Kultura gry zwaliła się na pysk, staliśmy się kadrą kategorii B
Autor wpisu: Dariusz Tuzimek 14 października 2018 23:38
Dwa mecze w Chorzowie i dwa razy w łeb. Po 2:3 z Portugalią, teraz 0:1 w doliczonym czasie gry z Włochami. Ligę Narodów mamy już z głowy. Spadamy do dywizji B. Spieprzone to zostało dokumentnie. Przy niektórych koncepcjach Jerzego Brzęczka nie wiadomo było o co chodzi. A w futbolu jest tak, że jak wygrywasz to jesteś wielki, nawet jak coś majdrujesz przy składzie. A jak przegrywasz, to jesteś głupcem, który nie wie o co chodzi i błądzi. Brzęczek zagrał cztery mecze: dwa przegrał, dwa zremisował. Nie brakuje takich, którzy twierdzą, że w czerwcu reprezentacja będzie już szukać nowego selekcjonera. Pożegnały go w Chorzowie gwizdy. Kryzys w polskim futbolu trwa w najlepsze.
Porażka z Włochami boli szczególnie, choć – chcąc być uczciwym – przyznajmy, że byli lepsi. Ale przegraliśmy mecz w doliczonym czasie gry, a przecież mieliśmy w drugiej połowie swoje szanse. Szkoda, że tylko w drugiej, bo w pierwszej nie zrobiliśmy sztycha. Przez błąd taktyczny selekcjonera.
O co chodzi z tym pomysłem Jerzego Brzęczka by grać bez skrzydłowych to – przyznam się bez bicia – nie wiem. Jakby szukał czegoś czego szukać nie musiał. I to z subtelnością z jaką w TVP „Rolnik szuka żony”.
Jedynym wytłumaczeniem, jakie znajduję by nie wystawiać Kuby Błaszczykowskiego i Kamila Grosickiego, to fakt, że żadnego z nich – na dziś – nie stać na grę w reprezentacji przez 90 minut. Mogą jedynie wejść na zmianę albo być szybko zmienionym. Nic więcej. Ale czy to powód, żeby w ogóle z gry skrzydłami zrezygnować? Przecież jest Kądzior, Makuszewski, Frankowski. Co oni tam przyjechali do treningów tylko? Na sztukę? Jaja jakieś…
W obu meczach – i z Portugalią i z Włochami – nie sprawdziło się granie bez skrzydłowych. W pierwszej połowie rzeczywiście wyglądało to tak, jak podsumował ekspert Maciej Szczęsny: – Jedni grają w piłkę, a drudzy w Play Station.
Włosi kompletnie nas zdominowali. W pierwszej 45 minutach obili nam poprzeczkę, obili słupek i kilka razy zapracowali na najwyższą notę dla Wojciecha Szczęsnego. Bramkarz Juve grał znakomicie, ale jego koledzy z reprezentacji dawali mu stanowczo zbyt wiele szans żeby się wykazał. Włosi rąbali na bramkę naszej reprezentacji raz za razem. Drużyna Jerzego Brzęczka nie istniała. I nie zaistniałaby, gdyby selekcjoner nie wpuścił od 46. minuty klasycznych skrzydłowych: Kuby i „Grosika”.
Znamy ich wady, ale też znamy też zalety. Kuba to walka, agresja, doświadczenie, spokój i pomysł na grę. Kamil Grosicki to nieokiełznana nieprzewidywalność i szaleństwo. I gdy tylko pojawił się na skrzydle, od razu się tam Włochom zaczęło „gotować”. Grosik szarżował kapitalnie dwa razy, raz po podaniu z głębi pola od Piotra Zielińskiego, a drugi raz po zagraniu od „Lewego”. Gola z tego nie było, ale szumu dużo. Pozytywnego szumu. Rywale dostali sygnał, że tu się na boisku pojawił pan piłkarz i że tu jeszcze będą fajerwerki. To niesamowite, że reprezentacja Polski z pierwszej połowy i z drugiej, to dwie różne drużyny. Kompletnie różne. Po pierwszych 45 minutach musieliśmy się cieszyć, że w ogóle przetrwaliśmy. W drugiej, że nie byliśmy bardziej skuteczni (Grosicki, Milik).
Może jednak nie ma sensu na siłę szukać innego, dziwacznego systemu dla reprezentacji a grać tym co zostało wypracowane w ostatnich latach: 1-4-4-1-1 i tylko dopasować do tego wykonawców. Mam wrażenie, że Jerzy Brzęczek nie ma tej lekcji jeszcze odrobionej. Trochę z koncepcjami jeździ od ściany do ściany. Ze szkodą dla gry reprezentacji. Nie rozumiem motywów selekcjonera.
Mam tylko nadzieję, że lepiej rozumieją poszczególne posunięcia personalne Jerzego Brzeczka reprezentanci. Bo dla kibiców i ekspertów niektóre decyzje naprawdę nie są klarowne. Jeśli ktoś nie jest wewnątrz drużyny, to nie bardzo może pojąć na przykład jak Tomasz Kędziora – po tym jak w czwartek dał bardzo dobrą zmianę Bereszyńskiemu w drugiej połowie meczu z Portugalią – w niedzielę nie znajduje miejsca nie tylko na boisku, ale także na ławce rezerwowych.
Kibice byli rozczarowani, że na boisku w Chorzowie nie pojawił się bombardier z Genui, ale w końcówce Brzęczkowi bardziej od Krzysztofa Piątka przydał się Artur Jędrzejczyk, bo Arkadiusza Recę łapały skurcze. Tomasz Hajto grzmiał w Polsacie: – To jest skandal! Obrońców zmienia się najrzadziej. Musimy sobie odpowiedzieć, czy dla takich, nieprzygotowanych piłkarzy jest w ogóle miejsce w reprezentacji? – pytał ekspert Polsatu.
Trzeba się jednak przyjrzeć nie tylko Recy. Bo także Bednarkowi na przykład. Chłopak ma warunki do gry, ale w elemencie przesuwania, w taktyce gry obronnej, to ma wielkie braki. Taki Pazdan w formie to był przy nim mistrz. A zaryzykowałbym tezę, że nawet Artur Jędrzejczyk na dzisiaj lepiej wyglądałby na stoperze od Bednarka. Ale Brzęczek wystawia „Jędzę” z boku… Legionista już wielkim bocznym obrońcą nie będzie. I akurat to Brzęczek powinien wiedzieć. Musi na siebie selekcjoner wziąć odpowiedzialność za to, że tacy byliśmy – szczególnie w pierwszej połowie – bezradni.
Po czwartkowej przegranej z Portugalią zaczęło się już tłumaczenie ze strony wspierających PZPN mediów, że ta Liga Narodów to w sumie nie jest taka ważna. Ot sparingi, tylko lepiej opakowane. No fajno, fajno, ale czy powiedzieliście o tym kibicom, gdy sprzedawaliście na mecze w Chorzowie bilety?
Raczej było to takie szukanie alibi, usprawiedliwienia, na wypadek wpadki w meczu z Włochami. Sensu w tym nie ma za grosz, bo to takie tłumaczenie w stylu lisa, który nie mogąc dosięgnąć zbyt wysoko rosnących winogron, przekonywał sam siebie: „Na pewno są kwaśne”. I u nas podobnie z tą Ligą Narodów. Zbyt kwaśna… W dywizji B będzie słodsza.
Jestem rozczarowany, bo te rozgrywki należało traktować poważnie. Tylko gra w elicie, z najsilniejszymi rywalami, daje nam szanse rozwoju. Nie ma innej drogi. Jedynie kontakt z dobrym futbolem może zbudować naszą kadrę.
A poza tym, jako kibic reprezentacji, nie chcę w kółko oglądać meczów z Litwą.
Spadamy na łeb z Ligi Narodów i proszę mi nie pieprzyć, że nic się nie stało. Stało się. Zostaliśmy kadrą kategorii B.
Kadra Brzęczka do tej pory zagrała jedynie 40 dobrych minut. Pięć tygodni temu w Bolonii z Włochami. Przez ten czas kultura gry Biało-czerwonych zwaliła się na pysk. Zamiast iść w górę, poszliśmy w dół. Wydaje mi się, że selekcjoner miał obowiązek zrobić z tą drużyną więcej.
Czemu nie zrobił?
Może dlatego, że był zalatany CZYTAJ TU.
Inne artykuły o: Reprezentacja
-
ursynów