktykę, którą ja bym porównał do tego, co w szkole podstawowej praktykują większe urwisy: raz na jakiś czas dadzą komuś przytyczka w ucho.
Boniek, niby nie zaczepiając Kuleszy – ale tylko niby – recenzuje działalność obecnego prezesa. Teraz też pozwolił sobie na sporo: „Gdy byłem prezesem, znałem strategię kadry, wiedziałem jak będziemy grać. Jak by mi Sousa powiedział, że jest taki pomysł z oszczędzaniem Roberta, to bym ich obu wziął na rozmowę i powiedział: Panowie, to jest sytuacja trudna do zaakceptowania. Tak nie możemy zrobić”.
Tak właśnie Boniek –  ojciec chrzestny tego chaosu i bałaganu, jaki od roku panuje w reprezentacji Polski – nadal daje wszystkim dobre rady. O jakości podpisanej przez siebie umowy z Sousą, „wujek dobra rada” nie wspomina.
Dzisiaj Boniek dzielnie pokonuje Himalaje hipokryzji. Chwali się, że zostawił związek w dobrej sytuacji finansowej. O stratach nie mówi.
Dziwi mnie trochę bezkrytyczne przyjmowanie, że teraz to się już Sousy zwolnić nie da, bo wszyscy staliśmy się zakładnikami kontraktu Portugalczyka i jego sztabu.

Trochę to przypomina sytuację, w której pilot samolotu pasażerskiego oszalał i my, zamiast wysadzić go na pierwszym międzylądowaniu, mówimy: Nie, no nie… Tak nie można, facet ma przecież kontrakt. Niech nas szaleniec wiezie dalej, do końca. Jest szansa – fakt, że mała – że się nie rozbijemy. Dajmy mu kolejną szansę, może wcześniej tylko głowa go bolała?
Mnie się wydaje, w sytuacji – gdy pilot samolotu oszaleje – woła się specjalistów ze służby zdrowia z przygotowanym kaftanem, a na dalszą część lotu, bierze się jednak zrównoważonego mentalnie pilota.
Nie kupuję argumentu, że zbyt drogo kosztuje zwolnienie Sousy. Kosztowne to może być dopiero pozostawienie go na stanowisku selekcjonera. Facet już przegrał PZPN-owi 10 milionów złotych, które związek traci na biletach z meczu barażowego u siebie, do czego – przez porażkę z Węgrami – nie dojdzie. Nie chcę już liczyć ile straciliśmy na katastrofie na Euro 2020, ale jedno mnie przekonuje do zwolnienia Sousy już teraz.

Skoro – z wyliczeń mediów sportowych – wynika, że możemy stracić na nieobecności na mundialu prawie 100 mln złotych (10 mln dolarów za awans do turnieju, kolejnych 12 mln za wyjście z grupy plus wszystkie bonusy marketingowe) to chyba warto zatrudnić selekcjonera, który ma inne atuty niż skłonność do ryzyka za cudzą kasę? Racjonalnego selekcjonera, który da przynajmniej szansę wygrania baraży. Moim zdaniem dyskusja o zwolnieniu Sousy już teraz jest otwarta i jak najbardziej uprawniona.
A odszkodowanie? 2 mln euro? Od dawna wnioskuję: niech płaci ten, kto podjął decyzję o zatrudnieniu Sousy i podpisaniu tak niekorzystnej umowy.
Na pewno się zgodzi pokryć te koszty. Przecież Zbigniew Boniek to od niedawna HONOROWY prezes PZPN.

Inne artykuły o: Reprezentacja

Wszystkie teksty, zdjęcia, grafiki i inne dane znajdujące się w serwisie Futbolfejs.pl chronione są prawami autorskimi.

Użycie skopiowanych lub pobranych materiałów bez pisemnej zgody Autora jest zabronione.

Serwis przeznaczony dla odbiorców posługujących się językiem polskim, ale mieszkających w krajach, gdzie zakłady bukmacherskie są legalne.

Projekt i realizacja Konrad Siuda & Stukot Pikseli